Małe, włoskie miasteczko na odludziu. Wydawać by się mogło, że nie ma lepszego miejsca dla spokojnej, rodzinnej sielanki i godnego życia. Jednak nieoczekiwanie rajem na ziemi wstrząsa sprawa porwania nastolatki. Śledztwo przejmuje uznany detektyw Vogel, który jest przekonany o tym, że przestępstwa dokonał ktoś z lokalnej społeczności. Wkrótce głównym podejrzanym staje się nauczyciel z miejscowej szkoły. Vogel wciąga do śledztwa media i rozpoczyna wielki spektakl, który ma mu pomóc w schwytaniu przestępcy i odnalezieniu dziewczyny. Donato Carrisi jako autor literackiego pierwowzoru był najlepszym wyborem, aby sprezentować nam filmową wersję swojej książki. Często tak bywa, że gdy mamy do czynienia z genialnym reżyserem, który jednak kompletnie nie rozumie płaszczyzny, na której ma pracować. W tym przypadku było zupełnie odwrotnie z pewnymi wyjątkami. Carrisi wie, jak umiejętnie prowadzić narrację, mylić widzowi tropy i budować napięcie. Intryga trzyma się w ryzach, a twórca przenosi śledztwo na interesujące tory, budując wielowątkową nić, w którą przez większość filmu udaje mu się nie zaplątać. Jedynego minusu w tej opowieści dopatrywałbym się w finale, w którym odzywa się literacki zmysł Carrisiego i stara się za bardzo ubarwić i zagmatwać opowieść. To mieszanie poszczególnych tropów prowadzi do chaosu dając nam tak naprawdę kilka otwartych furtek, które powinny być zamknięte, jednak w tym wypadku twórca wydaje się, że nie posiada kluczy, aby je zatrzasnąć. Wielu widzów na pewno po zakończeniu seansu wyjdzie z kina z myślą o tym, że własnie opuściło historię w trakcie jej trwania. Najmocniejszym wątkiem produkcji jest oczywiście ekranowy pojedynek pomiędzy detektywem Vogelem a profesorem Martinim. Reżyser konfrontuje dwie skrajne osobowości, które tylko pozornie nie mają ze sobą wiele wspólnego. Aktorzy grający tych bohaterów nie ograniczają się do poruszania w swojej bezpiecznej strefie psychologicznej, ale z czasem wchodzą z bardzo dobrym skutkiem w obszar emocjonalnego kontrapunktu dzielącego tych bohaterów. Toni Servillo - widzowie znają go choćby z Wielkiego piękna - tworzy fantastyczną kreację człowieka, którego ambicja potrafi popchnąć do strasznych czynów. Natomiast Alessio Boni w roli profesora Martiniego odnajduje ten wewnętrzny mrok swojej postaci, która skrywa się pod maską spokojnego, zawsze pomocnego nauczyciela. Obydwaj panowie z czasem wchodzą ze sobą w intrygującą relację w sferze, w której tak naprawdę nie istnieją takie pojęcia jak dobro i zło. To stanowi o sile ich starcia. Opowieść snuta na ekranie przez Carrisiego nie jest jednak tylko i wyłącznie historią o kryminalnej intrydze i pojedynku dwóch ideologii. To przede wszystkim swoista przypowieść o sile mediów i tym jak pogłoska lub plotka może zniszczyć nieodwracalnie nie tylko kariery, ale także więzi i ludzi wokół nas. Ta historia doskonale łączy się ze społecznym tłem małego miasteczka, gdzie wiadomość rozchodzi się czasem szybciej niż za pomocą dzisiejszych mediów. Carrisi wciąga nas w dyskusję na temat tego, jak informacja czasami zmienia postrzeganie nawet najbardziej odpornych na nią umysłów, przy okazji udowadniając, że dzisiaj prawda jest zupełnie względna i zależy od punktu patrzenia na daną sytuację. Tę społeczną batalię wzmacnia niesamowicie mrocznym i bardzo flegmatycznym klimatem pozornie spokojnego miejsca, co dodatkowo potęgują świetne zdjęcia Federico Masiero, który potrafi zagłębić się w zamglony krajobraz i nadać mu wyjątkowego, ale bardzo niepokojącego charakteru. To połączenie kupiło mnie w stu procentach. La ragazza nella nebbia to bardzo dobry film z interesującą intrygą, która jednak trochę gubi się w finale opowieści. Nie zmienia to faktu, że kreacje aktorskie i klimat, z jakim zostaje nam podana historia, pozwalają w pewnym stopniu zapomnieć o tym potknięciu. Polecam.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj