W momencie przekroczenia syryjskiej granicy Leila ma zaledwie 16 lat. Ayan, jej siostra, jest o dwa lata starsza. Obie decydują się wyruszyć na wojnę, z której nie ma powrotu. I nie, to wcale nie było tak, że wyniosły złe wzorce z domu. Ich rodzina jest religijna, ale trudno nazwać ją zradykalizowaną. Wręcz przeciwnie, przez długi czas dziewczyny żyły bardziej w zgodzie z duchem nowoczesnej Norwegii niż rodzimej kultury. Sara i Sadiq, ich rodzice, nie mieli nic przeciwko temu. Nic przeciwko nie mieli też, gdy ich córki zaczęły się zmieniać. Coraz więcej uwagi poświęcały poszczególnym obrzędom religijnym, coraz bardziej raziło je liberalne społeczeństwo, w którym przyszło im dorastać, coraz częściej myślały o tym, by włączyć się w walkę z niewiernymi. Obie zdecydowały się porzucić świat wielkich możliwości i zaszyć się w tradycyjnych ramach, które islam wyznacza kobietom. W tajemnicy przygotowywały plan ucieczki. Pilnie szlifowały swój arabski, całymi dniami czytały Koran i… uczyły się gotować za pośrednictwem Internetu. Bo nie oszukujmy się, muzułmańskie kobiety walczą zupełnie inaczej niż mężczyźni. Dziewczyn do Syrii nie zwabiło romantyczne marzenie o przelewaniu własnej krwi na froncie. Skusiła ich za to wizja przyszłości u boku islamskiego wojownika - chęć zostania idealną żoną, a potem także matką wzorowych dżihadystów. Reportaż Dwie siostry Åsne Seijerstad to tylko pozornie historia młodych muzułmanek, które zdecydowały się wziąć czynny udział w „świętej wojnie”. Jest to raczej opowieść o losach ich rodziców, którzy z dnia na dzień dowiedzieli się, że nigdy tak naprawdę nie znali swoich dzieci. Jednak aby w pełni zrozumieć prawdziwe przesłanie norweskiej dziennikarki, musimy podejść do jej książki bez uprzedzeń. Jeśli jesteśmy w stanie spojrzeć na rodzinę Sary i Sadiqa, pomijając kwestie religijne, to uda nam się dostrzec prawdziwy dramat porzuconych i zdesperowanych rodziców. Będziemy mogli zrozumieć brak logiki w ich postępowaniu, wczuć się ich sytuację. Sadiq wciąż doskonale pamięta czasy, kiedy to musiał walczyć na zupełnie innej wojnie. Jego młodość w ojczystej Somalii obfitowała w krwawe dramaty. Norwegia miała uwolnić jego i jego rodzinę od wszelkich niebezpieczeństw. Sadiq, jako dobry ojciec, starał się zapewnić swoim dzieciom wszystko, co najlepsze. Córki były dla niego prawdziwym skarbem. Mógł być z nich naprawdę dumny, bo przecież nigdy nie było z nimi żadnych poważniejszych problemów. Można nawet odnieść wrażenie, że dziewczyny były aż zbyt skrupulatne w wypełnianiu rodzicielskich nakazów. Ich wzmożone zaangażowanie w życie religijne także mogło jedynie cieszyć. Dopiero z czasem na jaw zaczęły wychodzić fakty, które w zestawieniu stworzyły niepokojący obrazek. Ale wtedy na zapobieganie temu, co miało się wydarzyć, było już za późno. Jedyną możliwą reakcją kochającego i troskliwego ojca, było udanie się w pogoń za dwiema siostrami.
Źródło: Agora
Reportaż norweskiej dziennikarki promowany jest jako literatura faktu, którą czyta się jak dobry thriller. Sama autorka mówi o nim – reportaż literacki. Rzeczywiście sporą część jej twórczości zajmują domysły i przypuszczenia. Niestety, o ile sama fabuła rzeczywiście jest wciągająca i trzyma w napięciu, o tyle przez całość dość trudno przebrnąć. Świetne momenty o życiu codziennym muzułmańskiej rodziny przeplatają nużące fragmenty o historii Państwa Islamskiego. Ale to jeszcze nie jest najważniejszy zarzut wobec Dwóch sióstr. Seierstad w końcowej części książki tłumaczy, że podjęła się tego tematu, ponieważ zjawisko radykalizacji młodzieży muzułmańskiej jest bardzo powszechne i co więcej bardzo niebezpieczne biorąc pod uwagę realia współczesnego świata. Aby zaradzić tej sytuacji, należałoby przyjrzeć się przyczynom tego „trendu”. Mimo to jej reportaż tylko w minimalnym stopniu odpowiada na pytanie – dlaczego. Dlaczego dwie młode dziewczyny zdecydowały się opuścić swój wygodny świat, na rzecz ciężkich wojennych warunków? 90% książki autorka poświęca rodzicom sióstr, bo to oni byli jej podstawowym źródłem informacji. O życiu, przemyśleniach i motywacji tytułowych bohaterek dowiadujemy się jedynie pośrednio. Asne Seierstad wzorcowo odmalowuje obraz środowiska muzułmanów w Norwegii, ale niedostatecznie pochyla się nad konkretnymi dwiema jednostkami, które były inspiracją do stworzenia tego reportażu.
Norweska dziennikarka nie pierwszy raz pisze o pogmatwanym świecie wojen religijnych. Wcześniej pracowała jako reporterka m.in. w Afganistanie i Iraku. Jej najgłośniejszy reportaż Jeden z nas był próbą odpowiedzenia na pytanie – jak w tak nowoczesnym i tolerancyjnym kraju jak Norwegia mogło dojść do masakry z 22 lipca 2011 roku, której inicjatorem był Anders Breivik. Już w tamtej książce autorka nie bała się bombardowania czytelnika brutalnością scen i opisów. Tym razem także nie ułatwia nam odbioru tej skomplikowanej historii. Dwie siostry to z pewnością nie jest łatwa i przyjemna lektura na weekend. Nie polecam także czytać jej przed snem dla odprężenia. Jest to opowieść, która wymaga od czytelnika pokładów tolerancji i empatii (podstawowa wiedza na temat wydarzeń w Syrii także będzie mile widziana). Jeśli jednak odważycie się po nią sięgnąć mając ochotę spojrzeć na Państwo Islamskie i świat muzułmanów z zupełnie innej perspektywy, to na pewno nie będziecie zawiedzeni.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj