2 Broke Girls w trzecim odcinku śmieszą już od pierwszej minuty. Jeszcze zanim zostaniemy przywitani czołówką, otrzymujemy duży zastrzyk tego, co dla serialu wręcz nieodzowne – żartów z Hana. Ta postać była, jest i prawdopodobnie już zawsze będzie kopalnią śmieszności. Bo i jak nie nabijać się z kogoś, kto próbuje rozreklamować jadłodajnię za pomocą wymyślonego przez siebie Williamsburg Diner Challenge, polegającego na wypiciu ketchupu oraz musztardy, i jeszcze ma nadzieję na zaangażowanie w ten szalony pomysł George’a Clooneya? Powracamy tym samym do jednego ze stałych elementów serialu – Hana próbującego zainteresować internautów swoim biznesem. Jak zwykle jednak spóźnił się on z planem marketingowym o dobrych kilka miesięcy i chce wykorzystać viral, o którym wszyscy już dawno zapomnieli. Tym, co cieszy jeszcze bardziej, jest fakt, że dzięki Hanowi okazję do pokazania swoich komediowych umiejętności miał również Earl. Ostatnimi czasy zajmował się on głównie siedzeniem za ladą, obsługiwaniem kasy fiskalnej i odzywał się bardzo rzadko. W trzecim odcinku 2 Broke Girls pojawia się jednak od czasu do czasu i jest przezabawnym komentatorem wydarzeń. Nie uczestniczy w nich, nie wpływają one na niego w żaden sposób, ale pojawia się w odpowiednim miejscu i czasie, by dorzucić do sytuacji swój zabawny komentarz i pójść dalej. Mam nadzieję, że w nadchodzących tygodniach będzie go jeszcze więcej, bo taka rola doskonale do niego pasuje. Główny wątek And the Maybe Baybe - powrót Cukierkowego Andy’ego i jego ślub z Remi - oparty jest na motywie chyba tak starym jak sama telewizja. Praktycznie każdy serial obyczajowy czy komediowy go przerabiał. Na szczęście jednak twórcy 2 Broke Girls zgrabnie łączą utarte schematy z czymś nowym. Mamy zatem standardowy pakiet emocji: zazdrość, żal, rozmyślania pod tytułem „to mogłam być ja”, ale jednocześnie jest też zabawne poszukiwanie dowodów na to, że Candy Andy wcale nie był taki idealny, a rozstanie z nim nie było najgorszą z życiowych decyzji Caroline. Dodatkowo scenarzyści oszczędzają nam też typowego w takich odcinkach motywu przekonującego, że zapraszanie byłego partnera czy partnerki na ślub to bardzo zły pomysł. Znamy to chociażby z Friends czy How I Met Your Mother – tam wizyty byłych nigdy nie kończyły się dla przyszłych małżonków dobrze. Jednak w 2 Broke Girls wszystko ostatecznie uwieńczone zostaje happy endem. Caroline jest gościem na ślubie Andy’ego, a mimo to nikt nie ucieka sprzed ołtarza, nikt nie myli imion i ogólnie nie dzieje się żadna katastrofa. Mimo to sama Caroline jest zdecydowanie najsłabszym elementem tego odcinka. Jej zachowanie jest po prostu nieśmieszne. Jest zbyt przerysowana i sztuczna, nawet jak na Caroline i nawet jak na sitcom. Nie ogląda się jej dobrze, zwłaszcza gdy wszyscy inni stają na głowie, by pokazać, jak bardzo są zabawni. I to właśnie ostatecznie ratuje ten wątek. Dzięki obudowaniu go dodatkowymi gagami w wykonaniu Max, Olega czy Earla końcowy rozrachunek wychodzi na spory plus, a Caroline nie wypada już tak marnie. 2 Broke Girls w tym tygodniu prezentują nam odcinek, o którym mogę szczerze powiedzieć, że mi się podobał. Wykorzystywanie starych schematów i odświeżenie ich nowymi pomysłami sprawdza się bardzo dobrze. Twórcy nie zapominają również o charakterystycznych dla serialu motywach, dzięki którym można na nowo poczuć jego klimat.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj