Wiemy, że Sean King stracił pracę i zagubił drogę życiową przez to, jak podczas służby zabito osobę, którą ochraniał. To motywuje go do pomocy Carterowi, który razem z drugim agentem FBI pojawiał się w pierwszych dwóch odcinkach. Takim sposobem lepiej poznajemy tak panów z FBI, jak i Seana. I to wygląda, póki co, na klucz do sukcesu King & Maxwell. Z każdym odcinkiem odkrywamy kolejne elementy układanki związane z bohaterami. To daje kawał dobrej zabawy i zapowiada się, że w kolejnych epizodach nic się w tej kwestii nie zmieni.

Sprawa odcinka jest o wiele ciekawsza od tej, którą oglądaliśmy poprzednio. Od początku pewny był tylko jeden fakt - Carter jest wrabiany. Z każdą minutą pojawiają się sugestie na kilka różnych wersji, które mogą być brane pod uwagę. Dopiero rozwój wydarzeń upewnia nas w tym, która jest prawdziwa. Ponownie nie brak humoru, dobrej relacji pomiędzy Maxwell i Kingiem oraz nietypowych rozwiązań. 

[video-browser playlist="635649" suggest=""]

Momentami odnoszę wrażenie, że sprawy, jakimi King i Maxwell się zajmują, nie są tak ważne. Szczególnie nie jest istotna ich oryginalność, ponieważ liczy się to, jak te dwie postacie się w nich zachowają. Każda ich decyzja, pomysł - to coś, co wyrywa serial z ram schematycznego procedurala, gdyż zawsze można liczyć na to, że zachowają się niekonwencjonalnie. I to, jak na razie, udaje się pokazać w wyśmienity sposób.

Końcówka z analizą nagrania z zabójstwa osoby ochranianej przez Kinga sugeruje, że zaczyna kształtować się coś przypominającego główny wątek. Przypuszczam, że Edgar zobaczył tam coś mogącego sugerować, co tak naprawdę tam się stało. W tym miejscu udaje się pobudzić ciekawość i wydaje się, że znalezienie odpowiedzi na to pytanie powinno zapewnić znakomitą rozrywkę.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj