Zbliża się końcówka 2. sezonu "Dominion" i nadal jest dobrze. Efektu nie psują nawet dość ryzykowne zabiegi zastosowane w 9. odcinku.
"
Dominion" ukazuje fajny rozwój wydarzeń w Vedze, a Claire wyrasta na coraz ciekawszą postać. Z niewinnej, dobrotliwej i troszkę naiwnej dziewczyny staje się powoli kimś niezłomnym, a kiedy trzeba - bezwzględnym. Czuć to w scenach, w których zaskoczony David dowiaduje się, że Claire ruszyła z atakiem. Postać przestaje być tylko ozdobą ekranu i staje się kimś, kto ma ciekawą rolę w fabule i jakąś osobowość. Scena, w której wyjawia Alexowi, że straciła dziecko, pokazuje ją z dobrej strony. Aktorka jest w stanie stworzyć przekonujące emocje. Zarazem ta scena udowodnia to, co już prawdopodobnie większość widzów wie od dawna - Christopher Egan nie jest nawet przyzwoitym aktorem. W tym jednym momencie miał pole do popisu i nie zrobił nic przekonującego. Sztuczność wylewała się z jego reakcji. Szkoda.
Sam powrót Alexa do Vegi był ryzykowny, bo twórcy mogli znów skupić się na romansach, które tak źle działały w 1. sezonie. I choć pojawia się sugestia trójkąta Alex-Claire-Noma, raczej nic takiego nie zobaczymy. Związek Alex z Claire umarł wraz z ich dzieckiem - będą mieć do siebie słabość, co też dokładnie tutaj widać, ale niczego więcej nie powinniśmy oczekiwać. Claire ma Gatesa, który notabene świetnie rozegrał szantaż Ariki. Proste, acz skuteczne i satysfakcjonujące.
Twórcy w końcu zrozumieli, że dobrze jest rozwinąć trochę postacie drugoplanowe, które mają rolę do odegrania w fabule, ale tak naprawdę niewiele o nich wiemy. W poprzednim odcinku pokazano przeszłość generała Riesena, która pozwoliła bardzo fajnie spojrzeć na tę postać. Tym razem pokazano początek Ariki, która była zupełnie inną kobietą. Sceny naturalnie nawiązują do całej otoczki z Claire i mają nam udowodnić, że nikt tutaj nie rodzi się wybitnym przywódcą i strategiem, tylko staje się nim poprzez ciężką pracę. Dlatego przed Claire jest jeszcze przyszłość. Ja to kupuję, bo pokazano to naprawdę dobrze.
[video-browser playlist="746999" suggest=""]
Najjaśniejszy punkt odcinka to bezpośrednia konfrontacja Juliana z Gabrielem, która buduje świetne emocje. W sumie nie spodziewałem się, że twórcy zrobią to tak ciekawie i z pazurem. W końcu Carl Beukes grający Gabriela dostał chwilę do błyśnięcia, a biorąc pod uwagę, że dobrze wtóruje mu Simon Merrells w roli Juliana, dostajemy dobrze działającą mieszankę. Mimo wszystko myślałem, że Julian odniesie sukces, więc gdy koniec końców rozgniewany Gabriel przejmuje sprawy w swoje ręce, jest to poniekąd zaskakujące. Wprowadzenie potężniejszego Gabriela, który wyraźnie jest pod wpływem tego, co Julian z nim zrobił, może okazać się dobrym pretekstem do znakomitej i emocjonującej końcówki sezonu. Nie spodziewałem się, że z Gabriela uda się jeszcze coś wycisnąć.
Intrygują też sceny z Michaelem, który nagle ma wizje związane z tajemniczym prorokiem odpowiedzialnym za ogień w mieście. Kim jest ta czarnoskóra postać? Spekulowałem w poprzedniej recenzji, że może to być sam Bóg, bo w końcu widać, że moc to ma on potężną i jakimś cudem potrafi dać Michaelowi wizję. Tylko czy na pewno? Zwróciliście w komentarzach uwagę, że może to być Lucyfer. Chwila poszukiwań daje odpowiedź, że ktoś taki istnieje w świecie serialu, bo raz był wspomniany w 1. sezonie. Biorąc pod uwagę moc panowania proroka nad ogniem, wprowadzenie pod koniec sezonu postaci Lucyfera mogłoby być czymś z ogromnym potencjałem. Jestem zaintrygowany.
"
Dominion" działa wyśmienicie w tym sezonie, notując niezwykły wzrost jakości. W końcu ogląda się to świetnie, nie czując znużenia ani bólu głowy przed nadmiar absurdów i głupot. W końcu twórcy wyciągnęli wnioski z błędów i skierowali ten serial na ciekawsze tory. Mam nadzieję, że mają też pomysł na młodego Whele'a, bo na razie nie oferuje on nic poza utartymi schematami.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h