Aladyn oraz księżniczka Jasmine opuścili serial Once Upon a Time jeszcze w zeszłym roku, powracając niespodziewanie w najnowszym odcinku. Wydawało się, że ich wątek jest już zakończony, a poszukiwanie przez nich miasta Agrabah nie będzie miało większego znaczenia dla fabuły. Niespodziewanie ta para powraca, nie powoduje, że serial jest jakościowo lepszy. Grany przez Deniza Akdeniza Aladyn jest jedną z najbardziej irytujących postaci serialu w ogóle, a wśród fanów Once Upon a Time już od samego początku jego pojawienia się rozlegały się głosy, że jak to możliwe, że ten bohater może mówić z czystym brytyjskim akcentem, co niewątpliwie odrobinkę śmieszy. Sama zaś Jasmine także jest bohaterką mało ciekawą, a aktorka, która się w nią wciela,  Karen David, stworzyła dużo ciekawszą kreację w serialu Galavant. Powrót tej dwójki do głównej fabuły produkcji nieszczególnie więc cieszy – zwłaszcza, że z ekranu zniknęły dużo ciekawsze postacie, czyli Zła Królowa oraz Robin. Wątek Aladyna oraz Jasmine staje się zresztą w tym odcinku odrobinę kuriozalny ze względu na zestaw bohaterów, którzy wzajemnie tu na siebie trafiają. Kapitan Hak, Nemo, syrenka Ariel oraz właśnie ci bohaterowie z Bilskiego Wschodu – bardzo oryginalny dobór postaci. Zwłaszcza Ariel chadzająca po Agrabah wywołuje niezamierzenie zabawne odczucia. Tymczasem w Storybrooke dzieją się znacznie ciekawsze rzeczy. Regina oraz Śnieżka zapraszają Emmę na popijawę oraz lamentowanie, jak bardzo Hak okazał się zły i niegodny jej ręki. Oby takich scen było w serialu jak najwięcej, ponieważ stanowią rzadki przypadek wplecenia w fabułę elementów komediowych, których do tej pory było tyle, co kot napłakał (wyjątkiem jest premierowy odcinek po zimowej przerwie). Sam widok byłych śmiertelnych wrogów, jakimi były kiedyś Regina ze Śnieżką, pocieszających Emmę wystarczy, aby się uśmiechnąć, a kiedy dzieje się to w barze, jest jeszcze lepiej. Podpita Śnieżka, zaczepiająca wikingów i wyzywająca ich na konkurs rzucania nożami to ozdoba tego epizodu. Miny pozostałych towarzyszek Śnieżki dopełniają scenę… Szkoda, że wydarzenia dziejące się w Storybrooke, nie zajmują większej części odcinka, ponieważ główny wątek poszukiwania Agrabah nie wciąga widza w ogóle. Ponownie oglądamy schemat – aby coś zrobić, musisz zrobić to, który przewija się przez cały serial. Przez to Once Upon a Time przypomina nieraz grę RPG, w której bohater musi zdobyć konkretny artefakt (w tym wypadku krew krakena). Koniec odcinka także jest mocno naciągany – Hak porozumiewa się z Emmą przez magiczną muszelkę, a ona akurat całkiem przypadkiem ma drugą w ręce i słyszy jego płomienne wyznania. Cała zagadka zaginięcia jej narzeczonego rozwiązuje się więc raptem po jednym odcinku. Dobrze, że zaskakuje chociaż sam Gideon, proponując Emmie oryginalną propozycję, w której stawką jest powrót Haka. Odcinek A Wondrous Place prezentuje się przeciętnie także za sprawą efektów komputerowych, które w serialu nigdy nie powalały, ale scena lotu latającym dywanem nad Agrabah wygląda naprawdę źle. Serialowi przydałoby się zwiększenie budżetu, na które nie ma pewnie co liczyć. Szkoda, ponieważ kostiumy zawsze prezentowały się znakomicie, a stroje noszone przez Jasmine czy innych mieszkańców miasta wypadają wspaniale. Dawno, dawno temu nie prezentuje w tym sezonie równej formy, przeplatając odcinki słabsze z dużo lepszymi, a najnowszy epizod popchnął fabułę do przodu tylko odrobinę.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj