Przypominając sobie poprzednie sezony Domu grozy, można zauważyć, że odcinki retrospektywne, skupiające się tylko na jednym wątku, trzymały zawsze bardzo wysoki poziom artystyczny. A Blade of Grass potwierdza tę tendencję. Jest jak do tej pory najlepszym epizodem w bieżącym sezonie i odgrywa kluczową rolę w mitologii świata serialu.
Może się wydawać, że w omawianym odcinku nie dzieje się zbyt wiele. Jedno pomieszczenie i trójka bohaterów. W zasadzie jest ich tylko dwoje – Vanessa i wciąż bezimienny pielęgniarz, który w przyszłości stanie się potworem Frankensteina. Doktor Seward odgrywa tutaj raczej rolę moderatora tej psychodramy, kogoś, kto nie wpływa na bieg wydarzeń, tylko stoi w cieniu i obserwuje. W związku z tym forma jest oszczędna, ale historia kinematografii zna już takie przypadki, kiedy twórcy decydowali się umieścić akcję godzinnego odcinka serialu tylko w jednym pomieszczeniu i posłużyć się tylko dwójką postaci. Aby to jednak zagrało, aktorzy musieli wziąć na siebie cały ciężar i zaangażować emocjonalnie widza w wydarzenia na ekranie mimo pozornego braku akcji. Całe szczęście w omawianym odcinku wyszło to doskonale.
Prawdopodobnie się powtarzam, ale Eva Green jako Vanessa Ives jest doskonała, a Rory Kinnear to zdecydowanie kolejna aktorska ozdoba
Penny Dreadful. Ta pierwsza wciela się tutaj w postać w, wydawać by się mogło, najgorszym stanie psychozy - szaloną, niebezpieczną, nieprzewidywalną. Jej pielęgniarz natomiast jest delikatny, nieśmiały i dobroduszny. Ten kontrast między nimi stał się fundamentem łączącej ich relacji. Emocje, na początku zachowawcze, przeradzają się w coraz bardziej intensywne. Dochodzi nawet do próby zbliżenia, a przy rozstaniu pada słowo "kocham".
Obserwując ich wspólne doświadczenia, widz jest cały czas zaskakiwany. Wiemy przecież z poprzednich odcinków, że ta dwójka spotykała się w teraźniejszości. Mimo że pojawiła się między nimi nić sympatii, o żadnych głębszych romantycznych uczuciach nie było mowy. Taka przewrotność nie była do tej pory cechą charakterystyczną
Penny Dreadful, ale doskonale odświeżyła formę i tchnęła nowe życie w wątek potwora Frankensteina, który do tej pory nie wszystkim przypadał do gustu.
No url
Relacja tej dwójki jest z pewnością światełkiem w mroku spowijającym główną bohaterkę w celi zakładu dla obłąkanych. Przez cały odcinek jesteśmy świadkami kolejnych zmian fizycznych i maniakalnych stanów emocjonalnych Vanessy, będących wynikiem leczenia choroby psychicznej metodami eksperymentalnymi - od tzw. hydroterapii po elektrowstrząsy. Nie widzimy samych zabiegów, jedynie to, w jaki sposób pacjentka na nie reaguje. Ma to oczywiście katastrofalne skutki zarówno dla jej psychiki, jak i fizyczności, a wszystko to w klaustrofobicznej bieli celi dla szaleńców. Widz nie doświadczy panoramicznych ujęć, brak jakichkolwiek krajobrazów – jesteśmy uwięzieni wraz z panią Ives, a jej cierpienie jest wręcz namacalne. Bliżej się już nie da być, aby doświadczyć emocji, które targają postać graną przez Eve Green.
Odcinek można podzielić umownie na dwa akty. Pierwszy z nich przedstawia relację dwójki bohaterów i pokazuje skutki leczenia. W drugim na scenę wchodzą główni antagoniści serialu. Okazuje się, że dwóch braci, Lucyfer i Dracula, konkuruje między sobą o Vanessę Ives. Jeden głęboko w piekle pragnie jej duszy, drugi tu na ziemi pożąda jej ciała. Dlaczego? Tego jeszcze nie wiemy. Twórcy nie ujawniają nam zbyt wiele szczegółów. Dawkują emocję – przecież było ich w tym odcinku wystarczająco dużo. Finalnie Vanessa wybudza się z hipnozy, poznając imię drugiego z jej prześladowców. Jak widać, wydarzenia z tego kameralnego odcinka będą miał kluczowy wpływ na przynajmniej dwa wątki i z pewnością zintensyfikują akcję w kolejnych tygodniach.
Dzięki takim odcinkom
Penny Dreadful staje się serialem wyrazistym i wyróżniającym się na tle innych produkcji telewizyjnych. Nie korzysta z utartych schematów i nie schlebia gustom. Zwykły „zjadacz telewizorów” raczej nie będzie zainteresowany godzinnym dialogiem dwójki postaci w jednej scenerii. A przecież jest w tym dużo więcej, niż może się na pierwszy rzut oka wydawać: klasyczny język, niesamowite zdjęcia, wybitna gra aktorska, nawiązania literackie, dbałość o historyczne szczegóły. Do tego wszystkiego konwencja horroru, tak często bagatelizowana przez znawców kultury i sztuki.
Penny Dreadful udowadnia, że gatunek ten w odpowiednich rękach także może otrzeć się o artyzm, a odcinek taki jak
A Blade of Grass jest na to ewidentnym dowodem.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h