W nowych odcinkach serialu Dickinson twórcy postanowili wprowadzić wiele abstrakcyjnych, czasem psychodelicznych elementów, które bardzo dobrze zadziałały w produkcji. Pomysł na uczynienie Emily niewidzialną dla reszty, aby mogła zmierzyć się ze swoją sławą, był znakomity w swojej prostocie. Trochę przypominało mi to Opowieść wigilijną, chociaż w tym wypadku Emily mierzyła się tylko z aktualnym momentem swojej chwilowej sławy. Bardzo dobrze przeprowadzono bohaterkę przez tę kwestię, od początkowej euforii związanej z publikacją jej wiersza, przez pierwsze zetknięcie się z krytyką, po swoiste znużenie popularnością, która nie trwała przecież długo. Świetnie oglądało się te zmiany.
Tak naprawdę dostaliśmy całą masę takich przedziwnych, abstrakcyjnych momentów, które w wielu produkcjach nie pasowałyby do historii, jednak w tym wypadku znakomicie się z nią przeplatały. Nawet w wielu sytuacjach decydują o wyjątkowości danej sceny. Zabawa w stodole doskonale kontrastuje z chęcią sławy Emily i wpływa na jej przemianę. Spotkanie Dickinson z przyjacielem Austina, którego widziała w wizjach, daje bohaterce spojrzenie z innej perspektywy na swoją rolę. Jednak wśród wszystkich przedziwnych momentów najbardziej podobał mi się gościnny występ Nicka Krolla, który zaliczył fantastyczny występ gościnny jako Edgar Allan Poe. Scena jego rozmowy z Emily na temat sławy była bardzo dobrze napisana, ale przede wszystkim Kroll i Hailee Steinfeld grająca Dickinson, doskonale potrafili podać ten dialog z humorem i emocjami.
Ścieżka dźwiękowa w tym serialu jest czymś, do czego twórcy przywiązują ogromną wagę. Nowe odcinki udowodniły, że dobranie odpowiednich utworów do produkcji to prawdziwa sztuka. I tak w omawianych epizodach twórcy po raz kolejny doskonale ułożyli warstwę muzyczną. Prosta popowa piosenka sprawia, że przygotowanie herbaty i posiłku przez Panią Dickinson staje się czystą poezją. Rapowy kawałek świetnie zgrywa się z sekwencją zabawy w stodole. Rockowy utwór nadaje dodatkową, humorystyczną warstwę scenie erotycznego tańca Lavinii. Po prostu twórcy doskonale operują muzyką, która jest nie przymusowym dodatkiem do serialu, a równorzędnym aktorem, elementem ubogacającym poszczególne momenty. Za to ogromny plus.
Liczyłem, że w nowych odcinkach przekonam się do wątku Sue. Jednak tak się nie stało. Momentami ta bohaterka jest po prostu nijaka, nawet w bardzo emocjonalnych scenach rozmowy z Mary. Nie mogę jak na razie po prostu odzyskać sympatii do niej, bo jej rozterki biją w oczy sztucznością. Natomiast przekonałem się do Austina, bohatera, którego niekoniecznie lubiłem w 1. sezonie. W nowych odcinkach prezentuje się równie dobrze jak Emily. Twórcy doskonale przedstawili jego metamorfozę w godnego zaufania człowieka, a Adrian Enscoe świetnie oddał emocje targające jego postacią, co widać choćby w scenie rozmowy o zdradzie Sue z Samem i dziecku, które straciła jego żona.
Nowe odcinki Dickinson potwierdzają bardzo dobry poziom 2. sezonu . Świetne aktorstwo, doskonałe pomysły realizacyjne i znakomicie dobrana ścieżka dźwiękowa. Ode mnie 9/10