Najnowszy odcinek Dr. House’a prezentuje poziom zbliżony do większości epizodów tego sezonu.

Sezon ósmy to powrót do korzeni serialu. Po niezbyt udanych próbach pokazania House’a w "szczęśliwym związku" w poprzednim roku. W najnowszej serii znów oglądamy go jako nieszczęśliwego mężczyznę. Mężczyznę, znajdującego przyjemność w rozwiązywaniu zagadek medycznych oraz wygrywaniu pieniędzy w zakładach, które czyni ze swoim najlepszym przyjacielem.

Trzeba jednak przyznać, że choć nowy sezon wiernie trzyma się starej formuły, całość po tylu latach zwyczajnie straciła swój pazur. Przypadki medyczne są już mniej wciągające, nietypowe zachowania House’a coraz mniej nieoczekiwane i zaskakujące, a historie z przeszłości członków zespołu coraz bardziej naciągane i mało wnoszące w ogólną treść odcinka. Po tylu latach emisji zwyczajnie trudno jest nas czymś jeszcze zaintrygować.

[image-browser playlist="605567" suggest=""]©2012 FOX Broadcasting Company

Choć w tym epizodzie dostajemy nie jedną, a dwie sprawy medyczne, (jedną w formie zakładu z Wilsonem) oraz kolejny "pojedynek" na linii House-Foreman, trudno się w pełni wciągnąć w przedstawione wydarzenia. Dlatego, że każdy z elementów tego odcinka już kiedyś oglądaliśmy. Walka o władzę i wpływy między dwoma współpracownikami to niemalże chleb powszedni tego serialu. Sprawa medyczna, ze znikającym w ciągu nocy pacjentem, też brzmi znajomo. Zakład z Wilsonem o zmianę światopoglądu pacjenta bez spotkania z nim, to również powtórka z rozrywki.

Powiedzenie, że serial stał się schematyczny nie byłoby jednak w pełni trafione. W końcu bazował on od zawsze na pewnym schemacie. Jednak tym, co odróżniało go od wielu podobnych medycznych produkcji, była właśnie osoba House’a. Lekarza, który miał za nic wszelkie normy, kodeksy i zasady dobrego wychowania. Najbardziej liczyła się dla niego odpowiednia diagnoza oraz jak najciekawszy sposób, w jaki można ją zdobyć. Bezpardonowe omijanie norm oraz niecenzurowanie swoich myśli, było czymś, co pociągało nas najbardziej. Teraz Greg nie szaleje już tak, jak kiedyś. Można wręcz powiedzieć, że nieco złagodniał. Z tego powodu, radość z kolejnych spotkań z jego osobą, jest mniejsza niż dawniej.

[image-browser playlist="605568" suggest=""]©2012 FOX Broadcasting Company

Odcinek dziewiąty uważam więc, za zwyczajnie przeciętny. Nie porywa, ale też nie pozwala się nudzić. Było w nim bowiem kilka interesujących momentów. Moim zdaniem, szczególnie dobrze wypadła scena, w której Foreman podczas spotkania biznesowego z możliwym sponsorem szpitala, wpadł na trop właściwej diagnozy. Gdy nagle genialna myśl zawitała w jego głowie, szef szpitala zrobił to, co zawsze robił House w takiej sytuacji – zwyczajnie wyszedł z pomieszczenia. Chciałoby się powiedzieć: (były) szef byłby dumny. Ta scena ukazuje zresztą, że Foreman "dusi się" w roli kierownika szpitala. Dużo lepiej czuje się jako członek zespołu genialnego diagnosty, co zresztą widać w wielu scenach tego epizodu. Czy twórcy szykują w związku z tym jakąś woltę scenariuszową?

Odcinek kończy się "spuszczeniem House’a ze smyczy". Może zwiastować to powrót jego dawnych metod i ciętego języka. Mam nadzieję, że scenarzyści jeszcze mnie czymś zaskoczą.

Ocena: 5+/10

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj