Nie mamy jakoś szczęścia do polskich komedii romantycznych. Większość to kompozycja znanych i ogranych do bólu schematów z amerykańskich produkcji. Jednak twórcy nie ustają w próbach znalezienia czegoś, co widzom znad Wisły przypadłoby do gustu. Czegoś, na co pary mogłyby pójść razem i dobrze się przy tym bawić. I tak dziennikarz sportowy Sebastian Staszewski i Jarosław Stróżyk postanowili napisać scenariusz, w którym romans będzie przeplatał się z polską reprezentacją w piłce nożnej. Sam koncept brzmiał ciekawie, przynajmniej na papierze. Mateusz Ostrowski (Jacek Knap) jest dziennikarzem sportowym, który nie bez powodu nosi ksywę Ostry. Nie lubi lania wody na konferencjach prasowych, podczas których selekcjoner polskiej reprezentacji (Cezary Pazura) rzuca prasie głodne kawałki o „dobrej grze kadry”, „braku szczęścia” i „wyciąganiu nauczki z błędów”. Jego potyczki słowne z trenerem szybko łapią zainteresowanie ludzi w całym kraju, a z niego robią czołowego eksperta od reprezentacji. W międzyczasie chłopak na ulicy przypadkowo wpada na Magdę (Marianna Zydek), młodą lekarkę i – jak dziwnie się składa – córkę selekcjonera. Niewiasta w tym samym czasie wpadła w oko gwieździe polskiej reprezentacji, Jarosławowi Kotowi (Maciej Musial), który oprócz tego, że jest świetnym piłkarzem, to jest także ogromnym egoistą i narcyzem. Panowie, nawet o tym nie wiedząc, stoczą walkę o serce dziewczyny. A wszystko to kilka dni przed arcyważnym meczem z… Niemcami, no bo z kim innym. Spotkanie to zdecyduje o losach nie tylko reprezentacji, ale wielu osób z nią pośrednio lub bezpośrednio związanych. Muszę przyznać, że pierwsza połowa filmu jest ładnie poprowadzona. Ma swój styl. Kilka ciekawych żartów i postaci, które mogą się podobać – np. charyzmatycznego bezdomnego, którego gra Leszek Lichota, kumpli redakcyjnych Ostrego granych przez Rafała Rutkowskiego i Sławomira Orzechowskiego czy nawet trenera, w którego wciela się Cezary Pazura. Choć ten czasami chyba nieświadomie wychodzi z roli poważnego selekcjonera i zatroskanego taty, przeistaczając się czasami w gestykulującego Cezarego Cezarego z 13 posterunku.   Niestety, dobrą pierwszą połowę kompletnie rozwala mierna druga połowa. Jakbym miał się trzymać terminologii sportowej, to bym powiedział, że w drugiej połowie drużyna zapomniała wyjść na murawę. Konstruowane wątki nagle gdzieś znikają, panuje chaos, a później nagle nadchodzi finał. Chyba tylko po to, by konstrukcja opowieści się zgadzała. Nie ma tu nawet odrobiny sensu. Przez połowę filmu słyszymy o jakimś ważnym wywiadzie, który nasz bohater przeprowadzi z selekcjonerem tuż przed meczem z Niemcami. Ta informacja jest powtarzana ze cztery razy i… scenarzyści o niej zapominają (albo została ona wycięta w montażu). Bez niej finał jest kuriozalny. Do tego nie rozumiem, po co kręcić film wokół piłki nożnej, gdy nie pokazuje się finałowego starcia. Widz dostaje tylko przebitki z tego, jak ludzie siedzą przed telewizorami czy odbiornikami radiowymi, a komentator głosem Szpakowskiego referuje nam ostatnie minuty spotkania. Nie towarzyszą temu żadne sportowe emocje, bo ktoś postanowił pozbyć się sceny sportowej, która miała je wzbudzać.
Kino Świat
+7 więcej
Odnoszę wrażenie, że zamiast zadbać o to, by ta historia miała sens, twórcy skupili się na tym, by wcisnąć na drugi i trzeci plan jak najwięcej twarzy związanych ze sportem. Oprócz wymienionego już Dariusza Szpakowskiego w filmie zobaczymy Romana Kołtonia, Michała Pola, Grzegorza Krychowiaka, Sebastiana Milę i Małgorzatę Rozenek-Majdan, bo jest żoną byłego bramkarza reprezentacji. Jakby to miało odwrócić naszą uwagę od tego, że fabuła jest pełna dziur. Główna zakochana para za to wypada bardzo ciekawie. Łukasz Knap i Marianna Zydek wyciągają z tego scenariusza tyle, ile się da, budując ciekawe postaci, których losem się interesujemy. Przynajmniej do połowy filmu, później jest nam już wszystko jedno. Także Cezary Pazura jako sfrustrowany selekcjoner serwuje nam ciekawą kreację, choć miejscami nierówną. Najsłabiej wypada niestety Maciej Musiał, którego postać jest słabo napisana i nie daje zbyt wielkiego pola do popisu aktorskiego. Grany przez niego Kot składa się z samych najgorszych klisz zadufanego w sobie celebryty piłkarza. Bije od niego sztucznością. I nawet moment otrzeźwienia i nawrócenia jest mało przekonujący. Druga połowa nie jest dobrym filmem ani ciekawą komedią romantyczną. Jest do bólu przeciętna, a szkoda, bo miała potencjał. Gdyby tylko reżyser Łukasz Wiśniewski i panowie odpowiedzialni za scenariusz mieli spójną wizję tej historii... A tak parafrazując słowa Ostrego, na ekranie w trakcie drugiej połowy panuje niekontrolowany chaos.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj