Latem 1924 roku, w wieczór hucznego przyjęcia z udziałem miejscowej śmietanki towarzyskiej, nad brzegiem jeziora przy rezydencji w Riverton młody poeta Robbie Hunter odbiera sobie życie. W następstwie tragedii drogi życiowe dwóch mieszkających tam sióstr, Hannah i Emmeline, rozejdą się na zawsze. Wydarzenia z przeszłości powracają nieoczekiwanie kilkadziesiąt lat później. Z dożywającą ostatnich dni w domu opieki Grace Bradley, która w młodości pracowała jako służąca w Riverton, nawiązuje kontakt młoda reżyserka Ursula Ryan. Staruszka ma pomóc jej przy kręceniu filmu o ówczesnych wydarzeniach. W pamięci Grace budzą się duchy przeszłości, odżywają wspomnienia zepchnięte w najgłębsze zakamarki umysłu.
Historia opisana w Domu w Riverton przedstawiona jest z perspektywy służby. Narratorką jest Grace, ale poprzez swoje opowieści przedstawia ona poglądy pozostałych współtowarzyszy pracujących w rezydencji. Akcja rozpoczyna się jeszcze przed I wojną światową, więc możemy śledzić tutaj typowe angielskie zwyczaje z tamtego okresu. Punkt widzenia służby pozwolił autorce na pokazanie, jak bezproduktywne i puste życie prowadziła szlachta i jak bardzo ograniczane były kobiety, które nie mogły rozwijać swoich zainteresowań, tylko zmuszone były podporządkować się woli ojca, a potem męża. Uderzające jest również to, jakie ograniczone poglądy mają bohaterowie. Przykład: w czasie rozmowy o zbliżającym się wybuchu wojny jedna z postaci wprost oznajmia, że ma nadzieję, iż takie wydarzenia będą miały miejsce, bo lubi mężczyzn w mundurach.Wydarzeń z teraźniejszości jest bardzo mało. Autorka traktuje je tylko jako wstęp do wspomnień z przeszłości. O tym, co spotkało Grace po życiu w Riverton, dowiadujemy się niewiele, to zaledwie urywki. Trochę szkoda, bo opis zapowiada, że bohaterka współpracuje przy tworzeniu filmu, a niestety na kartach powieści tego nie widać. Dostajemy zaledwie dwie czy trzy sceny, w których faktycznie pełni rolę konsultantki Ursuli.
Dom w Riverton na początku wciąga, nęci czytelnika obietnicą tajemnicy. Autorka zapowiada zagadkową grę rodzeństwa Hartfordów, ale później traci to na znaczeniu. Niestety z biegiem lektury ta ciekawość mija, bo poza świetnym przedstawieniem ówczesnych realiów i zmian, jakie zachodziły przed i po wojnie, to ta książka niewiele wnosi. Od początku do końca narracja jest utrzymana na takim samym poziomie – niestety mdłym. Brakuje tu jakichś zaskoczeń, bo to, kto jest ojcem Grace, jest do przewidzenia już na początku. Gdy w końcu prawda wychodzi na jaw, nie robi żadnego wrażenia na czytelniku.Na zakończenie autorka ukazała pewne powiązania pomiędzy poszczególnymi postaciami, o których nie było mowy na początku (i to jest fajne!), ale poza tym końcówka przynosi rozczarowanie. Wszystko zostało naprędce zakończone, autorka się rozwleka nad różnymi sprawami po drodze, a kulminacyjny moment został spłycony do granic możliwości.
Dom w Riverton nie jest złą powieścią. To naprawdę kawałek ciekawej lektury dla osób, które lubią realia Anglii przed I wojną światową i czerpią przyjemność z czytania o życiu na szlacheckich dworkach. Niestety dla bardziej wymagających czytelników zabrakło tego czegoś. Czegoś, dzięki czemu wspominałoby się tę lekturę długo po jej zakończeniu.