Dawno, dawno temu – 01×06
Miłosne perypetie, rodzinne dramaty i smoki – w ten krótki sposób można streścić szósty odcinek Once Upon a Time.
Miłosne perypetie, rodzinne dramaty i smoki – w ten krótki sposób można streścić szósty odcinek Once Upon a Time.
Historia Śnieżki i Księcia, będąca bez wątpienia najładniejszym, najlepiej skonstruowanym i najbardziej wzruszającym wątkiem, w tym odcinku mocno się zepsuła. Nie od dziś wiadomo, że czekanie wzmaga pożądanie. Myślałam, że w tym przypadku takie jest właśnie założenie i bardzo mnie to cieszyło. Chciałam tę historię powoli odkrywać i trzeba przyznać, że na początku była dawkowana bardzo racjonalnie. Teraz twórcy wyraźnie zmienili zdanie - postanowili eksploatować ją bardzo intensywnie i od razu porządnie nas nią nakarmić. To, co wcześniej było delikatnie zasugerowane, zaakcentowane w tak uroczy sposób, teraz podane jest z wielkim impetem i dosłownością. Magia powoli ucieka.
[image-browser playlist="606467" suggest=""]fot: © ABC
Mam wrażenie, że twórcy chcą wykorzystać absolutnie wszystkie dostępne motywy i historie. W tym odcinku mamy więc do czynienia z zamianą braci-bliźniaków, walką za smokiem, zjednoczeniem królestw poprzez niechciane małżeństwo…. Do tego ni stąd ni zowąd w historię wkracza mitologiczny król Midas. Taki miszmasz to jednak trochę za dużo.
Bohaterem pierwszoplanowym szóstego odcinka jest oczywiście Książę James/David. Poznajemy jego tragiczne losy od dzieciństwa aż do momentu, w którym spotkaliśmy go w trzecim odcinku serialu. James tak naprawdę był prostym, wiejskim chłopcem. Oczywiście był to wieśniak nieprzeciętny – o wielkim sercu, uczciwy i prawy, kierujący się w życiu zasadami. Nie wiedział, że posiada on brata bliźniaka – nieustraszonego wojownika, którego sława sięga daleko poza granice królestwa. W dzieciństwie zostali rozdzieleni – oczywiście za sprawą wszechobecnego Rumplestiltskina (z którym absolutnie każda postać weszła w jakieś ciemne układy), a teraz, także za jego pośrednictwem, ich losy połączyły się na nowo.
Przyszły książę w bardzo nieudanej fryzurze (czy według charakteryzatorów tak właśnie wygląda „wiejski” sposób czesania się?), uganiający się po pastwisku za biedna, samotną kózką z pewnością stanowi niezapomniany widok. Uśmiałam się do łez. Po tym niezwykłym przeżyciu byłam gotowa już na wszystko i ze stoickim spokojem obserwowałam jak pastuch z łatwością pokonuje smoka i z wielkim dostojeństwem dosiada konia, potrafi odpowiednio zachowywać się na królewskim dworze, zaś córka najbogatszego człowieka świata paraduje cały czas w tej samej sukni wyjściowej.
Tak na marginesie – tutaj też muszę trochę pomarudzić. Zwykle irytują mnie rozwlekane w nieskończoność, abstrakcyjne sceny walk. Ale ten jakże miły dla oka smok, przy którym graficy naprawdę się postarali, mógł pobyć na ekranie trochę dłużej. W chwili, gdy już rozłożyłam się wygodnie na fotelu, przygotowując się na sporą dawkę wywijania mieczem, pogoni i zmartwychwstań… smok nie miał już głowy. I został jej pozbawiony w tak oklepany sposób…
Po drugiej stronie mamy Davida (swoją drogą… w końcu przekonałam się co do niego pod względem wizualnym – co jak co, ale uśmiech to ma nieziemski!) – bezgranicznie zakochanego w Mary Margaret i wcale się z tym uczuciem niekryjącego. Najpierw co pięć minut nachodzi biedna nauczycielkę, faszerując ją pięknymi słowami o wielkiej miłości i przeznaczeniu, a kiedy ona w końcu się temu poddaje (kierując się poradami życiowymi Emmy), stwierdza, że jedynym słusznym, zgodnym z jego sumieniem wyjściem jest powrót do żony. Po drodze, usiłując być bardzo romantycznym, proponuje schadzkę w miejscu, gdzie panna Blanchard uratowała mu życie… A na chwilę przed tak oczekiwanym spotkaniem przechadza się spokojnym krokiem z mapą miasteczka w ręku, zupełnie zdezorientowany.
[image-browser playlist="606468" suggest=""]fot: © ABC
Zastanawia mnie jeszcze jedno – jak to jest z panią burmistrz i panem Goldem? Ich stosunki są dla mnie aktualnie największa enigmą. Regina z premedytacją skierowała Davida w stronę sklepu Golda. Gold wiedział, że wiatrak sprawi, że Davidowi wróci pamięć. Jakie są jego motywy? Czyżby współpracował ze Złą Królową? Trzeba przyznać, że w tym świecie powodzi mu się lepiej niż dobrze. Rumplestiltskin jeszcze przez długi czas będzie stanowić zagadkę. I dobrze.
Cała historia sprowadza się tak naprawdę do jednego – podejmowania właściwych decyzji, trudnych wyborów. Ten odcinek uczy nas, że te, które są uważane za właściwe, zwykle niosą za sobą dużo nieszczęścia, smutku i łez. Póki co powstrzymuję jednak łzy rozczarowania i z niecierpliwością czekam na powrót magii w następnym odcinku Once Upon a Time.
Poznaj recenzenta
Agnieszka DrabekDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat