Dolly Parton: Cudownych Świąt! to (przynajmniej w teorii) przepełniony świąteczną magią musical, w którym w roli głównej występuje tytułowa gwiazda amerykańskiej muzyki country. Film jest dostępny na platformie Netflix. Cała akcja produkcji rozgrywa się w uroczym miasteczku Fullertown, które przygotowuje się do Gwiazdki – ludzie tańczą, śpiewają wesołe piosenki, pomagają sobie nawzajem, jak to w typowej świątecznej sielance. Szybko okaże się, że ich radosne uśmiechy zostaną wystawione na próbę, gdy do miasteczka powróci Regina Fuller (Christine Baranski). Na kilka dni przed Bożym Narodzeniem kobieta wręcza mieszkańcom nakazy eksmisji, oznajmiając, że zamierza sprzedać Fullertown pod budowę nowego centrum handlowego. Cudownych świąt to nic innego jak pełnometrażowa bajeczka, która nie ma zbyt wiele wspólnego z rzeczywistością – i widać to już na pierwszy rzut oka. Całe miasto wygląda dosłownie jak z pocztówki – pada magiczny śnieżek, rynek przystrojony jest świecidełkami, każdemu towarzyszy świąteczny duch, a powietrze aż drży od jednoczących śpiewów sąsiadów. Świat przedstawiony prawdopodobnie nie mógłby być bardziej stereotypowy – podobnie z resztą jak sama antagonistka, która jest Grinchem w ludzkiej skórze i postacią totalnie niewiarygodną. Zaprezentowana nam jako do szpiku kości zła, nie licząca się z nikim, dbająca wyłącznie o czubek własnego nosa, Regina nie otrzymuje nawet odpowiedniej przestrzeni, by dać się bliżej poznać czy polubić, a jej motywacje są po prostu pozbawione jakiegokolwiek sensu. Od samego początku mamy ją traktować jako złą wiedźmę, której celem życia jest zepsucie innym ludziom świąt - bo tak. Żeby jeszcze bardziej uwypuklić jej serce z kamienia, Reginę często przeplata się z wątkami innych mieszkańców Fullertown – i tak jesteśmy zmuszeni oglądać ckliwe sceny z małżeństwem starającym się o dziecko, czy właścicielem warsztatu, który swoją pracą chce jedynie uszczęśliwiać innych ludzi. I oglądamy je tylko po to, by na tle dobrych serc bohaterów kobieta okazała się podwójnie zła. W pewnym momencie robi się tak słodko, że aż bolą zęby – sztuczność i kicz wylewają się z ekranu na każdym kroku. Fakt, że tego filmu nie da się traktować na poważnie, staje się jasny właściwie jeszcze w scenie otwierającej, gdy na pierwszy plan wychodzi sama Dolly Parton grająca żebraczkę. Aktorka ma na twarzy kilka warstw makijażu, długie sztuczne rzęsy i perfekcyjną fryzurę – bardzo ciekawe zobrazowanie ubóstwa. Twórcy nawet nie starają się włożyć w tę produkcję jakiejś wiarygodności, czego „żebraczka” jest najlepszym przykładem - uwaga na scenę, w której zacznie mienić się jak posypana brokatem i która - co gorsza – jest dopiero początkiem tandetnych efektów specjalnych w filmie (nie wiedzieć czemu, realizatorzy zawzięli się, by jak najczęściej z nich korzystać). Sama historia jest – najkrócej rzecz ujmując – do bólu prosta. Fabuła nie musi się nawet dobrze rozkręcić, żeby przewidzieć, w jakim kierunku to wszystko się potoczy i jakie ostatecznie będzie zakończenie. Opowieści o próbie zniszczenia świąt i cudownej przemianie w protagonistę kino i telewizja serwowały nam już na pęczki – trochę to smutne, że w XXI wieku nie ma pomysłu na nic bardziej oryginalnego. Cudownych świąt za wszelką cenę chce odwoływać się do nostalgii – tutaj nawet czołówka zdaje się być zbudowana tak, by przypominać otwarcia produkcji telewizyjnych z lat 80. Niestety, kalkowanie najbardziej banalnych rozwiązań fabularnych czy realizacyjnych z hitów świątecznych sprzed lat nie wychodzi filmowi na korzyść – w ostatecznym rozrachunku jest to po prostu strasznie słabe i zniechęcające. Gdybym miała wskazać pozytywną stronę tej dziwnej produkcji, byłby to jej gatunek – musical. Widać, że dużo pracy włożono w jego przygotowanie. Film w 90% jest prześpiewany, dzięki czemu mamy okazję usłyszeć parę naprawdę ładnych i mocnych wokali. Wykonania rzeczywiście są porządne i można do nich podejść z uznaniem, nawet jeśli same piosenki świąteczne (ich przekaz czy tekst) pozostawiają wiele do życzenia. Dolly Parton: Cudownych Świąt! to nieciekawy i przeraźliwie sztuczny film, który w całości wygląda jak z taniego plastiku – począwszy od rynku w środku miasta, poprzez wszędobylskie świąteczne rekwizyty, aż po uśmiechy na twarzach aktorów, które sprawiają wrażenie doklejonych. Nic tu nie jest wiarygodne, przez film nie wzbudza kompletnie żadnych emocji – ogląda się to po prostu bezrefleksyjnie, a jedynym uczuciem, które od czasu do czasu łapie widza, jest zażenowanie. Jeśli chcecie wprowadzić się w nastrój świąteczny, nie traćcie na to czasu – na Netfliksie naprawdę dostępnych jest wiele dużo lepszych tytułów.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj