U Fallon dzieje się dużo, choć trzeba przyznać, że najstabilniejsza rzecz w jej życiu, czyli związek z Liamem, działa bez zarzutu. Nie można tego samego powiedzieć o małżeństwie Blake’a i Cristal, którego szczyt kryzysu możemy oglądać. Sam ma za to w końcu własny wątek, Adam aż tak nie irytuje, a u Kirby i Andersa widać zalążek fabuły. Ogólnie Dynastia zaczyna pokazywać pazury, szkoda tylko, że pandemia wszystko urwała. Po finale tego sezonu mogę powiedzieć jedno – ufff, Blake po raz setny nie zdradził własnej córki! Moja nadzieja została wysłuchana i zamiast zniszczyć relację swojej latorośli, zdecydował się z nią współpracować. Cieszę się bardzo, że wspólnymi siłami oszukali Laurę van Kirk, choć uważam, że ich wątek romansu był zupełnie niepotrzebny. Rozumiem, że miał on w pewnym sensie balansować to, co uczyniła Cristal i trochę wybielić jej zdradę. Moim zdaniem było to zupełnie niepotrzebne, ale ponieważ z całego wątku jestem ogólnie zadowolona, to nie ma co narzekać. Zwłaszcza że Cristal miała również w końcu coś do roboty, nawet jeśli było to romansowanie z księdzem. Co prawda cały ten wątek rozwinął się trochę za szybko, ale dobrze, że w ogóle jest. Może ta Cristal miała być ostrzejsza niż jej poprzedniczka, jednak niezupełnie się to udało. Zamiast tego poznaliśmy zagubioną kobietę i ta wersja w końcu zaczyna mieć sens. Również jestem naprawdę zadowolona z poprowadzenia postaci Culhane’a. Gdy okazało się, że jego ukochana jest równie dwulicowa co Dominique, bałam się, że Michael stanie się w tym wszystkim popychadłem. Przez pewien czas tak było i twórcy doskonale wiedzieli, jakie są obawy moje i pewnie wielu fanów. To, jaki numer wykręcił obu kobietom Culhane był jednym z najlepszych w tym sezonie, a cały ten serial to przecież zwrot akcji na zwrocie akcji, więc konkurencja była spora. Cieszę się, że Michael pokazał pazura, którego tak mu brakowało przez tyle sezonów.
fot. the CW
Trochę lepiej również dzieje się u Kirby i Andersa, choć nadal nie można to nazwać pełnoprawnymi wątkami, cieszę się jednak, że wracają oni do głównej akcji, zwłaszcza w dwóch najlepszych odcinkach tego sezonu. Zacznijmy jednak od Andersa i porwania w Mołdawii, bo tu jakże istotną rolę miał Sammy Jo. Przyznam szczerze, że zupełnie nie przeszkadza mi ani ukazanie Mołdawii w ten sposób, ani całej sytuacji z porwaniem, bo w tym serialu nie mogło to wyglądać inaczej. Jasne, irytujące jest to, że kraje wschodnie wciąż pokazywane są jako groźne i pełne wojskowych z ciężkim angielskim akcentem.  Pewnie w każdej innej produkcji bym na to narzekała, ale to tak szalenie pasuje do Dynastii. I podkreślam słowo „szalenie”, bo ten serial to jedno wielkie szaleństwo. I tu cały w bojowości wchodzi Sammy Jo, który ratuje wszystkich z więzienia, dzięki narkotykom i Danny'emu Trejo. Tak, proszę państwa, ten uwielbiany aktor z filmów Roberta Rodrigeza pojawił się w Dynastii jako narkotyczne zwidy Sammy’ego i pomógł mu ocalić przyjaciół. Gdy na początku odcinka Sammy zaczął opowiadać o fascynacji tym aktorem, nie spodziewałam się, że naprawdę twórcy sprowadzili Trejo. Ale nie dość, że im się to udało, to jeszcze powstał jeden z najcudowniejszych odcinków. Uważacie, że Riverdale przeskoczył rekina? Dynastia skoczyła mu na plecy i zaczęła kierować według własnego widzimisię, dzięki czemu powstał ten odcinek majstersztyk. Dobrego nigdy nie za wiele, dzięki czemu ostatni odcinek również nie boi się bawić różnymi motywami. Oczywiście, cały epizod nawiązuje to Kac Vegas, tylko że zamiast tygrysa mieliśmy węża. Historia bawiła bardzo dobrze, choć spodziewałam się, że Fallon raczej nie okaże się nagłą panną młodą. Wybór Sammy’ego Jo był dobrym pomysłem i jestem ciekawa, jak dalej rozwiną ten wątek. Mimo że sezon trzeci skończył się przedwcześnie, spokojnie ostatni odcinek mógłby być prawdziwym finałem. Zwłaszcza że zwiastuje coś, na co długo czekałam, czyli polowanie na Adama. Jako że ta postać irytowała mnie od początku, czekałam na ten moment bardzo długo i mam nadzieję, że nasi bohaterowie odkryją, jaką krzywdę wyrządził Stevenowi. Z drugiej strony, choć ciężko mi to przyznać, po ostatnich odcinkach będzie mi trochę żal tej postaci. Cieszę się za to, że doczekaliśmy się rozwiązania wątku Alexis i Jeffa. Jasne, związek z byłą żoną swojego wujka jest strasznie dziwny, ale chemia między bohaterami była nie do zakwestionowania. Dobrze, że oboje opuszczamy pod koniec trzeciego sezonu w końcu szczęśliwych. Wiadomo, że długo to nie potrwa. Dynastia miała swoje wzloty i upadki. Ten sezon jest jednak o wiele lepszy niż drugi, choć do pierwszego wciąż mu daleko. Cieszę się, że twórcy postawili na coś co im wychodzi fenomenalnie i na te – oby krótkie – pożegnanie dali nam dwa najlepsze odcinki w całym sezonie, jeśli nie serii.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj