Serial Dickinson ujawnił mroczne oblicze głównej bohaterki. Hailee Steinfeld znów udowadnia, że w każdej odsłonie czuje się znakomicie - nieważne, czy trzeba grać w humorystycznej scenie, czy pokazać bardziej emocjonalną stronę bohaterki,  czy nawet odrobinę szaleństwa. Nowe odcinki pięknie ukazały smutek, w którym powoli zatapia się Emily. Twórcy bardzo dobrze wykorzystali oniryczne, metafizyczne elementy. Zaprezentowali inspirowaną Boską komedią Dantego sekwencję, w której Emily wchodzi do swojej własnej wersji piekła. Świetnie pomogła ona w zetknięciu się pełnego nadziei i optymizmu oblicza poetki z losem, który może zgotować swoim najbliższym przez własne życiowe wybory. Ciągle nie mogę wyjść z podziwu, jak twórcy produkcji potrafią utrzymywać mocno słodko-gorzki stan, zachowując idealny balans między smutnymi a bardziej humorystycznymi, pełnymi radości elementami. Ba, w wielu scenach doskonale miksują mrok z pozytywnymi aspektami. Idealnym tego przykładem jest scena imprezy i pożegnania George'a, który wyrusza na wojnę. Podniosły, bardzo pompatyczny moment rozmowy o wojnie jest za chwilę tonowany montażem wesołej zabawy, by później znowu wejść w smutny moment rozmowy na poważne tematy. Twórcy jeszcze kończą wszystko pełnym nadziei odczytaniem wiersza przez Emily. Scenariuszowo oferowany jest prawdziwy emocjonalny rollercoaster, jednak jego poszczególne elementy współgrają ze sobą i nie sprawiają, że ta kolejka kiedykolwiek wypadnie z torów.
fot. Apple TV+
Bardzo ważnym elementem nowych odcinków była relacja Emily z jej ojcem. Poetka nie do końca zdaje sobie sprawę, że powoli zamienia się w swojego ojca. Jednak najbardziej emocjonalna była scena w czasie spisywania testamentu Pana Dickinsona. Steinfeld była w niej genialna aktorsko - idealnie przekazała całą gorycz, którą miała w sobie jej postać. Przy okazji przez pryzmat relacji Emily i jej ojca twórcy pięknie przedstawili temat wszelkich słabych stron i idiotyzmów patriarchatu, ponieważ najbardziej dojrzałą osobą, która trzeźwo patrzy na świat, okazała się właśnie Emily. Warto zaznaczyć, że nowe odcinki nie są otwartą krytyką tego systemu społecznego. W krzywym zwierciadłe pokazano, jak absurdalne mogą być poszczególne elementy składające się na wspomniany ustrój. Trochę zabrakło mi natomiast wątku Henry'ego i oddziału czarnoskórych żołnierzy. Tak naprawdę pojawił się jedynie w dwóch scenach - wizji Emily (swoją drogą, pomysł na realizację sceny bitwy był naprawdę dobry) i rozmowie z Higginsonem po potyczce. Szkoda, że twórcy nie dali im więcej czasu, ponieważ jest to ciekawy element fabuły. Mam nadzieję, że scenarzyści powrócą do niego w finale. Nie zmienia to faktu, że omawiane epizody Dickinson były bardzo dobre pod względem aktorskim, humorystycznym i emocjonalnym. Szczerze polecam!
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj