Wciąż nie mogę się nadziwić, jaki koktajl emocjonalny serwują nam twórcy serialu Dickinson. Dobitnie pokazują to nowe odcinki. Mamy w nich momenty, w których możemy się szczerze zaśmiać, wzruszyć, zdziwić. Bardzo podoba mi się to, że scenarzyści potrafią rozładować nawet najbardziej smutną, podniosłą czy mroczną chwilę specyficznym rodzajem humoru; dodajmy - bardzo inteligentnym. Doskonale widać to choćby w scenie, w której ojciec Emily jest strofowany za opowiadanie się po drugiej stronie konfliktu w wojnie domowej, gdy nagle wszystkim wokół przypomina się o jego urodzinach. Inna sekwencja to ta, gdy Henry rozmawia ze swoim oddziałem byłych niewolników o poważnych sprawach, by za chwilę wrzucić w to wszystko motyw z Michaelem Jordanem. Twórcy naprawdę subtelnie i w punkt podają humorystyczne elementy, aby nie popsuć powagi sceny. To również pięknie pokazuje, że scenarzyści znaleźli balans między mrocznymi, ciężkimi momentami a tymi lżejszymi i bardziej komediowymi. Mamy zatem wizytę Emily w szpitalu polowym. Za chwilę twórcy wrzucają sekwencję z imprezą, na której poruszane są kwestie poezji bohaterki. Później dostajemy lekką i wzruszającą scenę wspólnych śpiewów rodziny Dickinsonów, która przeradza się w wielką kłótnię. Takich przykładów mógłbym podać jeszcze kilka. Nowe epizody serialu Apple pokazują, jak mroczna strona historii, która jest silna w 3. sezonie, wspaniale przeplata się z bardziej pogodnym, pełnym nadziei i humoru obliczem produkcji. Nie ma przechodzenia ze skrajności w skrajność.
fot. Apple TV+
Nowe docinki miały wiele mocnych momentów, które zapowiadają się niezwykle ciekawie. Bardzo podobał mi się wątek dotyczący wspomnianego oddziału byłych niewolników, którymi dowodzi Henry. Mimo że został zaledwie nakreślony, to jestem bardzo ciekaw, jak rozwinie się w kolejnych epizodach. Po raz kolejny Austin miał naprawdę mocną scenę - przemowa, w której opowiadał o rozpoczęciu nowego etapu życia, rozwodzie z Sue i założeniu własnej kancelarii, była świetnie napisana i przekazana w punkt. Relacja Emily i Sue weszła na kolejny etap, który okazał się interesujący. W tym wszystkim Hailee Steinfeld nadal znakomicie spisuje się jako główna bohaterka - pokazuje raz po raz jakieś nowe oblicze swojej postaci. Jest wyzwoloną artystką, córką, która stara się połączyć rodzinę, i zranioną kobietą.  W omawianych epizodach otrzymaliśmy również bardzo dobre występy gościnne. Zosia Mamet jako Louisa May Alcott po raz kolejny wprowadziła do produkcji masę niewymuszonego czarnego humoru i sarkazmu, którym mogłaby obdarować kilka postaci. Świetnie sprawdziła się jako bohaterka będąca w pewnej kontrze do otaczającej jej sytuacji, czyli służby w szpitalu polowym. To samo tyczy się Walta Whitmana, w którego wcielił się Billy Eichner. Sceny z jego udziałem były mocno przerysowane, pokazane w krzywym zwierciadle, jednak w dobrym tego słowa znaczeniu. Eichner szarżował ze swoją kreacją, ale akurat w konwencji zaproponowanej przez serial to się sprawdziło. Sceny z odwiedzinami rannych żołnierzy to prawdziwe złoto. Dickinson w nowych odcinkach udowadnia, że to jeden z lepszych seriali ostatnich lat. Świetne aktorstwo, doskonały balans między dramatem a komedią oraz bardzo dobrze napisane dialogi sprawiają, że nowe epizody stoją na bardzo wysokim poziomie. 
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj