Diabeł wcielony - recenzja filmu
Diabeł wcielony jest ekranizacją dobrze ocenianej książki Donalda Raya Pollocka pod tym samym tytułem. Opowieść skupia się na degrengoladzie amerykańskiej prowincji w okresie pomiędzy zakończeniem II wojny światowej a interwencją w Wietnamie.
Diabeł wcielony jest ekranizacją dobrze ocenianej książki Donalda Raya Pollocka pod tym samym tytułem. Opowieść skupia się na degrengoladzie amerykańskiej prowincji w okresie pomiędzy zakończeniem II wojny światowej a interwencją w Wietnamie.
Diabeł wcielony przenosi nas do świata rządzonego przez przemoc, nienawiść i wszelkiego rodzaju patologie. Świata, w którym religia pełni rolę opium dla mas: daje ludziom ukojenie, ale przy okazji otumania i odbiera człowieczeństwo. Wkraczamy w rzeczywistość, w której każdy dzień przynosi nowe cierpienie, a szczęście jest niczym ulotny promyk słońca, wychylający się na sekundę spod złowrogich cumulusów. Realia Diabła wcielonego są z jednej strony odpychające, z drugiej fascynujące. Jak głęboko twórcy wejdą w ludzkie udręczenie? Czy będą mieli odwagę spojrzeć w otchłań kryjącą się w krwawiących sercach zdesperowanych ludzi?
Odpowiedzi na te pytania padają już w pierwszym akcie filmu, kiedy to poznajemy Willarda Russella podejmującego niekonwencjonalne, ale też maniakalne kroki w celu uratowania żony przed śmiercią. W ślad za nim podąża dorastający syn, który do końca życia zapamięta przerażające wydarzenia z dzieciństwa. Na kolejnych etapach podróży przez życie mieszkańców amerykańskiej prowincji spotykamy seryjnego mordercę będącego w dziwacznej relacji z prostytutką, zepsutego policjanta, popadającego w szaleństwo wędrownego grajka i w końcu kaznodzieję, któremu bliżej do piekła niż do nieba. Losy postaci krzyżują się, zazębiają i przenikają w najmniej oczekiwanych momentach. Wszystko jest ze sobą powiązane, mimo że każdy z bohaterów ma swój własny, autonomiczny i nieszczęśliwy wątek.
Diabeł wcielony pokazuje wycinek z amerykańskiej historii, korzystając z narracji znamiennej dla dzieł pokroju Sto lat samotności Gabriela Garcíi Márqueza. Poznajemy kolejne pokolenia mieszkańców pewnego regionu. Mimo że ludzie przychodzą i odchodzą, świat ich otaczający pozostaje niezmienny. Brutalny, nieprzyjazny, katorżniczy. Rzeczywistość, z którą zmagał się ojciec, czeka również na jego syna. Cierpienia matki przemienią się w ból jej córki. Koło się zazębia i tak właśnie biegnie życie na amerykańskiej prowincji. Paliwo tej codziennej beznadziei stanowi religia, którą autorzy uczynili jednym z głównych bohaterów opowieści. Biedni i prości ludzie widzą w wierze ratunek przed otaczającym ich bestialstwem. W rzeczywistości stanowi ona kolejną pułapkę czekającą na słabych i potrzebujących. To w Kościele kryją się najbardziej drapieżne wilki w owczych skórach.
Diabeł wcielony ma bardzo pesymistyczny ton. Trudno tu szukać motywów lekkich i humorystycznych. W niektórych momentach pojawia się groteska i karykatura, jednak nie prowadzą one do rozluźnienia atmosfery, a wręcz przeciwnie – zagęszczają ją w dość niepokojący sposób. Całość chwilami może przywodzić na myśl serial To wiem na pewno, w którym również ze świeczką było szukać fabularnych przebłysków słońca. Tym, co może razić niektórych widzów, jest poszatkowana narracja. Opowieść rzeczywiście nie jest linearna, a reżyser zmienia wątki jak rękawiczki. Widać, że twórcy zmagali się z pierwowzorem literackim, który stanowił wielkie wyzwanie dla filmowców. Początkujący widz może poczuć się znużony takim prowadzeniem historii, ale ktoś przyzwyczajony do złożonych narracji raczej nie pogubi się w opowieści. Wręcz przeciwnie – nagromadzenie wydarzeń i postaci, które co rusz się przeplatają i zespalają, daje pewną satysfakcję poznawczą. Świadomość, że obcujemy z niebagatelnym dziełem, które działa należycie zarówno pod względem treści, jak i formy.
Diabeł wcielony aktorstwem stoi. Nie ma wątpliwości, że największą siłą filmu są interpretacje artystów obsadzonych w najważniejszych rolach. Wykonawcy, którzy do tej pory dali się poznać jako odtwórcy w naszpikowanych efektami specjalnymi blockbusterach, udowadniają, że miejsce w hollywoodzkim panteonie zajmują całkowicie zasadnie. Tom Holland, Robert Pattinson, Sebastian Stan, Bill Skarsgård i Jason Clarke tworzą absolutnie zachwycające kreacje. Nie mamy tu do czynienia z występami, które dominują opowieść – oprócz Hollanda, każdy z aktorów dostaje do odegrania jedynie epizod. Mimo to, ich występy zapadają w pamięć i doskonale wpasowują się w duszny klimat Diabła wcielonego. Nie ma tu śladu po przyjacielskim Spider-Manie czy potężnym Batmanie. W ich miejsce pojawiają się udręczeni i cierpiący ludzie będący niewolnikami swoich emocji i namiętności.
Diabeł wcielony to obraz mroczny, pesymistyczny i nieprzyjemny. Jest to również sugestywny portret Ameryki lat pięćdziesiątych, która wciąż walczyła z patologią ksenofobii i zacofania. Ton opowieści z pewnością dla wielu widzów okaże się zbyt przytłaczający, ale jest coś hipnotycznego i fascynującego w zagłębianiu się w ludzką degrengoladę. Wisienkę na torcie stanowią kreacje aktorskie, które pięknie ubarwiają tę niepokojącą opowieść. Szaleńcze szarże Roberta Pattinsona, pochmurne spojrzenie Toma Hollanda czy grymasy napięcia na twarzy Sebastiana Stana – dla takich momentów ten film powinni obejrzeć wszyscy pasjonaci kina.
Poznaj recenzenta
Wiktor FiszDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat