Podobnie jak przy 3 odcinku serialu Silicon Valley narzekałem na wtórność, z jaką twórcy traktują fabułę i bohaterów, tak teraz muszę wspomnieć o Big Headzie. Brak kompletnego pomysłu na tę postać coraz bardziej razi. A jego wątek jest po prostu głupi, nieśmieszny i wręcz irytujący. Rozumiem, że chciano przez to pokazać absurd społeczeństwa i banał, ale to już kompletnie nie działa. Zamiast tego odnoszę wrażenie wtórności, która nie śmieszy. Współpraca Richarda z Gavinem to świeżość, która rozruszała ten serial. Zdecydowanie dobrze się to zapowiada, a kolejne etapy bawią. Fakt, że koledzy Richarda są zazdrośni o nowych pracowników jest prosty, ale zabawny. Jared w dziwaczny sposób ubiegający się o pracę czy cała sytuacja z Gilfoyle'em. W takich momentach ten serial zyskuje. Najjaśniejszym punktem jest jednak Jian Yang, który w końcu przestał być obiektem słabych żartów. Kapitalnie rozegrano zemstę na Bachmanie. Z jednej strony jest to dobry gag, który bawi należycie, ale z drugiej rzecz satysfakcjonująca podobnie jak wyrolowanie Gavina. Elrich na to zasłużył, a zaskoczenie tym, co zrobił Yang, i tym, jak przypadkiem odniósł sukces jest wielkie. Idealnie wpisane w konwencję Doliny Krzemowej. Niepotrzebnym wątkiem jest Dinesh i jego dziewczyna, hakerka. Na początku jeszcze było solidnie, ciekawie i nawet zabawnie, gdy połączyła ich nienawiść do Gilfoyle'a. A teraz jest to niepotrzebnie przeciągane. Kompletnie nieśmieszne i przekombinowane. Na razie w tym odcinku bardzo nieudany wątek. Koniec końców Dolina Krzemowa bawi, wciąga i emocjonuje. Tutaj nic się nie zmieniło. Problem leży w detalach, gdyż nie wszystko gra tak dobrze, jak powinno.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj