Historia Śnieżki i Księcia, będąca bez wątpienia najładniejszym, najlepiej skonstruowanym i najbardziej wzruszającym wątkiem, w tym odcinku mocno się zepsuła. Nie od dziś wiadomo, że czekanie wzmaga pożądanie. Myślałam, że w tym przypadku takie jest właśnie założenie i bardzo mnie to cieszyło. Chciałam tę historię powoli odkrywać i trzeba przyznać, że na początku była dawkowana bardzo racjonalnie. Teraz twórcy wyraźnie zmienili zdanie - postanowili eksploatować ją bardzo intensywnie i od razu porządnie nas nią nakarmić. To, co wcześniej było delikatnie zasugerowane, zaakcentowane w tak uroczy sposób, teraz podane jest z wielkim impetem i dosłownością. Magia powoli ucieka.
[image-browser playlist="606467" suggest=""]fot: © ABC
Mam wrażenie, że twórcy chcą wykorzystać absolutnie wszystkie dostępne motywy i historie. W tym odcinku mamy więc do czynienia z zamianą braci-bliźniaków, walką za smokiem, zjednoczeniem królestw poprzez niechciane małżeństwo…. Do tego ni stąd ni zowąd w historię wkracza mitologiczny król Midas. Taki miszmasz to jednak trochę za dużo.
Bohaterem pierwszoplanowym szóstego odcinka jest oczywiście Książę James/David. Poznajemy jego tragiczne losy od dzieciństwa aż do momentu, w którym spotkaliśmy go w trzecim odcinku serialu. James tak naprawdę był prostym, wiejskim chłopcem. Oczywiście był to wieśniak nieprzeciętny – o wielkim sercu, uczciwy i prawy, kierujący się w życiu zasadami. Nie wiedział, że posiada on brata bliźniaka – nieustraszonego wojownika, którego sława sięga daleko poza granice królestwa. W dzieciństwie zostali rozdzieleni – oczywiście za sprawą wszechobecnego Rumplestiltskina (z którym absolutnie każda postać weszła w jakieś ciemne układy), a teraz, także za jego pośrednictwem, ich losy połączyły się na nowo.
Przyszły książę w bardzo nieudanej fryzurze (czy według charakteryzatorów tak właśnie wygląda „wiejski” sposób czesania się?), uganiający się po pastwisku za biedna, samotną kózką z pewnością stanowi niezapomniany widok. Uśmiałam się do łez. Po tym niezwykłym przeżyciu byłam gotowa już na wszystko i ze stoickim spokojem obserwowałam jak pastuch z łatwością pokonuje smoka i z wielkim dostojeństwem dosiada konia, potrafi odpowiednio zachowywać się na królewskim dworze, zaś córka najbogatszego człowieka świata paraduje cały czas w tej samej sukni wyjściowej.
Tak na marginesie – tutaj też muszę trochę pomarudzić. Zwykle irytują mnie rozwlekane w nieskończoność, abstrakcyjne sceny walk. Ale ten jakże miły dla oka smok, przy którym graficy naprawdę się postarali, mógł pobyć na ekranie trochę dłużej. W chwili, gdy już rozłożyłam się wygodnie na fotelu, przygotowując się na sporą dawkę wywijania mieczem, pogoni i zmartwychwstań… smok nie miał już głowy. I został jej pozbawiony w tak oklepany sposób…
Po drugiej stronie mamy Davida (swoją drogą… w końcu przekonałam się co do niego pod względem wizualnym – co jak co, ale uśmiech to ma nieziemski!) – bezgranicznie zakochanego w Mary Margaret i wcale się z tym uczuciem niekryjącego. Najpierw co pięć minut nachodzi biedna nauczycielkę, faszerując ją pięknymi słowami o wielkiej miłości i przeznaczeniu, a kiedy ona w końcu się temu poddaje (kierując się poradami życiowymi Emmy), stwierdza, że jedynym słusznym, zgodnym z jego sumieniem wyjściem jest powrót do żony. Po drodze, usiłując być bardzo romantycznym, proponuje schadzkę w miejscu, gdzie panna Blanchard uratowała mu życie… A na chwilę przed tak oczekiwanym spotkaniem przechadza się spokojnym krokiem z mapą miasteczka w ręku, zupełnie zdezorientowany.
[image-browser playlist="606468" suggest=""]fot: © ABC
Zastanawia mnie jeszcze jedno – jak to jest z panią burmistrz i panem Goldem? Ich stosunki są dla mnie aktualnie największa enigmą. Regina z premedytacją skierowała Davida w stronę sklepu Golda. Gold wiedział, że wiatrak sprawi, że Davidowi wróci pamięć. Jakie są jego motywy? Czyżby współpracował ze Złą Królową? Trzeba przyznać, że w tym świecie powodzi mu się lepiej niż dobrze. Rumplestiltskin jeszcze przez długi czas będzie stanowić zagadkę. I dobrze.
Cała historia sprowadza się tak naprawdę do jednego – podejmowania właściwych decyzji, trudnych wyborów. Ten odcinek uczy nas, że te, które są uważane za właściwe, zwykle niosą za sobą dużo nieszczęścia, smutku i łez. Póki co powstrzymuję jednak łzy rozczarowania i z niecierpliwością czekam na powrót magii w następnym odcinku Once Upon a Time.