DMZ. Strefa zdemilitaryzowana. Tom 1 - recenzja komiksu
Data premiery w Polsce: 22 stycznia 2020DMZ. Strefa zdemilitaryzowana przenosi nas do Nowego Jorku, gdzie szerzy się wojna, chaos i anarchia. A jednak widać tu promyki nadziei.
DMZ. Strefa zdemilitaryzowana przenosi nas do Nowego Jorku, gdzie szerzy się wojna, chaos i anarchia. A jednak widać tu promyki nadziei.
Stany Zjednoczone ogarnęła wojna domowa, a linia frontu przebiega obecnie przez Nowy Jork. Manhattan stał się strefą sporną, teoretycznie zdemilitaryzowaną, a w praktyce miejscem rywalizacji walczących frakcji. Gdzieś w tym wszystkim zapomniano o ludziach, którzy pozostali na wyspie i starają się przetrwać w nowych, niesprzyjających warunkach.
W te realia wkracza nieopierzony dziennikarz: miał być popychadłem na usługach reporterskiej gwiazdy i jego ekipy, ale na skutek wypadku zostaje jedynym ocalałym w strefie zdemilitaryzowanej. Początkowo przerażony, z czasem zaczyna się coraz lepiej orientować w niuansach nowej rzeczywistości i dostarczać wartościowe materiały. Jego pozycja staje się na tyle silna, że zaczyna przyciągać uwagę władz, które chcą go wykorzystać do własnych celów.
Komiks ma trzy oblicza. W pierwszym śledzimy ewolucję bohatera, od żółtodzioba po reportera wojennego pełną gębą; a może nawet kogoś więcej. Rozumie on, że jego obowiązkiem nie jest tylko suche przedstawianie faktów, ale zaangażowanie i naświetlanie prawdy, nawet jeśli jest niewygodna. Druga twarz albumu to pokazanie jak funkcjonuje społeczność Manhattanu, ile jest w niej różnych frakcji i tajemnic. To chyba najbardziej interesujący aspekt, a jednocześnie najmniej realistyczny, jeśli się weźmie pod uwagę czas izolacji wyspy. Wreszcie trzecia sprawa, czyli konflikt zbrojny: cały czas obecny, wpływający na bohaterów, ale jednocześnie pozostawiony w niedopowiedzeniu. Wiemy że jest, nie wiemy za specjalnie, co się za nim kryje.
Przy tym wszystkim należy dodać, że Brian Wood serwuje w tym komiksie sporo akcji. Młody reporter raz po raz wciągany jest w dramatyczne wydarzenia, a ostatnia (i najdłuższa) historia w pierwszej części DMZ to już niemal thriller wojenny. Scenarzyście udało się wyłapać idealne proporcje między kreacją a akcją. Pomaga mu w tym Riccardo Burchielli, którego grafiki nadają dynamiki i klimatu; uzupełniają też to, czego nie da się przekazać słowami.
DMZ. Strefa zdemilitaryzowana jest opowieścią interesującą, ale jednocześnie mającą jedną zasadniczą wadę: pewną wtórność. Nie tak dawno Egmont wydawał serię Transmetropolitan, z którą seria Wooda ma bardzo wiele wspólnego. Sztafaż jest inny, okoliczności również, ale ogólne przesłanie pozostaje takie samo. To opowieść o dziennikarzu chcącym ukazywać prawdę, pięknie wyrastającym pośród ruin (w przenośni i dosłownie), zestawieniu zwykłych ludzi z bezwzględnością ambicji i władzy. Gdyby nie te powiązania ocena mogłaby być wyższa: a tak pozostaje poczucie deja vu z młodszym bratem Pająka Jeruzalema w roli głównej. Jednakże jest nadzieja, że w następnych tomach Wood podąży własną drogą – wszak przedstawione realia chyba będą to wymuszać.
Poznaj recenzenta
Tymoteusz WronkaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1979, kończy 45 lat
ur. 1982, kończy 42 lat
ur. 1972, kończy 52 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1996, kończy 28 lat