"David Boring" to - podobnie jak pozostałe wymienione we wstępie komiksy - tak naprawdę część większej całości. Chodzi mianowicie o "Eightball", rodzaj cyklicznego, publikowanego przez wydawnictwo Fantagraphics Books komiksowego serialu Clowesa, ukazującego się w latach 1989-2004. Obsesje, rozterki młodości, różnorodne dziwactwa składały się na portret trochę mniej znanej Ameryki. Bez walczących ze złem superbohaterów, bez patosu, za to bliżej zwykłych ludzi, których żywoty w ujęciu Clowesa wcale nie muszą być znowu takie zwykłe, co autor udowadnia właśnie w "Davidzie Boringu". Smaku może narobić już sam blurb z okładki. Dowiadujemy się z niego, że David spotyka swoją wymarzoną dziewczynę, która niedługo potem znika z jego życia, potem ktoś do niego strzela (i to dwukrotnie), a tak w ogóle, to być może nadchodzi apokalipsa. Ciekawość wzbudza również umieszczony na tylnej stronie okładki rysunek tajemniczego superbohatera. A tak, chociaż wyżej napisałem, że nie mamy u Clowesa superbohaterszczyzny, to owszem, w jego komiksach można znaleźć nawiązania do tej części amerykańskiej popkultury.
Źródło: Kultura Gniewu
W "Davidzie Boringu" raz na jakiś czas na czarno-białych planszach pojawia się znienacka jeden kolorowy kadr, wyjęty wprost z superbohaterskiej opowieści. Te wtręty wcale nie wytrącają z czytelniczego rytmu, są swojego rodzaju komentarzem do toczącej się fabuły i jednocześnie bardzo ważnym jej składnikiem. Ojciec Davida był bowiem rysownikiem, tworzył kiedyś komiksy - i to właśnie z jego prac pochodzą te kadry. Rodzic dość wcześnie zniknął z życia chłopaka, pozostawiając go samego z matką, a bohater idzie niejako w jego ślady. Poznajemy go, gdy mieszka ze swoją przyjaciółką w wielkim mieście, pracuje jako ochroniarz, a wszystko dlatego, że po prostu, nie mogąc dogadać się z dość apodyktyczną matką, opuścił we wczesnym wieku rodzinny dom. Jeśliby się zastanowić, to taki punkt wyjścia mógłby śmiało posłużyć do zbudowania superbohaterskiej opowieści, a David spokojnie mógłby grać w niej pierwszoplanową rolę. Nie na darmo nosi on jednak dość jednoznacznie kojarzące się nazwisko; jest naprawdę dziwnym rodzajem komiksowego bohatera. Charakterem przypomina pamiętne z "Ghost World" dwie kumpele i to jest chyba dobry trop. Clowes po prostu opowiada o nastolatkach wkraczających w dorosłe życie, sprytnie mieszając zwykłą rzeczywistość z ich własnymi wyobrażeniami o niej. Dlatego wydaje się ona czytelnikom i postaciom z komiksu nie przystawać do normalnego życia. To rzeczywistość pełna dziwactw, obsesji, niepokojących wydarzeń, rysowana w na poły realistycznym, na poły onirycznym stylu, mocno przypominająca dzieła kina niezależnego. W ogóle trop filmowy jest chyba w przypadku twórczości Clowesa najbardziej adekwatny. Znakomita była ekranizacja "Ghost World", a "David Boring" również w pełni zasługuje na pełnometrażowy film. Poprzez tok narracji i sam sposób kadrowania komiks Clowesa bardzo przypomina wychodzący spod ręki niezależnego twórcy film, taki w sam raz na festiwal w Sundance. "David Boring" nie jest na pewno typem przewidywalnej hollywoodzkiej fabuły. Clowes bawi się ciekawie odwołaniami do kina noir, a jego femme fatale jest inna niż wszystkie. Mamy tu jeszcze inne motywy kryminalne, a także nawiązania do fantastyki spod znaku postapo, a wszystko to wplecione z gracją w niepokojącą opowieść o dojrzewaniu młodego bohatera. Spod nieco sennego rytmu narracji co i rusz wychodzą na wierzch przeróżne obsesje i wewnętrzne demony, a nawet globalne, związane z falą terroryzmu lęki, które przecież autor wyłożył przed czytelnikami jeszcze przed wydarzeniami z 11 września 2001 roku. Tym bardziej zwiększa to rangę tego albumu, który każdy szanujący się fan komiksu powinien mieć u siebie na półce.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj