Ann Stilwell przybywa do Nowego Jorku w nadziei, że spędzi wakacje, pracując w Metropolitan Museum of Art. Tymczasem zostaje oddelegowana do oddziału The Cloisters, muzealnego zespołu klasztorów i ogrodów, słynącego ze swoich zbiorów sztuki średniowiecznej i renesansowej. Dziewczyna dołącza do wąskiego kręgu charyzmatycznych, acz tajemniczych badaczy. Chętnie daje się ponieść ich niekiedy dziwacznym teoriom, głoszonym między innymi przez kustosza muzeum, który ma bzika na punkcie tarota i głęboko wierzy w możliwość przepowiadania przyszłości. Kiedy jednak znajduje zagadkową, uważaną za zaginioną, piętnastowieczną talię kart pochodzącą z Italii, nagle zostaje wplątana w niebezpieczną grę, w której kluczową rolę odgrywają władza, toksyczna przyjaźń i ambicja. A gdy ta gra wymyka się spod kontroli, Ann musi zdecydować, komu zaufać…
Premiera (Świat)
24 stycznia 2024Premiera (Polska)
24 stycznia 2024Liczba stron
400Autor:
Katy HaysGatunek:
obyczajowaWydawca:
Polska: Luna
Najnowsza recenzja redakcji
Domek z kart od razu rzuca się w oczy. Trudno nie zauważyć pięknie wydanej książki z barwionymi brzegami. Następnie zaciekawia tematyka. Powieść, która sięga po karty tarota i okultyzm? To wystarczy, żeby mnie skusić. Choć trochę się zmartwiłam, gdy przeczytałam, że pozycję nie można zakwalifikować do jakiegoś gatunku. W końcu jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego. Postanowiłam jednak dać jej szansę. Poszło łatwo, lekko i przyjemnie.
Autorka czerpie pełnymi garściami ze swojego wykształcenia. Jest dużo informacji o zabytkach i architekturze doby średniowiecza. Te naukowe wtręty bardzo umiejętnie wplata w fabułę. Podczas lektury nie ma się przykrego wrażenia, że siedzimy na wykładzie czy lekcji. Ponadto prezentuje obszerną wiedzę o okultyzmie i tarocie.
Pisarka miała bardzo dobry pomysł. Stworzyła mroczny thriller psychologiczny. Ta tematyka, moim zdaniem, jest gwarantem sprzedaży. Pytanie tylko, co z wykonaniem? Hays włożyła ogromny wysiłek w kreację świata przedstawionego, ale wydaje mi się, że zabrakło jej pary dla głównych bohaterów. Na tle tego wszystkiego wypadają dość blado. Powiedziałabym nawet, że są nudni i płascy. Nie jest to kiczowate (pisarka unika zrobienia ze swojej bohaterki typowej Mary Sue, czego się bardzo obawiałam), ale nie jest też oszałamiające. Sama akcja jest niespieszna, nabiera tempa dopiero od połowy książki, gdy klimat robi się bardziej zbliżony do kryminału i thrillera. Aczkolwiek cały czas jest dość lekko i spokojnie. Szczerze mówiąc, nudziłabym się jak mops, gdyby nie wstawki historyczne i te o symbolice kart.
Skoro bierzemy się za bary z thrillerem, to wypadałoby, żeby zakończenie miało jakiś charakter. Tymczasem u mnie wywołało ono jedynie westchnienie. Lekturę zakończyłam po prostu z wrażeniem przyjemnie spędzonego czasu. Wiem jednak, że do tej książki nie będę wracać.
Czy polecam tę książkę? Tak, zdecydowanie, ale raczej młodszemu pokoleniu, które szuka dreszczyku emocji w literaturze, ale jest nieco za wcześnie na Stephena Kinga. Jestem szczerze zaciekawiona Katy Hays, bo – jak wspominałam – to bardzo udany debiut, a autorka pokazała, że potrafi wykorzystać swoje wykształcenie i pasję w ciekawy sposób. Cóż tu dużo mówić? Czekam na więcej.