Nie ma chyba na świecie fana Doktora Who, który nigdy nie zastanawiał się, co by zrobił, gdyby został zaproszony przez Władcę Czasu do wnętrza TARDIS i mógł wybrać cel swojej wymarzonej podróży – gdziekolwiek oraz kiedykolwiek w przestrzeni i czasie. Clara szybko precyzuje swoje pragnienia i wyznaje, że od zawsze chciała poznać bohatera staroświeckich opowieści – Robin Hooda. I choć Doktor przekonuje ją, że legenda o banicie, który zabierał bogatym i rozdawał biednym, jest zmyślona, więc nie ma sensu przenosić się do lasu Sherwood w XII-wiecznej Anglii, w końcu spełnia prośbę towarzyszki, lecz zdaje się tylko po to, by udowodnić jej, iż Robin Hood nie istnieje.

W serialu Robin Hood rzecz jasna istnieje i ku uciesze Clary zjawia się w pełnej krasie, z łukiem oraz swoją wesołą drużyną, aby uczestniczyć w konkursie o Złotą Strzałę, organizowanym przez, a jakże, największego wroga - Szeryfa z Nottingham. Gdy wszystko wydaje się być tak jak w dobrze znanej, opowiadanej przez lata legendzie, na horyzoncie pojawiają się podwładne Szeryfowi roboty, dla niepoznaki przebrane w rycerskie zbroje.

Scenariusz napisany przez Marka Gatissa snuje bardzo rozrywkową opowieść utrzymaną w konwencji tamtych czasów. Są zatem widowiskowe walki na miecze, lochy, kajdany, niezdarni strażnicy, zabawy na zamku i przerażone dziewice. Wszystko to oświetlone płomieniem świec przy akompaniamencie świstu strzał. Roboty pojawić się musiały, wszak Doktor Who to serial o walce ze złem przybyłym na Ziemię z innych planet. Wątek ten stał się doskonałym pretekstem do przypomnienia prawdy oczywistej, a w dzisiejszym świecie znów wyjątkowo aktualnej, że zachłanność władców i ich imperialne zapędy historia odpowiednio osądza i surowo karze. Dodatkowo znów pojawiła się tajemnicza Ziemia Obiecana jako powracający motyw sezonu 8. i podsyciła ciekawość widzów, czym to miejsce jest oraz kto, co i dlaczego czeka tam na Doktora.

[video-browser playlist="633335" suggest=""]

"Robot of Sherwood" to również kolejna okazja dla nas, fanów, by móc bliżej przyjrzeć się nowemu wcieleniu Doktora, o którym już się mówi, że jest bardziej ponure i tajemnicze od Dziesiątego i Jedenastego. Ciekawym zabiegiem okazało się postawienie w kontrze wiecznie rozbawionego Robin Hooda – beztroskiego, lecz o szlachetnym sercu i szarmanckiego. Doktor uważa go za rzezimieszka i utrzymuje, że jest zaciekłym przeciwnikiem kpin. Dwunasty przedstawia się widzom w tym odcinku jako zgorzkniały cynik, który nie ma zamiaru wkupywać się w łaski pochlebstwami i udawaną życzliwością. Jednak gdy w grę wchodzi bezpieczeństwo Clary i wszystkich ludzkich istot, znów jest starym, dobrym Doktorem, gotowym do współpracy i dla dobra sprawy znoszącym nawet skucie jednym łańcuchem z Robin Hoodem. Peter Capaldi do tej pory spisuje się znakomicie, nadając swojej postaci wiele ambiwalentności. Z jeden strony brawurowo gra bohatera szorstkiego i opryskliwego, z drugiej - trudno nie odnieść wrażenia, że powoli zaczyna przemycać odrobinę wrażliwości i sporo zakłopotania.

Czytaj również: Szczegóły serialu "Raport mniejszości"

Lekko napisany, przygodowy odcinek zostawia widzów w poczuciu wspaniale spędzonego czasu. I z morałem, że łatwiej nam wierzyć w legendy i bohaterów zmyślonych, bo historia to brzemię, a postacie odczłowieczone łatwiej gloryfikować, wielbić i wieszać ich plakaty na ścianach. 

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj