Polski scenarzysta Bartosz Sztybor oraz rysownik Ivan Shavrin połączyli swoje siły, by opowiedzieć historię z jednej strony bardzo typową, a z drugiej próbującą przekonać czytelnika, że jest czymś więcej, niż się pozornie wydaje. Jednakże po lekturze Dozorca. Nie wszystko złoto można stwierdzić, że znacznie bliżej w odczuciach jest do tego pierwszego. Dozorca. Nie wszystko złoto rozpoczyna się dość klimatycznie: z jednej strony już mamy zapowiedź krwawej i mrocznej tajemnicy, z drugiej poznajemy trójkę nastolatków marnujących czas na osiedlowej ławeczce. Rzecz jasna chłopaki szybko zostają wplątani w łowy na bestię, co nie obędzie się bez cierpienia i smutku. Szczególnie jeden z nich musi sprostać wyzwaniu, bo na jego barki spada wielka odpowiedzialność – jeśli tylko będzie gotów podjąć się wyzwania. A cóż to za wielka sprawa? Okazuje się, że Kathy Wilkes, miejscowa dozorczyni, jest… przedstawicielką starożytnego zakonu Dozorców, którzy pilnują bezpieczeństwa i porządku w miastach niemal od samego początku ich istnienia. Teraz potrzebuje następcy… i zgadnijcie kto ma nim zostać? Pomysł w pierwszym momencie zaskakuje i bawi nieco abstrakcyjnym kontekstem, ale to tylko niewielki promyk w szarości fabularnej tego albumu.
Źródło: Non Stop Comics
Dozorca to przede wszystkim próba oryginalnego ujęcie tematu, łamiącego klasyczne stereotypy zarówno o pogromcach demonów, jak i… no cóż, dozorcach. Postawienie młodego człowieka bez celu w życiu w obliczu nadnaturalnego i niebezpiecznego wyzwania, a jako drogę do jego pokonania służbę w fachu uznawanym za nieszczególnie prestiżowy? Jest w tym potencjał, ale niestety scenariusz brnie w marazm i powiela komunały, fabularnie zaś oferuje niezbyt wyszukaną i skomplikowaną opowieść z pogranicza sensacji i horroru. Tu wszystko pokazane jest po łebkach, jakby twórcy nie mogli się zdecydować na co chcą położyć akcenty w tej historii i w efekcie nie pogłębiają żadnego z elementów.
Interesująca jest strona graficzna stworzona przez Ivana Shavrina. Na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie chaotycznych szkiców niedbale pociągniętymi kolorami utrzymanymi głównie w brunatnych i stonowanych barwach, ale im dłużej się z nimi obcuje, tym ilustracje zyskują w odbiorze. Niebanalne rozplanowanie plansz i proste środki wyrazu przekazujące jednak wyraźne emocje, to bez wątpienia najsilniejsza strona Dozorcy. Można domyślać się, że scenarzysta chciał postawić na akcję, a także nieco zamieszać kontekstem kulturowym i społecznym, ale niestety efekt wywołuje raczej znużenie. Dozorca to zmarnowany potencjał, czego nie ratuje nawet oryginalna strona graficzna.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj