Nie będę ukrywał, że miałem duże obawy związane z brakiem wątku głównego w obecnym sezonie, a skupieniu się na kilku pobocznych. Było to innowacyjne podejście, ale na szczęście nie zabiło formuły serialu. Co prawda brakuje mi głównego bohatera, który praktycznie co odcinek zostawiał za sobą trupy, ale nie wyszedł z formy, jak mogłoby się wydawać. Nacisk został położony na nieco inne, dotąd drugoplanowe, aspekty serialu. Na pierwszy plan została wyciągnięta relacja z Deb oraz sam profil psychologiczny Dextera. Równie ciekawie rysują wątki poboczne, które przedstawili na twórcy, bowiem mimo, że teoretycznie są od siebie niezależne, to jednak dosyć ładnie się zazębiają i tworzą dobrze zgraną i niegryzącą się całość.
Na szczególną pochwałę zasługuje sam motyw Dextera, który boryka się z coraz to nowymi problemami. Jego przemyślenia na swój temat są coraz głębsze i ciekawsze. Widać, że zostało to dobrze przygotowane przez kilka sezonów i rozwija się we właściwym kierunku. Chyba najbardziej po obecnym odcinku może fascynować widza relacja z Hannah, która zdaje się przeradzać w związek w dosłownym znaczeniu tego słowa. W coś, czego w Dexterze nie mieliśmy od początku serialu. Akceptacji obydwu stron, tym kim są! Niewątpliwie duża w tym zasługa chemii jaka jest pomiędzy Yvonne a Michaelem. Naprawdę miło się ich ogląda na ekranie.
[image-browser playlist="597646" suggest=""]
©2012 Showtime
Również relacja z Deb jest zaiste interesująca. Można było się spodziewać, że będzie kryła brata, chciała go zrozumieć, czy też trzymała na smyczy. Jednak w „Chemistry” twórcy zaskoczyli całkowicie, kiedy to Debra rozmyślnie zleca zabójstwo. Myślałem, że są jakieś granice, których ona nie przekroczy – jednak myliłem się. Jednak jest to tylko z korzyścią dla fabuły serialu, która dzięki temu ulegnie jeszcze większemu skomplikowaniu i naprawdę trudno przewidzieć, co nas jeszcze może czekać. Tym bardziej, że nie mamy wątku przewodniego.
A inne wątki idealnie uzupełniają dwa powyższe. Ponadto pozwalają poświęcić więcej czasu innym postaciom. Na niewątpliwy plus należy zaliczyć Quinna, którego oglądamy częściej. Gdzieś w tle wraca sprawa z drugiego sezonu i mój ulubiony przydomek Dexa – „Bay Harbor Butcher”. A to wszystko dobrze komponuje się z wątkiem mafii, która łączy Quinna, Morgana i komisariat policji. I to w sumie jest największa zaletą tej wielowątkowości – ich dobre połączenie, wyważenie w odpowiednich proporcjach, nie kradnięcie nie potrzebnie czasu ekranowego. Pozostaje mieć tylko nadzieje, że ta formuła nie ulegnie nagle wykolejeniu, bo jak to się mawia: co za dużo, to nie zdrowo.
[image-browser playlist="597647" suggest=""]
©2012 Showtime
Dexter w 7. sezonie zdecydowanie nie traci formy, a utrzymuje naprawdę wysoki poziom. I mimo, że są proponowane zupełnie nowe rozwiązania fabularne, zupełnie inne niż poprzednich odsłonach, to nie przeszkadza. Naszego sympatycznego mordercę dalej ogląda się z przyjemnością i czeka z niecierpliwością na kolejne odcinki, tym bardziej, że naprawdę trudno przewidzieć, w jakim miejscu zakończy się obecny sezon. Zdecydowanie, Dexter jest jednym z niewielu seriali, które warto oglądać pomimo upływu lat!
Ocena: 8/10