Kurtałka, czyli Cuffy Lambkin, to siedemdziesięciojednoletni wdowiec, alkoholik, weteran wielu chorób i operacji, diakon Kościoła Pięciu Końców, a przede wszystkim stały element krajobrazu Cause, dzielnicy Brooklynu niegdyś zamieszkanej przez Włochów, a od dłuższego czasu będącej siedzibą szukających w Nowym Jorku lepszego życia czarnych przybyszy z Południa. Względna stabilność życia w Cause ulega zachwianiu pewnego wrześniowego popołudnia 1969 roku, kiedy łagodny jak owieczka Kurtałka strzela przy wielu świadkach do dziewiętnastoletniego Deemsa Clemensa, dawniej utalentowanego baseballisty, a od jakiegoś czasu szybko awansującego w przestępczej hierarchii dilera narkotyków. Cała sytuacja wydaje się dość absurdalna. Kurtałka raczej lubił młodego Deemsa, nigdy nie mieszał się w działalność przestępczą. Co więcej, nawet nie zdaje sobie sprawy ze swojego czynu. Wszystko to nie zmienia faktu, że oddany strzał ma poważne konsekwencje – dla przyjaciół Kurtałki, społeczności Kościoła Pięciu Końców, nowojorskiej policji i miejskich gangsterów. Ujawnia dawne i nowe konflikty, skrywane romanse czy marzenia o romansach, a nawet tajemnice dotyczące ukrytych w okolicy skarbów (albo pojawiających się w okolicy w zaiste cudowny sposób dostaw pysznego sera).
Diakon kontra King Kong, wydana w serii Echa powieść Jamesa McBride’a, przedstawia bogatą, kolorową panoramę postaci, czasami graniczących z karykaturami, ale zawsze pokazywanych z czułością. Kurtałka rozmawia regularnie ze swoją dawno zmarłą żoną, Hettie, tytułowy King Kong to pędzona przez jednego z jego znajomych whisky, a kościół jest miejscem plotek, śpiewów, muzyki, flirtów – i od czasu do czasu nawet modlitwy. Slapstickową atmosferę powieściowego Cause ożywia dynamiczny język, wirtuozersko przetworzony na polski przez Tomasza S. Gałązkę. Książkowi Brooklińczycy popełniają błędy, mówią naturalnie, często błyskotliwie; niektóre z powiedzeń wpadają w ucho na długo po lekturze. Słoniu, Pierna Kiełbacha, siostra Bum-Bum czy Odpad Washington to nie mogą być postaci posługujące się nudną, monotonną polszczyzną.
Źródło: Echa
Wspomniane wcześniej zagadki bywają dość banalne, ale nie przeszkadza to szczególnie w lekturze, zwłaszcza że zdają się odgrywać boczną rolę w porównaniu z prezentowaną przez McBride’a komedią charakterów, a akcję napędza głównie zamieszanie wokół Kurtałki. Pierwsza wydana w Polsce powieść amerykańskiego autora ma wyraźnie lżejszy ton niż wcześniejsze książki z serii, choć opowiada o rzeczywistości nie zawsze wesołej i niepozbawionej problemów. Wraz ze wspomnianym już wyżej tłumaczem polskiego wydania McBride zapewnia czytelnikom inteligentną rozrywkę. A jeśli daje przy tym okazję do zastanowienia się nad naturą ludzkiej tęsknoty za miłością i szczęściem rozumianymi na bardzo różne sposoby, to tym lepiej.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj