Przedstawiona w serialu historia znajduje się na etapie, na którym wyraźnie widoczne są już główne tematy, wokół których oscylować będzie dalsza fabuła. Twórcy nawet nie starają się ukrywać, że ich dzieło to głęboko zakorzeniona w kulturze amerykańskiej opowieść o skomplikowanych relacjach rodzinnych. Mało oryginalny pomysł, na podstawie którego powstała (także ostatnio) niezliczona liczba produkcji telewizyjnych, broni się jednak ponadprzeciętnym wykonaniem, typowym dla stacji kablowych. Ogromną zaletą Raya Donovana są od samego początku świetnie prowadzeni, nietuzinkowi (żeby nie powiedzieć po prostu dziwaczni) bohaterowie oraz autoironiczny dystans, z jakim do każdego z nich podeszli autorzy.     

Ta ironia nie jest może taka oczywista w przypadku samego protagonisty, przez cały czas pozostającego nieco enigmatyczną figurą, która w zupełnie innym serialu czy filmie wydawałaby się zapewne znacznie bardziej posągowa. Kluczem do uwiarygodnienia postaci Raya Donovana było zbudowanie jego osobowości w oparciu o relacje z żoną, dziećmi, braćmi oraz ojcem. Zaś na tle tej wesołej gromadki trudno raczej nie wyglądać co najmniej ekscentrycznie. Niewykluczone zresztą, że na tym właśnie polegał cały zamysł kryjący się za ekranowym wizerunkiem tytułowego bohatera. Skonfrontowanie jego poważnej, budzącej szacunek aparycji (którą zawdzięcza między innymi takim dodającym nutki tajemniczości atrybutom, jak nieodłączony czarny garnitur czy okulary) z nierzadko kuriozalnym zachowaniem bliskiej rodziny, owocuje pytaniem, czy aby styl bycia Raya nie jest sposobem na, przynajmniej częściowe, odseparowanie się od domowego piekiełka?   

Trzeci odcinek serialu przynosi kolejną porcję konfliktów protagonisty z  nieprzewidywalnymi krewnymi. Co ciekawe spięcia te objawiają swego rodzaju instynkt rodzicielski głównego bohatera. Czuje się on zobligowany do zajęcia się problemami dotyczącymi nie tylko jego dzieci czy żony, lecz również braci. Zdradza przy tym tendencje do apodyktycznego narzucania własnego zdania, będąc święcie przekonany o słuszności swoich opinii. To podejście wyczuwalne jest zwłaszcza w protekcjonalnym stosunku, z jakim Ray traktuje Bunchy’ego i Terry’ego. Wydaje mu się, że posiadł pełne prawo do gospodarowania ich prywatnymi sprawami, co w bieżącym epizodzie dotyczy przede wszystkim finansów tego pierwszego (scena z odbieraniem odszkodowania) oraz życia uczuciowego drugiego (nieustanne namawianie brata, aby ten umówił się w końcu z terapeutką).

[image-browser playlist="590474" suggest=""]

Jeśli już mowa o dwójce "gorszych" braci Donovan, warto podkreślić umiejętny sposób, w jaki ukazywane jest ich niekonwencjonalne zachowanie. Twórcy doskonale balansują pomiędzy powagą a parodią, dając nam niezwykle bogaty, wielowymiarowy obraz tak zwanych "ludzi z życiowym bagażem". Warta przywołania jest tu na pewno sekwencja rozgrywająca się podczas terapeutycznego spotkania ofiar seksualnego molestowania, na które uczęszcza Bunchy. Traf chce, że tym razem w roli osoby towarzyszącej bierze w nim także udział zaintrygowany Mickey. Jak można się było spodziewać, skutkuje to sytuacją z jednej strony dosyć zabawną, z drugiej zaś całkiem traumatyczną dla zgromadzonych uczestników. Dezorientująco groteskowy wydaje się również moment, w którym Terry umawia się wreszcie ze wspominaną wybranką swego serca, czemu towarzyszy niebywały wprost popis szarmanckości z jego strony. Szarmanckości, dodajmy, typowej dla takiego oryginała, jakim jest chory na Parkinsona członek rodu Donovanów.  

W najnowszym odcinku sporo ekranowego czasu poświęcono żonie tytułowego bohatera, Abby. Kobieta nadal nie może przeboleć awantury, jaką przez dwa ostatnie epizody prowadziła ze swym mężem. Mimo to twórcy nie mieli większych oporów przed ukazaniem sytuacji, w jakiej się znalazła, w parodystycznym wręcz ujęciu. Najbardziej warty uwagi jest na pewno motyw z kościelną aukcją dobroczynną, który uwydatnia, jak prędko uczucia bohaterki potrafią ulegać diametralnej odmianie. Wbrew pozorom nie psuje to wcale wrażenia, że Abby to szczera i twarda kobieta, która – jeśli wymaga tego sytuacja – będzie najpewniejszym sojusznikiem, jakiego Ray mógłby sobie wymarzyć (co udowodnia w scenie przyjęcia u Ezry).

Powoli krystalizować zaczyna się wątek nestora rodziny Donovanów, Mickeya. Pomijając drobny zamęt, jaki wywołało jego niespodziewane wtargnięcie w życie reszty członków rodziny, nic dotychczas nie zapowiadało, aby miał on okazać się jakimś autentycznym zagrożeniem. Najwyraźniej jednak najgorsze obawy Raya mają jeszcze szansę się spełnić. Sceny, w których wprowadzona zostaje postać agenta FBI, rzucają nieco światła na tajemnicze okoliczności przedwczesnego opuszczenie zakładu penitencjarnego przez Mickeya. Zamykająca odcinek sekwencja zdaje się zaś sugerować, że uwolnienie starego przestępcy może być bezpośrednio związane z kryminalnym śledztwem, którego celem jest wykrycie nie do końca legalnej działalności prowadzonej przez Raya i jego współpracowników.

W najnowszym odcinku nie zabrakło naturalnie wątku proceduralnego, czyli kolejnego nietypowego zlecenia, jakim zająć się musiał tytułowy bohater. Tym razem jest to historia, która bardzo zgrabnie wpisuje się we wspomnianą wcześniej tematykę całej produkcji, czyli kwestię rodzinną. Ray ma za zadanie pozyskać w imieniu klienta prawa rodzicielskie nad młodocianą, wschodzącą gwiazdą muzyki, mającą szansę stać się "czarnym Justinem Bieberem". Choć z pozoru brzmi to dość zabawnie, przypadek ten ma, przynajmniej dla protagonisty, swoje mroczne oblicze. Chłopak wywodzi się bowiem z patologicznego domu, w którym wizyta (będąca świetną sceną dialogową!) wzbudza w Rayu pewne wątpliwości natury moralnej. Ponieważ sam jest ojcem, któremu nieobca jest codzienna troska o własne potomstwo (przypomnijmy jego przewrażliwienie na punkcie molestowania nieletnich), nie finalizuje sprawy dopóty, dopóki osobiście nie upewnia się o właściwych intencjach zleceniodawcy. Wprowadzanie tego rodzaju motywów, choć wydaje się niewiele zmieniającym drobiazgiem, autentycznie wzbogaca fabułę, podkreślając przy okazji fakt, że twórcy rzeczywiście wiedzą, co dokładnie wyrażać ma snuta przez nich opowieść.

Ray Donovan to póki co naprawdę niezły komediodramat z subtelną domieszką wątków kryminalnych. Pomimo że jego intryga nie zdążyła się jeszcze na dobre rozwinąć, akcja serialu już teraz skutecznie wciąga. Produkcja zdaje się mieć ogromny potencjał na przyszłość, co – zwłaszcza w świetle ostatnich informacji o przedłużeniu jej na następny sezon – skłania do śledzenia kolejnych odcinków ze szczególną uwagą.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj