Dochodzenie to duńska, szwedzka i norweska koprodukcja, której scenarzystą i reżyserem jest Tobias Lindholm (Na rauszu, Polowanie). Nominowany do nagród Duńskiej Akademii Filmowej w aż pięciu kategoriach miniserial opowiada o głośnym w Dani, ale również i w Europie, wydarzeniu, jakim było zaginięcie szwedzkiej dziennikarki Kim Wall w sierpniu 2017 roku. Wcześniej kobieta przeprowadzała wywiad z konstruktorem łodzi podwodnej, Peterem Madsenem, na jej pokładzie. W tajemniczych okolicznościach łódź zatonęła, a uratował się jedynie konstruktor. Dochodzenie ukazuje pracę wydziału zabójstw w Kopenhadze, badającego całą sprawę. Choć oficjalnie zaginiona i domniemany sprawca wcześniej się nie znali, na światło dzienne zaczynają wypływać przeczące temu doniesienia… Miniserial Tobiasa Lindholm to produkcja oryginalna z kilku powodów. W pierwszych odcinkach śledczy nie wiedzą w zasadzie, z czym mają do czynienia – z wypadkiem, zabójstwem, a może jedynie… happeningiem? Sporo wskazuje bowiem, że wszystko jest jedynie mistyfikacją. Do nietuzinkowych zainteresowań Madsena należy bowiem nie tylko BDSM, ale i zbrodnie doskonałe. Nieczęsto spotykany jest też sam sposób opowiadania, z jakim mamy do czynienia w dwóch pierwszy odcinkach. Widzom nie jest dane zobaczyć podejrzanego, wszystkie informacje o nim poznajemy z drugiej ręki, nie uczestniczymy bowiem w przesłuchaniach Madsena. Z relacji innych osób – śledczych, świadków czy z zeznań znajomych – wyłania się jednak ciekawy, momentami sprzeczny, obraz. Samemu podejrzanemu głos nie zostaje jednak oddany. Taki zabieg ma zapewne związek z zamysłem twórcy, który nie chciał stworzyć serialu, w którym zło fascynuje. To produkcja, w której to nie zbrodnia jest najważniejsza, a samo dochodzenie i ludzie, którzy stoją po stronie dobra. Sprawę prowadzi grany przez Sørena Mallinga szef wydziału zabójstw, detektyw Jens Møller. To bohater, który momentalnie zyskuje naszą sympatię – Mallinga ogląda się świetnie w roli nieco milczącego, lecz w pełni skupionego na sprawie detektywa. Reżyser daje nam również wgląd w życie prywatne tejże postaci, lecz na tej płaszczyźnie nie czekają żadne zaskoczenia. To bowiem bohater, który, pomimo najlepszych intencji i miłości do swojej rodziny, zaniedbuje sprawy prywatne z powodu zawodowych. Rodzina nie rozpadnie się przecież w ułamku sekundy, a każdy nowy trop trzeba zbadać jak najszybciej. Jens  jest postacią, którą nie trudno darzyć zrozumieniem. W gruncie rzeczy łatwo przyznać mu rację. Detektyw, który swoją rodzinę stawia na pierwszym miejscu, robiłby to przecież kosztem sprawy. Można by pomyśleć, że Møller to kolejny stereotypowy śledczy, ale właśnie tak wygląda życie detektywów z wydziału zabójstw w Kopenhadze. A już na pewno tego jednego, na którym wzorowany był główny bohater i którego nosi prawdziwe imię. Interesujący jest również wątek kontaktów pomiędzy Jensem a rodzicami Kim. Szef wydziału zabójstw nawiązuje z nimi pełną ciepła i wsparcia relację, co również zostało świadomie wyeksponowane przez reżysera. Jak bowiem Tobias Lindholm zaznaczał, serial nie jest jedynie opowieścią o zbrodni, ale o współpracy, przyjaźni i wsparciu, które mogą się w jej cieniu narodzić. To pełne empatii podejście Jensa do sprawy obserwuje się bardzo dobrze, bo zostało doskonale uwiarygodnione przez Sørena Mallinga. Jedak nie tylko on świetnie wywiązał się z aktorskiego zadania. Pernilla August i Rolf Lassgård w roli rodziców Kim, Laura Christensen jako śledcza czy Pilou Asbæk jako prokurator również wypadli bardzo dobrze, a za swoje kreacje część aktorów została nominowana do nagród Duńskiej Akademii Filmowej.
fot. materiały prasowe
+3 więcej
Miniserial prezentuje poszczególne, numerowane dni ze śledztwa, przez co łatwo dostrzec, jak długo śledczy musieli czekać na przełom w tej sprawie – istnieją długie momenty przestoju i braku nadziei. Przez to napięcie, z którym mamy do czynienia w dwóch pierwszych odcinkach, zapewne nie będzie wystarczające, by przed ekranami utrzymać wszystkich widzów. Nie jest to bowiem serial, który dostarcza wartkiej akcji i ogromnych emocji. Tutaj wszystko jest stonowane, a tempo rozwoju wydarzeń raczej powolne. W pierwszych odcinkach brakuje „haczyków”, na które można by złapać widzów, ale ma to związek ze świadomymi działaniami twórcy, który chciał prawdziwą historię ukazać bez podkoloryzowania. Ukazał działania służb rzetelnie, bo jak sam zauważył po rozmowach ze śledczymi, praca w wydziale zabójstw ma się nijak do tego, co widzowie znają z amerykańskiego C.S.I.. Trzeba jednak przyznać, że działania niektórych osób zaangażowanych w śledztwo wypadają naprawdę interesująco. Z ciekawością śledzimy te momenty, kiedy ukazywana jest trudna i żmudna praca osób związanych z żywiołem, jakim jest woda - nurków czy osób wydobywających zatopioną łódź podwodną. Co ciekawe, w serialu wystąpili prawdziwi nurkowie i naukowcy. Fanom skandynawskich kryminałów serial może też przypaść do gustu ze względu na sam klimat i nadmorskie lokacje. Dochodzenie, zgodnie z tytułem, jest wiernym ukazaniem prawdziwego śledztwa. I niesie to ze sobą zarówno plusy, jak i minusy. Pomimo tego, że pierwsze dwa odcinki nie wbijają w fotel, to dzięki nieoklepanym zabiegom oraz świadomości, że to, co widzimy na ekranie, wydarzyło się naprawdę, produkcja Tobiasa Lindholma ciekawi. Mocne zakończenie drugiego epizodu skłania zaś do tego, by dalej śledzić tę historię – w kolejnych odcinkach Dochodzenie najpewniej jeszcze pozytywnie zaskoczy.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj