Diabeł wcielony przenosi nas do świata rządzonego przez przemoc, nienawiść i wszelkiego rodzaju patologie. Świata, w którym religia pełni rolę opium dla mas: daje ludziom ukojenie, ale przy okazji otumania i odbiera człowieczeństwo. Wkraczamy w rzeczywistość, w której każdy dzień przynosi nowe cierpienie, a szczęście jest niczym ulotny promyk słońca, wychylający się na sekundę spod złowrogich cumulusów. Realia Diabła wcielonego są z jednej strony odpychające, z drugiej fascynujące. Jak głęboko twórcy wejdą w ludzkie udręczenie? Czy będą mieli odwagę spojrzeć w otchłań kryjącą się w krwawiących sercach zdesperowanych ludzi? Odpowiedzi na te pytania padają już w pierwszym akcie filmu, kiedy to poznajemy Willarda Russella podejmującego niekonwencjonalne, ale też maniakalne kroki w celu uratowania żony przed śmiercią. W ślad za nim podąża dorastający syn, który do końca życia zapamięta przerażające wydarzenia z dzieciństwa. Na kolejnych etapach podróży przez życie mieszkańców amerykańskiej prowincji spotykamy seryjnego mordercę będącego w dziwacznej relacji z prostytutką, zepsutego policjanta, popadającego w szaleństwo wędrownego grajka i w końcu kaznodzieję, któremu bliżej do piekła niż do nieba. Losy postaci krzyżują się, zazębiają i przenikają w najmniej oczekiwanych momentach. Wszystko jest ze sobą powiązane, mimo że każdy z bohaterów ma swój własny, autonomiczny i nieszczęśliwy wątek. Diabeł wcielony pokazuje wycinek z amerykańskiej historii, korzystając z narracji znamiennej dla dzieł pokroju Sto lat samotności Gabriela Garcíi Márqueza. Poznajemy kolejne pokolenia mieszkańców pewnego regionu. Mimo że ludzie przychodzą i odchodzą, świat ich otaczający pozostaje niezmienny. Brutalny, nieprzyjazny, katorżniczy. Rzeczywistość, z którą zmagał się ojciec, czeka również na jego syna. Cierpienia matki przemienią się w ból jej córki. Koło się zazębia i tak właśnie biegnie życie na amerykańskiej prowincji. Paliwo tej codziennej beznadziei stanowi religia, którą autorzy uczynili jednym z głównych bohaterów opowieści. Biedni i prości ludzie widzą w wierze ratunek przed otaczającym ich bestialstwem. W rzeczywistości stanowi ona kolejną pułapkę czekającą na słabych i potrzebujących. To w Kościele kryją się najbardziej drapieżne wilki w owczych skórach. Diabeł wcielony ma bardzo pesymistyczny ton. Trudno tu szukać motywów lekkich i humorystycznych. W niektórych momentach pojawia się groteska i karykatura, jednak nie prowadzą one do rozluźnienia atmosfery, a wręcz przeciwnie – zagęszczają ją w dość niepokojący sposób. Całość chwilami może przywodzić na myśl serial To wiem na pewno, w którym również ze świeczką było szukać fabularnych przebłysków słońca. Tym, co może razić niektórych widzów, jest poszatkowana narracja. Opowieść rzeczywiście nie jest linearna, a reżyser zmienia wątki jak rękawiczki. Widać, że twórcy zmagali się z pierwowzorem literackim, który stanowił wielkie wyzwanie dla filmowców. Początkujący widz może poczuć się znużony takim prowadzeniem historii, ale ktoś przyzwyczajony do złożonych narracji raczej nie pogubi się w opowieści. Wręcz przeciwnie – nagromadzenie wydarzeń i postaci, które co rusz się przeplatają i zespalają, daje pewną satysfakcję poznawczą. Świadomość, że obcujemy z niebagatelnym dziełem, które działa należycie zarówno pod względem treści, jak i formy.
fot. materiały prasowe/Netflix
+2 więcej
Diabeł wcielony aktorstwem stoi. Nie ma wątpliwości, że największą siłą filmu są interpretacje artystów obsadzonych w najważniejszych rolach. Wykonawcy, którzy do tej pory dali się poznać jako odtwórcy w naszpikowanych efektami specjalnymi blockbusterach, udowadniają, że miejsce w hollywoodzkim panteonie zajmują całkowicie zasadnie. Tom Holland, Robert Pattinson, Sebastian Stan, Bill Skarsgård i Jason Clarke tworzą absolutnie zachwycające kreacje. Nie mamy tu do czynienia z występami, które dominują opowieść – oprócz Hollanda, każdy z aktorów dostaje do odegrania jedynie epizod. Mimo to, ich występy zapadają w pamięć i doskonale wpasowują się w duszny klimat Diabła wcielonego. Nie ma tu śladu po przyjacielskim Spider-Manie czy potężnym Batmanie. W ich miejsce pojawiają się udręczeni i cierpiący ludzie będący niewolnikami swoich emocji i namiętności. Diabeł wcielony to obraz mroczny, pesymistyczny i nieprzyjemny. Jest to również sugestywny portret Ameryki lat pięćdziesiątych, która wciąż walczyła z patologią ksenofobii i zacofania. Ton opowieści z pewnością dla wielu widzów okaże się zbyt przytłaczający, ale jest coś hipnotycznego i fascynującego w zagłębianiu się w ludzką degrengoladę. Wisienkę na torcie stanowią kreacje aktorskie, które pięknie ubarwiają tę niepokojącą opowieść. Szaleńcze szarże Roberta Pattinsona, pochmurne spojrzenie Toma Hollanda czy grymasy napięcia na twarzy Sebastiana Stana – dla takich momentów ten film powinni obejrzeć wszyscy pasjonaci kina.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj