Recenzja zawiera szczegóły fabuły ostatniego odcinka Doktora House'a.

"Everybody Dies", ostatni odcinek ósmego sezonu, a zarazem finał całego serialu, zaczyna się tak, jak zaczynało się kilka z najlepszych epizodów produkcji. Zagadką. W pierwszej scenie widzimy Grega leżącego na podłodze, w jakimś obskurnym budynku, przy martwym ciele nieznanego mężczyzny. Na dodatek diagnosta ucina sobie pogawędkę z... Kutnerem! Lekarzem, który kilka lat wcześniej popełnił samobójstwo. Na usta od razu ciśnie się kilka pytań: Co właściwie oglądamy? Gdzie znajduje się House? Dlaczego rozmawia ze zmarłym?

Ostatni odcinek odpowiada na dwa z tych pytań. W trakcie jego emisji nie dowiemy się bowiem, jak doszło do tego, że Greg znalazł się w odludnym budynku, który powoli zajmuje się ogniem. Skupiono się raczej na odpowiedzi na pytanie: dlaczego House rozmawia (nie tylko) ze zmarłymi? Kutner jest bowiem dopiero pierwszą z osób, z którymi lekarzowi przyjdzie konwersować tego wieczora. Zaraz po nim pojawią się: Amber, Stacy (była żona House'a) oraz Cameron. Każde z nich jest wytworem wyobraźni diagnosty, czy wręcz - wycinkiem jego sumienia. Lekarz, prowadząc z nimi dyskusję, tak naprawdę prowadzi dyskusję z samym sobą. Ten zabieg był już kilkakrotnie stosowany w serialu. Ciekawym jest, że twórcy bardzo często wykorzystywali go właśnie w finałach. Pokazywali jakieś wydarzenie, by na koniec wyjawić, że wszystko co do tej pory oglądaliśmy, działo się jedynie w głowie Grega. Tym razem jednak jedynie rozmowy są wymysłem lekarza. Miejsce akcji pozostaje takie samo. (Tym bardziej ciekawi przyczyna, dla której House trafił właśnie do tego budynku).

[image-browser playlist="602125" suggest=""]
©2012 FOX Broadcasting Company

Sceny rozmów z dawnymi członkami ekipy oraz osobami ważnymi dla Grega ogląda się nieźle, choć są one nieco zbyt bezpośrednie. Mówi się w nich wprost o wewnętrznych dylematach lekarza i rozwiązaniach, które może podjąć, by wydostać się z sytuacji, w jakiej się znalazł. Czasami rozmowy te prowadzone są niemalże łopatologicznie. Na szczęście ich ton daje się przełknąć, gdyż ich prostą formę wynagradza obecność starych, dobrych znajomych. Zresztą te sceny są dopiero wstępem do najlepszych, a zarazem najdziwniejszych momentów w finałowym odcinku. Dużo bardziej interesujące jest to, co dzieje się po sekwencji "płonącej pułapki".

Szczególnie cieszy fakt, że w finale powróciła większość bohaterów, których przez lata poznaliśmy. Mogliśmy dowiedzieć się, co dzieje się w ich życiu, jak również posłuchać, co mają do powiedzenia na pożegnanie House’a. Usłyszeć jak arogancki lekarz wpłynął na ich życie. Co w nim zmienił. Ten moment wypadł przekonująco i ciekawie. Niestety, bardzo wyraźnie brakowało w tym odcinku Cuddy. Pojawili się przecież wszyscy najważniejsi bohaterowie. Wszyscy, poza nią. Przeogromna szkoda, że nie zobaczyliśmy Lisy choć przez moment, gdyż jej obecność byłaby wyjątkowa. Jej uczestnictwo w uroczystości, upamiętniającej House’a, byłoby idealnym zwieńczeniem jej obecności w jego życiu. Skoro można było pokazać, co dzieje się z dawnymi członkami zespołu, dlaczego nie można było tego samego uczynić z Cuddy? Jej powrót stanowiłby piękną klamrę kompozycyjną dla serialu i świetnie zamknąłby wszystkie jego wątki. Wydaje się przecież, że Lisa pojawiłaby się na pogrzebie Grega. Mimo tego wszystkiego, co razem przeszli. Jej brak może jednak sugerować, jak bardzo ją zranił. Jak bardzo jej postawa: "Nie chcę go więcej znać. On dla mnie umarł", którą przyjęła pod koniec zeszłego sezonu, nadal ma zastosowanie.

[image-browser playlist="602126" suggest=""]©2012 FOX Broadcasting Company

Doskonałym posunięciem był świadomy powrót w ostatnich odcinkach do wątku przyjaźni Wilsona i House'a. Zaznaczono w nim bardzo wyraźnie, że jeden jest w stanie zrobić dla drugiego wszystko. Finał, w ekstremalny sposób pokazał, jak wiele to oznacza. To, co House robi, by być z przyjacielem przed jego śmiercią, jest wyjątkowe i niespodziewane. Pokazujące, że nawet tacy ludzie, jak on, są w stanie zrobić wszystko z miłości i oddania drugiej osobie.

Odcinek kończy się zresztą pewnym niedopowiedzeniem. Pozornie na pozytywną nutę, ale gdzieś pod tym kryje się zapowiedź tego, co ma wkrótce nastąpić. (Wyraźnie podkreślaną słowami lecącego w tle utworu "Enjoy Yourself (It’s Later Than You Think)", w wykonaniu Louisa Primy. Co stanie się wtedy? Tego twórcy nie zdradzają. Może i lepiej? W ten sposób dają widzom możliwość własnego dopowiedzenia finału historii ulubionego diagnosty. Tym zagraniem sprawili, że każdy ma możliwość napisania takiego zakończenia, które usatysfakcjonuje go najbardziej.

[image-browser playlist="602127" suggest=""]©2012 FOX Broadcasting Company

Ja tymczasem nie jestem jeszcze w stanie w pełni pojąć, że to już prawdziwy koniec przygody z Doktorem Housem. Szkoda rozstawać się z Gregiem. Mimo wzlotów i upadków, serial stanowił nieprzeciętną rozrywkę, którą będę wspominał z sentymentem.

Ocena: 7/10

[image-browser playlist="602128" suggest=""]Zapraszamy do słuchania audycji "Serialowe wrota" - w tym tygodniu poświęconej wyjątkowo fenomenowi "Doktora House'a". Program rozpocznie się w czwartek o 19.00 na internetowych falach eLO RMF. Więcej szczegółów tutaj.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj