"We Need the Eggs" jest najbardziej "Chirurgicznym" odcinkiem Dr House’a, jaki dotąd widzieliśmy. Poprzez to sformułowanie, mam na myśli stopień podobieństwa produkcji telewizji Fox, do serialu ABC – Chirurdzy. W produkcji Shondy Rhymes od początku było wiadomo, że chodzi o pokazanie zawiłego życia miłosnego stażystów i rezydentów szpitala. Wiadomo było, że oglądamy produkcję, opierającą się na uczuciach, w której sprawy medyczne były jedynie dodatkiem. Natomiast od czasu szóstego sezonu twórcy Dr House’a zaczęli bardzo mocno korzystać z tego schematu, stopniowo odchodząc od spraw medycznych i skupiając się coraz bardziej na kwestiach relacji między bohaterami. Teraz dali nam koronny przykład na pełne wykorzystanie tego nurtu.

Większa część scen odcinka pokazuje bohaterów rozmawiających o związkach i kontemplujących swoje nieudane życie miłosne. Każdy z nich usprawiedliwia się innymi czynnikami, że nie powodzi się im w intymnych relacjach z innymi. Nie oglądało się tego źle, ale trzeba przyznać, że to coś zupełnie innego niż na początku. Zwłaszcza, że zabawnych scen też jest tu zdecydowanie mniej. Kiedyś Dr House mocno różnił się od Chirurgów. Co jednak ciekawe, najnowszy odcinek sprawdziłby się równie dobrze "u konkurencji". Nie ma być to przytyk wobec Chirurgów, których też lubię oglądać. Ale przecież kiedyś były to różnorodne seriale.

W pewnym momencie scenarzyści zauważają wprost, że wykorzystują schematy z seriali młodzieżowych tzw. guilty-pleasure (pusta rozrywka). Zwykle oznacza to, że twórcy świadomie grają ze schematem. W tym przypadku jednak zwyczajnie kopiują jego elementy. Dobitnie widać to w scenie rozmowy Tauba i Park, w której Chris proponuje koleżance, by umówiła się z gitarzystą, któremu ewidentnie wpadła w oko, gdyż to sprawi, że Adams będzie zazdrosna. Sama przecież tak bardzo nie zna się na związkach, że ucieka od nich w stronę pomocy społecznej.

[image-browser playlist="603303" suggest=""]
©2012 FOX Broadcasting Company

House przejął się natomiast faktem, że jego ulubiona towarzyszka nocnych ekscesów, wychodzi za mąż i porzuca go jako swojego klienta. Lekarz wraz z Dominiką próbował więc doprowadzić do rozbicia związku prostytutki, by ta mogła nadal zapewniać swoje usługi Gregowi. Próby okazały się nieudane, a House usłyszał, że kobieta rezygnuje z niego, jako klienta, gdyż nie chce wchodzić między niego, a jego żonę, bo ewidentnie coś między nimi jest. Greg temu zaprzecza, a jednak pod koniec odcinka wyrzuca list z Urzędu Imigracyjnego, informujący o tym, że Dominika zyskała Zieloną Kartę. Czyżby House zakochiwał się we własnej żonie? A może boi się kolejnego odrzucenia, jak najnowszy Pacjent Tygodnia? Swoją drogą - czy to na pewno są pytania, które powinny paść przy oglądaniu produkcji, którą jest Dr House?

Sprawa medyczna zeszła na bardzo daleki plan, choć przypadek pacjenta jest nietypowy. Mężczyzna, który żyje w "związku" z plastikową lalką, stworzoną na wzór byłej dziewczyny, nie jest kimś spotykanym na codzień. (Mimo, że jest to praktyka stosowana przez pewną grupę ludzi, chociażby w Japonii). Sceny z jego udziałem ogląda się z pewnym zainteresowaniem, choć trudno się pozbyć wrażenia, że jest to szokowanie na siłę. Jak gdyby twórcy chcieli przebić samych siebie. Znaleźć coś, czego jeszcze nie pokazywali.

Jak widać – bardzo wiele się zmieniło, odkąd rozpoczęliśmy przygodę z aroganckim lekarzem, prawie osiem lat temu. Muszę powiedzieć, że najnowszy sezon oglądam już siłą rozpędu. Skoro przebrnąłem przez przeciętny sezon siódmy, to co mi szkodziło obejrzeć nowe odcinki? Wciąż trwam w oglądaniu, zauważając, że po przyzwoitym odcinku następuje ten słabszy. Na szczęście, nawet te nieco słabsze, daje się obejrzeć, choć bez większych emocji. Przynajmniej nowe odcinki nie nudzą, jak wiele z sezonu siódmego, czy nieszczęsne "Transplant" (8x02), które było chyba najsłabszym odcinkiem całego serialu. Dr House jest obecnie zdecydowanie ciągnięty na siłę, ale tragedii na szczęście nie ma.

[image-browser playlist="603304" suggest=""]
©2012 FOX Broadcasting Company

Na koniec: czas na wieści ze świata kultury. Gdy pacjent zaczął płakać krwią, od razu skojarzyły mi się wampiry z Czystej Krwii. Byłem tym bardziej miło zaskoczony, gdy chwilę później okazało się, że House także miał podobne skojarzenie. (Możemy dodać kolejną produkcję do listy seriali, które Greg ogląda w wolnym czasie). Dialogi na temat twórczości Woody’ego Allena, zaowocowały wyznaniem doktor Adams, w którym przyznała, że jej ulubionym filmem nowojorczyka jest "Melinda i Melinda". Na te słowa lekko się uśmiechnąłem, gdyż ten obraz też widnieje w moim topie produkcji reżysera.

Kulturalnym bonusem jest pojawienie się w małej roli Patricka Stumpa, byłego lidera grupy Fall Out Boy. Wychudzony i niepodoby do dawnego siebie Stump gra tutaj chłopaka, któremu podoba się Park. I nawet śpiewa z nią piosenkę "I Got You, Babe", z repertuaru Cher. Ciekawe czy zostanie na dłużej.

Ocena: 6/10

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj