"Dom grozy" bardzo powoli rozwija historię, skupiając się na niuansach i relacjach postaci. Czasem jednak można odczuć, że ten serial skorzystałby na lekkim zwiększeniu tempa.
"
Penny Dreadful" w obu odcinkach charakteryzuje się nieśpiesznym tempem. Fabuła rozwija się bardzo powoli. Odnoszę nawet wrażenie, że momentami wszystko posuwa się do przodu zbyt wolno i jest to po prostu trochę na siłę przedłużane. Porównując wydarzenia z 1. sezonu, wydaje się, że tam każdy odcinek miał większe znaczenie dla fabuły i dostatecznie ją rozwijał. Tutaj jest inaczej, ale nie zrozumcie mnie źle - nie jest to jakaś wielka wada, bo skupiono się na innych ważnych i rozwijających bohaterów aspektach. Po prostu przydałaby się większa równowaga, która bez wątpienia wpłynęłaby pozytywnie na jakość.
Wiemy, że pani Poole ma plan i skrupulatnie go egzekwuje. Szkoda w tym wszystkim Malcolma, który staje się nieświadomym pionkiem w jej rękach. Dziwi mnie tutaj tak naprawdę jedno - dlaczego żaden z bohaterów nie zadał otwarcie pytania o to, czemu Malcolm zachowuje się inaczej, a nawet dziwnie? Wszyscy wiedzą, że są pod ciągłą obserwacją nieprzyjaciół, więc takie zachowanie powinno od razu wzbudzić podejrzenia, zwłaszcza że zmiana przyszła nagle.
Prawie każdy ma w tej fabule interesującą rolę do odegrania. W stosunku do 1. serii ciekawiej wygląda osoba dr. Frankensteina i jego relacja z Lily. Caliban aka John Claire również jest ciekawszy, bo wychodzi bardziej do ludzi, a jego spotkanie z Vanessą jest czymś, co ładnie zazębiło jego historię z wątkami pozostałych postaci. W obu tych przypadkach mamy wyraźną poprawę, która widoczna jest również w tych dwóch odcinkach. Tego samego nie mogę niestety powiedzieć o Dorianie Grayu, którego potencjał jest nadal marnowany. Po co on jest w tej fabule? Zero nawiązań do jego specyficzności, jeszcze mniej związku z główną historią sezonu. Czasem odnoszę wrażenie, że Gray jest tutaj tylko po to, by szokować widzów coraz bardziej wymyślnymi rzeczami, jak chociażby seks homoseksualny, czy po to, by być pretekstem do innych fabularnych rozwiązań, jak oglądany przez nas bal. Problem w tym, że do tego wszystkiego można byłoby użyć każdego, a nie akurat Doriana Graya. Nie ma on ani krzty unikalności i znaczenia w tym serialu. Nadal jest to element do poprawy.
[video-browser playlist="716541" suggest=""]
W końcu poruszono kwestię wilkołaka drzemiącego w ciele Chandlera. Po raz pierwszy jesteśmy raczeni jego przemianą, która została zrealizowana efektownie i bardzo klimatycznie. Motyw potwora wewnątrz Ethana ma swoje rozwinięcie w 7. odcinku. Tutaj udaje się świetnie ukazać dylematy bohatera oraz jego relację z Vanessą, która w końcu nabiera kształtów i wyrazistości. To było oczywiście rozwijane przez sporą liczbę odcinków, a teraz oglądamy kwintesencję przejścia na kolejny etap relacji. Nie da się ukryć, że ich unikalność pozwala lepiej wzajemnie się zrozumieć. I to działa wyśmienicie, dostarczając emocji, a także wprowadzając konflikt, który może przynieść efekt niekorzystny dla Vanessy. W tego typu motywach wspomniane przeze mnie nieśpieszne tempo wpływa zbawiennie na jakość.
Oba recenzowane odcinki to przede wszystkim nieprawdopodobny i dopracowany w najmniejszym detalu klimat. Wszystko jest dobrze zagrane, a niektóre sceny mogą wywołać ciarki na plecach (Eva Green w scenie inkantacji z 7. epizodu jest szczerze przerażająca). Nie zapomnijmy także o intrygującym cliffhangerze z Lily, który pozostawia widza z większą liczbą pytań niż odpowiedzi.
Czytaj również: „Dom grozy” – stacja Showtime zamawia 3. sezon
"
Penny Dreadful" ma swoje wady i niedoróbki, ale są to drobiazgi, które nie psują pozytywnego wrażenia. Jest klimat, ciekawa historia i wyraziste postacie. Zbliżamy się jednak do końca sezonu, więc najwyższy czas, by wszystko nabrało trochę dynamiki.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h