Niełatwo jest recenzować książkę w zamierzeniu niewesołą, bo mierzącą się z tematem Holocaustu i opowiadającą o losach dzieci, których jedynym ratunkiem było przejście na „aryjską” stronę i ukrywanie się do końca wojny. Często ze świadomością, że już nigdy nie zobaczą swoich rodzin. O Irenie Sendlerowej, która owe dzieci z warszawskiego getta ratowała (oczywiście – nie sama), napisano już wiele opracowań i reportaży, nakręcono filmy dokumentalne i film biograficzny z Anną Paquin w roli głównej. Prawda o jej działalności podczas II wojny światowej zaistniała w świadomości społecznej dopiero po 2000 roku, gdy grupa amerykańskich uczennic przygotowała szkolne przedstawienie teatralne Life in a Jar, czyli Życie w słoiku (bowiem w słoikach Irena Sendlerowa ukrywała zaszyfrowane wiadomości z prawdziwymi i fałszywymi nazwiskami oraz miejscem pobytu ocalonych dzieci).
Jednak książka Tilar J. Mazzeo wydaje się wyjątkowa. Inteligentnie łączy ze sobą opracowanie niemalże naukowe, podparte licznymi przypisami, cytatami i bibliografią, z bardziej humanistycznym i subiektywnym podejściem do życia bohaterki. W ciekawy sposób podkreśla znaczenie rodziny, wychowania, ideałów młodości i spotkania na swojej drodze właściwej mentorki (prof. Heleny Radlińskiej z Wolnej Wszechnicy Polskiej) na kształtowanie się osobowości Sendlerowej – oddanej działaczki społecznej i kobiety o wielkim sercu i odwadze.
Narracja jest skrupulatna, wyczerpująca, dokładna. Mazzeo nie waha się przed opisywaniem kwestii trudnych i bolesnych, w tym koszmaru codziennego życia getta, wywózek do Treblinki (jedną z najbardziej wstrząsających scen wydaje się odejście Janusza Korczak i „jego” dzieci), powstania w getcie, tragedii rodziców, zmuszonych do porzucenia własnych dzieci, nieprawości nie tylko hitlerowców i polskich szmalcowników, ale i żydowskiej policji. Nie zapomina o „rozpracowywaniu” Sendlerowej przez Armię Krajową, ani o jej konflikcie z konserwatywno-katolickim nurtem Rady Pomocy Żydom „Żegota”.
Od 1942 roku jako pracownik opieki zdrowotnej Sendlerowa uzyskała zgodę na wchodzenie do warszawskiego getta i od tego momentu, wraz ze współpracownikami, starała się uratować jak najwięcej dzieci, przerzucając je na „aryjską” stronę kanałami, tajnymi przejściami w opuszczonych budynkach, w trumnach i pod stertami rzeczy, by później zorganizować dla nich bezpieczne kryjówki, m.in. w Pogotowiu Opiekuńczym Miejskim w Domu ks. Boduena. Ocalono w ten sposób ok. 2.500 dzieci, chociaż niestety nie wszystkie dożyły do końca wojny. Samą Sendlerową – w 1943 roku aresztowaną i torturowaną przez gestapo, oswobodzono dzięki łapówce, by pod zmienionym nazwiskiem mogła wrócić do konspiracji.
Dzieci Sendlerowej niewiele wspominają o jej późniejszych losach, np. walce w Powstaniu Warszawskiem i powojennej działalności społecznej, skupiając się przede wszystkim na latach istnienia getta, zakończonych tragicznym zrywem powstańczym. Jak wspomniałam, napisane zostały z nieco subiektywnego punktu widzenia, ale starają się zachować obiektywizm opisów, nie popadając w nadmierny dramatyzm i egzaltację. Chociaż nie da się ukryć, że nawet tak wyważone opisy wywołują u czytelnika ścisk w gardle. Bowiem, czytając o „Aniele z warszawskiego getta”, nie da się inaczej.