Czwarta seria komiksów z Deadpoolem nie miała łatwego początku. Brak pomysłu i zapychanie serii nieciekawymi kopiami antybohatera czy pisanie go w sposób zaprzeczający dotychczasowym dokonaniom sprawiły, że coraz mniejszą nadzieję wzbudzały kolejne tomy. A jednak, kiedy tylko twórcy wyzwolili się z ograniczeń większych eventów, takich jak II Wojna Domowa, jakość zdecydowanie ruszyła z kopyta. II Wojna Domowa to tom początkowo ściśle związany z największym nieudanym eventem Marvela. Spór bohaterów rodem z Raportu mniejszości nie zrobił bohaterowi dobrze, na szczęście dość szybko zaczyna się o wiele ciekawsza historia związana z Madcapem, szaloną postacią, która stała się nemezis Deadpoola. Spór między panami trwa przez kolejne zeszyty zbioru Deadpool w czasach zarazy. Cała historia mocno podkreśla skłonność Wilsona do poświęcenia się dla najbliższych, zaś sam antybohater przypomina siebie z trzeciej serii. Powracają niektóre postaci, jak Bob, agent Hydry, niegdyś bliski współpracownik Najemnika, obecnie narzędzie służące zniszczeniu Deadpoola. Twórcy chcieli zapewne przywołać niektóre wspomnienia związane z tomem Dobry, zły i brzydki, szczególnie mocno akcentując tragiczne losy ojca, który musi trzymać się z daleka od ukochanej córki. Tom Deadpool leci Szekspirem z kolei nie ma zbyt wiele fabuły posuwającej akcję do przodu, z większych wydarzeń zostaje jedynie nawiązanie do zmiany Kapitana Ameryki w agenta Hydry. Nieprzytomny Najemnik budzi się w świecie sztuk szekspirowskich i to był najlepszy pomysł w serii. Niewielkie historie, niezwykle mocno osadzone w szeroko znanych dziełach kultury – to już nie są delikatne nawiązania do Miley Cyrus, to Deadpool mówiący teatralnym językiem i rozwiązujący problemy bohaterów dramatów Szekspira. Przy czym pozostaje wierny swoim wartościom, dlatego jego rozwiązania są dość niekonwencjonalne. Zdecydowanie póki co jest to najlepszy tom w serii.
Źródło: Egmont
+10 więcej
Z kolei Póki śmierć nas... to już historia najbardziej bolesnego rozwodu na świecie. Na dłuższą metę małżeństwo z królową potworów nie mogło wyjść Deadpoolowi na dobre, chociaż przyznajmy, liczenie na amerykański wymiar sprawiedliwości było najbardziej naiwnym ruchem ze strony Najemnika. W efekcie Nowy Jork staje się areną wszelkich potworów, zaś Deadpool… Cóż, wytoczył ciężkie działa i zostało mu jedynie przyjąć konsekwencje. Miło jednak było znów zobaczyć Domino w akcji, chociaż jej drużyna była bardziej niż niekonwencjonalna. Ale trzeba przyznać, że twórcy postarali się wykorzystać plejadę cudacznych stworów jak najlepiej. Gdybym miała ocenić całą serię na tym etapie, nie jest ona wybitna, chociaż jak tylko zrzuca z siebie brzemię nieszczęsnego eventu, odzyskana wolność dobrze wpływa na rozwój scenariusza. Widać też większy obraz, jakim jest walka z Madcapem, chociaż nie zawsze jest to wątek mocno odznaczający się w danym momencie. Na wielki plus trzeba zaliczyć wyciągnięcie opiekuńczego i tragicznego Deadpoola jako kontrast do śmieszka i chodzącej parodii. Zeszyty szekspirowskie, jak swoiste bottle episode, odświeżają serię i dają oddech na lepsze zagospodarowanie pozostałych zeszytów. Tomy 5-8 to już znaczący wzrost jakości, chociaż wciąż nie jest to tak ciekawa historia, jak trzecia seria. Pozostaje mieć nadzieję, że z czasem to się poprawi.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj