Rodzina Klanów od pokoleń stara się odkrywać nieznane tereny. Przedziera się przez niepokonane przez nikogo góry, by sprawdzić, co jest po drugiej stronie. Jaeger Klan wierzy, że czeka tam na nich nowe lepsze życie. Za wszelką cenę chce dojść do celu. Jest przekonany, że ta misja jest równie ważna dla jego syna – Oskarda. Problem w tym, że dzieciak nie odziedziczył po ojcu żyłki odkrywcy. Zamiast uciec z rodzinnego miasta, chce je unowocześnić. Podczas jednej z wypraw odkrywa nawet dziwną roślinę, której owoce dają energię elektryczną. To oznacza totalną rewolucję i ogromny przeskok technologiczny dla całej społeczności. Niestety, z biegiem czasu okazuje się, że roślina zaczyna umierać i nikt nie zna przyczyny takiego stanu rzeczy. Dlatego Oskard staje na czele ekipy, która ma zbadać źródło zagrożenia i je wyeliminować. Oznacza to daleką wyprawę na nieznane terytoria. Dziwny świat ma nawiązywać do takich klasyków przygodowych jak Atlantyda - zaginiony ląd czy Planeta skarbów. Robi to jednak strasznie nieporadnie. Scenariusz jest toporny i pozbawiony jakichkolwiek emocji. Nie ma tu też żadnego bohatera, do którego moglibyśmy poczuć sympatię. Jaeger Klan jest strasznie irytujący z tym swoim stereotypowym myśleniu o przeszłości. Nie zauważa, że świat poszedł naprzód. Cały czas myśli, że ludzkość potrzebuje odkrywców bardziej niż czegokolwiek innego. I nikt nie jest w stanie wytłumaczyć mu, że jest inaczej. Jest tak owładnięty chęcią przejścia do historii, że przestaje słuchać potrzeb swojego syna czy żony. Oskard Klan nie różni się zbytnio od swojego ojca. Po prostu jego obsesja jest ukierunkowana na co innego. Jest jednak tak samo uparty jak jego tata. I tak samo jak on nie do końca rozumie potrzeby swojego dziecka. W filmie mamy jeszcze kilka postaci, ale to wokół tych dwóch wymienionych kręci się fabuła. Reszta jest jedynie dodatkiem. Można by nawet rzec, że tłem. Co ciekawe, nie ma tutaj postaci typowo komediowej, co rzadko się zdarza w produkcjach Disneya. Zazwyczaj mamy jakiegoś pomocnika, który jest gapowaty. W Dziwnym świecie taką rolę miał chyba odgrywać niebieski glut, ale coś nie wyszło. Podczas seansu odniosłem wrażenie, że reżyser Don Hall dobrze wiedział, z jaką materią ma do czynienia, dlatego większy nacisk położył na strefę wizualną. Trzeba przyznać, że graficy się wykazali i faktycznie stworzyli dziwny świat. Kolorowy i pełen różnego rodzaju stworków rodem z ery jurajskiej. Niestety, to za mało, by przykuć nas na dłużej do ekranu. I nie chodzi mi tylko o dorosłych widzów. Również dzieci zaczną się szybko nudzić. A to przez to, że przygody bohaterów nie wzbudzają żadnych emocji. Ani przez minutę nie czujemy, że coś im zagraża. Raczej wszystko jest przeprowadzone w poczuciu ciągłej kontroli wydarzeń. W produkcji przygodowej jest to raczej kiepski pomysł. Po prawie dwugodzinnym seansie w głowie nie zostaje praktycznie nic. Brak tu nawet jednej linijki dialogowej, która by zapadała w pamięć i mogła być wizytówką tego filmu. Nie jestem w stanie ocenić, czy to wina tłumaczenia, czy materiał źródłowy był taki słaby, ponieważ na wersję oryginalną będzie trzeba poczekać do premiery na platformie Disney+. Dziwny świat jest przeciętną produkcją. Nie wiem nawet, do kogo jest skierowana. Dla dorosłych jest to zbyt infantylne, dla dzieci – zbyt nudne. Widzowie zapamiętają ten film wyłącznie z powodu wątku homoseksualnego. Disney w bardzo lekki sposób wprowadza wątek syna Oskarda, który otwarcie mówi o swojej miłości do kolegi. Nie ma tutaj jakiegoś niedopowiedzenia jak w Pięknej i Bestii czy zepchnięcia tego na trzeci plan, jak zrobiono to w Buzzie Astralu. Twórcy podchodzą do tego wątku bardzo naturalnie i nikt nie robi z tego wielkiego zamieszania. Nikomu to nie przeszkadza. I widzom też nie powinno, choć czuję, że znajdzie się grupa głęboko tym wątkiem urażona.
fot. Disney
Słabo wypada także polski dubbing. Michał Czarnecki jest dobrym aktorem, ale w dubbingu się niestety nie sprawdza. Nie przekonał mnie jako głos Wolverine'a w Loganie czy Marca Spectora w filmie Moon Knight. Oscar w jego wykonaniu jest bezbarwny, irytujący, a czasami nawet nudny. Obstawiam, że wersja w wykonaniu Jake'a Gyllenhaala ma w sobie więcej werwy i życia. Nowa produkcja Disneya pokazuje, że koncern ma spory problem. Jego produkcje, tworzone poza studiem Pixar, są co najwyżej średnie. Brakuje im głębi, emocji, ciekawych bohaterów. Kiedyś wydano by ten film od razu na kasetę VHS. W obecnych czasach, w moim odczuciu, Dziwny Świat mógłby spokojnie mieć swoją premierę na Disney+ i nikt by z tego powodu nie protestował. Jest to trochę przykre, ponieważ na naszych oczach gwiazda studia Disneya zaczyna trochę przygasać. Mam nadzieję, że nowy-stary prezes będzie miał pomysł, jak to zmienić.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj