DMZ. Strefa zdemilitaryzowana przenosi nas do Nowego Jorku, gdzie szerzy się wojna, chaos i anarchia. A jednak widać tu promyki nadziei.
Stany Zjednoczone ogarnęła wojna domowa, a linia frontu przebiega obecnie przez Nowy Jork. Manhattan stał się strefą sporną, teoretycznie zdemilitaryzowaną, a w praktyce miejscem rywalizacji walczących frakcji. Gdzieś w tym wszystkim zapomniano o ludziach, którzy pozostali na wyspie i starają się przetrwać w nowych, niesprzyjających warunkach.
W te realia wkracza nieopierzony dziennikarz: miał być popychadłem na usługach reporterskiej gwiazdy i jego ekipy, ale na skutek wypadku zostaje jedynym ocalałym w strefie zdemilitaryzowanej. Początkowo przerażony, z czasem zaczyna się coraz lepiej orientować w niuansach nowej rzeczywistości i dostarczać wartościowe materiały. Jego pozycja staje się na tyle silna, że zaczyna przyciągać uwagę władz, które chcą go wykorzystać do własnych celów.
Komiks ma trzy oblicza. W pierwszym śledzimy ewolucję bohatera, od żółtodzioba po reportera wojennego pełną gębą; a może nawet kogoś więcej. Rozumie on, że jego obowiązkiem nie jest tylko suche przedstawianie faktów, ale zaangażowanie i naświetlanie prawdy, nawet jeśli jest niewygodna. Druga twarz albumu to pokazanie jak funkcjonuje społeczność Manhattanu, ile jest w niej różnych frakcji i tajemnic. To chyba najbardziej interesujący aspekt, a jednocześnie najmniej realistyczny, jeśli się weźmie pod uwagę czas izolacji wyspy. Wreszcie trzecia sprawa, czyli konflikt zbrojny: cały czas obecny, wpływający na bohaterów, ale jednocześnie pozostawiony w niedopowiedzeniu. Wiemy że jest, nie wiemy za specjalnie, co się za nim kryje.
Przy tym wszystkim należy dodać, że
Brian Wood serwuje w tym komiksie sporo akcji. Młody reporter raz po raz wciągany jest w dramatyczne wydarzenia, a ostatnia (i najdłuższa) historia w pierwszej części
DMZ to już niemal thriller wojenny. Scenarzyście udało się wyłapać idealne proporcje między kreacją a akcją. Pomaga mu w tym
Riccardo Burchielli, którego grafiki nadają dynamiki i klimatu; uzupełniają też to, czego nie da się przekazać słowami.
DMZ. Strefa zdemilitaryzowana jest opowieścią interesującą, ale jednocześnie mającą jedną zasadniczą wadę: pewną wtórność. Nie tak dawno Egmont wydawał serię
Transmetropolitan, z którą seria Wooda ma bardzo wiele wspólnego. Sztafaż jest inny, okoliczności również, ale ogólne przesłanie pozostaje takie samo. To opowieść o dziennikarzu chcącym ukazywać prawdę, pięknie wyrastającym pośród ruin (w przenośni i dosłownie), zestawieniu zwykłych ludzi z bezwzględnością ambicji i władzy. Gdyby nie te powiązania ocena mogłaby być wyższa: a tak pozostaje poczucie deja vu z młodszym bratem Pająka Jeruzalema w roli głównej. Jednakże jest nadzieja, że w następnych tomach Wood podąży własną drogą – wszak przedstawione realia chyba będą to wymuszać.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h