Od dłuższego już czasu oglądamy w Dragon Ball Super poboczne historie. Nawet jeśli potraktować je jednak jako zapychacze, to trzymają równy, dobry poziom i odpowiednią pomysłowość, dzięki której całość po prostu dobrze się ogląda.
W centrum najnowszego epizodu Dragon Ball Super znalazł się uwielbiany przez fanów Gohan. Warto podkreślić, że jego kreacja w perspektywie wszystkich serii wypada niezwykle ciekawie i zaskakująco życiowo. To prawdopodobnie jedyny w pełni dynamiczny bohater, który faktycznie zmienił się w perspektywie mijających lat. Od zaradnego młokosa, przez najpotężniejszego wojownika, aż po założenie rodziny i karierę akademicką. Tym samym jest to więc świetna postać, a jedyne co może czasem irytować, to nierozgarnięcie, które najwidoczniej odziedziczył po ojcu.
Świetnym pomysłem 73. odcinka było wprowadzenie świata filmowego, który stanowił świeże tło akcji - nawet w obliczu bufonowatej gwiazdy wielkiego ekranu, która zaprezentowana została w oklepany i oczywisty sposób. Udane było także wmieszanie Mr. Satana, co w organiczny sposób doprowadziło do zaangażowania w fabułę prawdziwego Wielkiego Saiyamana. Wątek ten był raczej luźny i humorystyczny, ale oglądało się go z zainteresowaniem i świadomością, że całość spokojnie można dalej rozwijać. Szczególnie jeśli chodzi o bojowniczą działalność bohatera i np. ewentualną współpracę z Kuririnem, która tutaj obiecywała ciekawy potencjał motywu kumpelskiego oraz zwyczajowego poczucia humoru.
Przyjemnym bonusem były zaś sceny uczuciowe pomiędzy Gohanem a Videl, raczej nieczęste, a stanowiące miłą i sympatyczną odmianę. W końcu bohaterka pokazała też swoje pazurki, co przypomniało, że jej charakter nie zawsze był tak ugrzeczniony i udomowiony. Może jeszcze będzie musiała do niego wrócić, skoro na horyzoncie pojawiła się urocza Cocoa? Z początku serial dość niedwuznacznie sugerował romansowe zapędy nowej bohaterki, ale skończyło się raczej niewinnie i przyjacielsko. W każdym razie powrót zadziornej Videl odbyłby się z korzyścią dla żeńskich kreacji serialu.
Drugi plan i spinającą odcinek klamrę stanowił watek Jaco i tajemniczego symbiotycznego przestępcy. To bardzo dobry pomysł na przeciągnięcie fabuły i podtrzymanie uwagi widza. Pochwalić można jeszcze fakt, że tym razem kreska Dragon Ball Super wyglądała elegancko i estetycznie epizod wypadł na plus. Kolorowo i klimatycznie, szczególnie w momencie przelotu Gohana na tle zachodzącego słońca i księżyca. Smaczek dla fanów mangi to z kolei nowe zakończenie, które wizualnie prezentuje się ślicznie i tym samym umila świadomość tygodniowego oczekiwania na nowe przygody.