Domek z kart to debiut literacki Katy Hays. Do naszych rąk trafiła książka podejmująca problematykę ezoteryczną, starannie połączoną z elementami thrillera i powieści obyczajowej. Jest ciekawa, ale nie rzuca na kolana.
Domek z kart od razu rzuca się w oczy. Trudno nie zauważyć pięknie wydanej książki z barwionymi brzegami. Następnie zaciekawia tematyka. Powieść, która sięga po karty tarota i okultyzm? To wystarczy, żeby mnie skusić. Choć trochę się zmartwiłam, gdy przeczytałam, że pozycję nie można zakwalifikować do jakiegoś gatunku. W końcu jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego. Postanowiłam jednak dać jej szansę. Poszło łatwo, lekko i przyjemnie.
Autorka czerpie pełnymi garściami ze swojego wykształcenia. Jest dużo informacji o zabytkach i architekturze doby średniowiecza. Te naukowe wtręty bardzo umiejętnie wplata w fabułę. Podczas lektury nie ma się przykrego wrażenia, że siedzimy na wykładzie czy lekcji. Ponadto prezentuje obszerną wiedzę o okultyzmie i tarocie.
Pisarka miała bardzo dobry pomysł. Stworzyła mroczny thriller psychologiczny. Ta tematyka, moim zdaniem, jest gwarantem sprzedaży. Pytanie tylko, co z wykonaniem? Hays włożyła ogromny wysiłek w kreację świata przedstawionego, ale wydaje mi się, że zabrakło jej pary dla głównych bohaterów. Na tle tego wszystkiego wypadają dość blado. Powiedziałabym nawet, że są nudni i płascy. Nie jest to kiczowate (pisarka unika zrobienia ze swojej bohaterki typowej Mary Sue, czego się bardzo obawiałam), ale nie jest też oszałamiające. Sama akcja jest niespieszna, nabiera tempa dopiero od połowy książki, gdy klimat robi się bardziej zbliżony do kryminału i thrillera. Aczkolwiek cały czas jest dość lekko i spokojnie. Szczerze mówiąc, nudziłabym się jak mops, gdyby nie wstawki historyczne i te o symbolice kart.
Skoro bierzemy się za bary z thrillerem, to wypadałoby, żeby zakończenie miało jakiś charakter. Tymczasem u mnie wywołało ono jedynie westchnienie. Lekturę zakończyłam po prostu z wrażeniem przyjemnie spędzonego czasu. Wiem jednak, że do tej książki nie będę wracać.
Czy polecam tę książkę? Tak, zdecydowanie, ale raczej młodszemu pokoleniu, które szuka dreszczyku emocji w literaturze, ale jest nieco za wcześnie na Stephena Kinga. Jestem szczerze zaciekawiona Katy Hays, bo – jak wspominałam – to bardzo udany debiut, a autorka pokazała, że potrafi wykorzystać swoje wykształcenie i pasję w ciekawy sposób. Cóż tu dużo mówić? Czekam na więcej.