W Death of the Outsider kierujemy poczynaniami sympatycznej Billie Lurk, która stara się pomóc swemu zmęczonemu życiem i trapionemu problemami mentorowi z przeszłości, Daudowi, bardzo dobrego znajomego z części pierwszej gry. Daud pała żądzą zemsty na tym, od którego to wszystko się zaczęło. Z uwagi na podupadający stan zdrowia próbie podjęcia się zabicia Odmieńca podejmuje się bohaterka samodzielnego rozszerzenia do Dishonored 2. Czy jej się to uda? Zagrajcie, żeby się przekonać, bo naprawdę warto.

Nowy bohater – nowe moce

Arkane Stuios nauczyło nas, że oddając w ręce graczy kolejne grywalne postacie, otrzymujemy też nowe moce, z których możemy korzystać. Nie inaczej, jest w przypadku panny Lurk, chociaż w pierwszej misji gramy jako człowiek, który niczym szczególnym się nie wyróżnia, to już w kolejnych dostajemy możliwość korzystania z podobnych zdolności, jakie posiadają osoby naznaczone znakiem Odmieńca. Wtedy tak naprawdę rozpoczyna się prawdziwa gra. Na przestrzeni pięciu misji, jakie przygotowali twórcy, przyjdzie nam korzystać ze wszystkich dobrodziejstw, jakie oferują nadludzkie możliwości Billie Lurk. Zdecydowanie najczęściej korzystać będziemy z umiejętności nazwanej Displace (Przeniesienie - w polskiej wersji), polega ona mniej więcej na tym samym, co Blink w poprzednich odsłonach. Dzięki niej wejście na wyżej położone elementy infrastruktury nie stanowić będzie problemu. Oczywiście wszystko ma swoją granicę i nie inaczej jest tutaj. Oprócz limitowanego zasięgu, korzystanie z mocy, także tej, pożera energię. Kolejną mocą, jaką obdarzono Billie, jest Foresight (Wejrzenie w polskiej wersji). Podobne do Dark Vision, ale w moim odczuciu znacznie lepsze. A to z tego względu, że teraz trzeba samemu z wykorzystaniem tej mocy, naznaczać przeciwników. Dzięki temu będziemy „widzieli”, gdzie aktualnie patrzą oraz jakimi ścieżkami się poruszają. Foresight można łączyć także z Displace, co stwarza ciekawe możliwości cichej eliminacji wroga. Ostatnią ze specjalnych umiejętności bohaterki jest Semblance (Podobieństwo w rodzimej wersji językowej). Umiejętność ta polega na kradzieży wyglądu napotkanych postaci. Dzięki temu podszywając się pod strażnika łatwiej będzie przejść niezauważonym w głąb lokacji. Chociaż mocy jest mało, a dokonywać ich modyfikacji nie można, to zabawa z tym, co gra oferuje, jest i tak przednia. Jedynym modyfikatorem rozgrywki, jaki jest dostępny, to kościane amulety, które działają na takiej samej zasadzie, jak w Dishonored i Dishonred 2.

Małe zmiany

Nowe moce to nie jedyne nowości, jakie znajdziemy w Dishonored: Death of the Outsider. Przede wszystkim brakuje fiolek z mroczną energią potrzebną do korzystania z mocy. Tutaj w całości się ona regeneruje do pełna. Wystarczy tylko trochę odczekać i znów można jej używać. Drugą istotną zmianą jest całkowita rezygnacja z systemu chaosu. Sposób gry w tej części nie wpływa na całokształt otaczającego nas świata gry. Możemy więc mordować do woli, bez obawy, że zwiększy to poziom chaosu. Oczywiście spłyca to rozgrywkę, bo Dishonored rozpatrywane jest jako jedna z lepszych skradanek w historii gier. Jedno jednak nie wyklucza drugiego. Chcąc grać skradankowo, możemy zbliżać się do wrogów i  ogłuszać ich, zamiast zabijać, a następnie odstawiać w ustronne miejsce, gdzie szwendający się po lokacji przeciwnicy nie zauważą nieprzytomnego kompana. Niemniej system chaosu powinien pozostać nietknięty, wtedy byłoby to wyzwanie, teraz jest tylko opcja, która nie zmienia dosłownie niczego. Ostatnią nowością są kontrakty. Jakoś trzeba zarobić na nowy sprzęt prawda? Billie nie śmierdzi groszem, więc bierze płatne zlecenia. Te są różne, od zniszczenia receptury i trunku wytworzonego na jej podstawie, po zniknięcie konkretnych ludzi. Samo morderstwo nie zawsze w chodzi w grę. Czasami trzeba posunąć się do wymyślnych aktów, które np. wskazują na samobójstwo. W każdej z dostępnej misji mamy kilka takich zadań do wykonania, które są całkowicie opcjonalne. Warto jednak je wykonywać, chociażby z prozaicznego punktu widzenia – wzbogacenia się.

Więcej dobra

Dishonored: Death of the Outsider jest miłym powrotem do Karnaci. Lokacje, które zwiedzamy są pieczołowicie odwzorowane w specyficznym klimacie całej serii. Nie macie co się łudzić, takiego majstersztyku architektonicznego, jak lokacja zegarmistrza w Dishonored 2 nie znajdziecie, ale poziom wysoki został utrzymany. Pokuszono się natomiast o większe ożywienie samego miasta. Już nie tylko strażników czy rzezimieszków można tam spotkać. Są ludzie, zwykli ludzie, którzy potrafią gdzieś na balkonie się zabawić z butelką wina czy dwoma. Przechadzają się po ulicach, rozmawiają ze sobą i komentują. Z graficznego punktu widzenia jest dobrze, a pikanterii dodaje obecność w grze Michaela Madsena, który podkłada swój głos pod postać Dauda. Gra oferuje także aktywność po zakończeniu przygody. Pojawia się opcja Nowej Gry +, w której możemy korzystać z mocy, jakie były dostępne dla Emili i Corvo w Dishonored 2. Coś takiego z pewnością wpłynie na prowadzenie rozgrywki. Jest też możliwość dowolnego modyfikowania poziomu trudności włączając to i owo w ustawieniach.
źródło: Bethesda
+9 więcej
Nowa produkcja Arkane Studio to więcej tego samego dobra, które dobrze znamy. Samodzielny dodatek nie trzyma poziomu „dwójki”, ale to nic złego. Sam w sobie jest znakomity. To w połączeniu z jakością i długością rozgrywki oraz adekwatną ceną, sprawia, że Dishonored: Death of the Outsider jest jedną z lepszych tegorocznych produkcji. PLUSY: + ciekawa bohaterka i jej relacja z Daudem, + mimo wszystko skradanka, + nowe moce, + kontrakty. MINUSY: – rezygnacja z chaosu, – krótka, jeśli ktoś nie lubi skradanek.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj