"Doctor Who" wraca do dwuczęściowych odcinków (w ostatnich latach zdarzały się sporadycznie, a w tym roku jedynie dwa będą pojedyncze), co może wyjść serialowi na dobre, ponieważ teoretycznie oznacza to bardziej rozbudowane wątki wewnątrz danej historii oraz brak pośpiechu. Tak przynajmniej jest w przypadku premierowych dwóch odcinków. Po szybkim, napakowanym akcją The Magician's Apprentice dostaliśmy bardziej stonowany The Witch’s Familiar, który skupił się mocniej na emocjach oraz relacjach między bohaterami. Najciekawiej poprowadzony został wątek Doktor vs Davros. Widzowie dostali sporo: nienawiść, żal, współczucie, nostalgię, zdradę… Świetny spektakl ze strony aktorów, którzy do maksimum wykorzystali to, co oferował im dobrze napisany scenariusz. Z jednej strony dowiedzieliśmy się sporo o Davrosie, z drugiej zostaliśmy utwierdzeni w przekonaniu, że współczucie jest jedną z najważniejszych cech Doktora. Oczywiście Doktor utrzymywał, że zawsze był krok przed Davrosem, jednak nie uważam, aby wszystko tak zaplanował – chyba po prostu miał sporo szczęścia. [video-browser playlist="736127" suggest=""] Ponownie mamy okazję oglądać wspólnie w akcji Missy oraz Clarę i jeszcze bardziej niż przed tygodniem da się odczuć, że to Władczyni Czasu pociąga za sznurki, zaś Clara jest jedynie kanarkiem (żeby użyć jej własnej analogii), który gwarantuje jej bezpieczeństwo. Nie waha się użyć dziewczyny jako przynęty, rzucić ją w głąb kanału czy zapakować w puszkę po Daleku. I taką kreację Missy jak najbardziej rozumiem - nadal jest psychopatką, która dąży do celu po trupach, mając przy tym mnóstwo frajdy. Nie jestem za to przekonana do postępowania Clary, której cały charakter z zeszłego sezonu chyba uleciał, zostawiając marionetkę. Choć zachowała przebłyski mądrości, sprytu i stanowczości, przez większość czasu po prostu robi to, co jej każą, a przynajmniej to, co każe jej Missy, przez co pakuje się w bardzo niebezpieczne sytuacje. Kolejne odcinki pokażą, czy to stała zmiana, czy Clara jedynie zmieniła na chwilę osobowość na potrzeby tej historii (co byłoby sporą wadą scenariusza). Dalekowie tak często pojawiają się w Doctor Who, że wymyślenie czegoś nowego na ich temat jest wielkim wyzwaniem - i tym razem Steven Moffat sprostał oczekiwaniom. Jest coś wartego współczucia w tych kreaturach, które nie są w stanie przeżyć pozytywnych emocji, ponieważ wszystko, co czują, zamienia się w nienawiść. Nic dziwnego, że porzucone, cierpiące i rozkładające się Daleki są ogarnięte chęcią zemsty; wykorzystanie tego motywu jako elementu ratującego Doktora to dobre posunięcie - bardzo symboliczne i emocjonujące, oferujące jakąś formę sprawiedliwości. "Doctor Who" zalicza dobry, solidny start z historią, która dzięki rozłożeniu na dwa odcinki jest szczegółowa oraz dobrze wyjaśniona na koniec. Jeśli kolejne epizody utrzymają poziom The Witch’s Familiar, będzie to bardzo interesujący sezon. Tylko śrubokręta sonicznego szkoda...
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj