Aby zrozumieć film Michaela Amereydy, konieczna jest znajomość kontekstu, ponieważ bez niego Experimenter nie istnieje. Poznajcie więc Stanleya Milgrama, psychologa społecznego, który w latach 60. i 70. XX wieku przeprowadzał kontrowersyjne eksperymenty psychologiczne. Najbardziej znanym i powtarzanym do dziś jest ten, w którym Milgram badał posłuszeństwo wobec władzy. Skłoniło go do tego okrucieństwo ludzi, które wyszło na jaw podczas II wojny światowej. Nie mógł on zrozumieć, jak to się stało, że cywilizowany człowiek był w stanie dopuszczać się takich przerażających czynów. Milgram zrobił więc swoje badania, a wyniki, które uzyskał, nie były niestety pocieszające: okazało się, że pod wpływem autorytetu ludzie są w stanie robić potworne rzeczy i tylko część z nich ma w sobie siłę, by się temu przeciwstawić. Wyniki Milgrama wtedy były na tyle szokujące i nieprzyjemne, że nie chciano się do nich przyznać. Kwestionowano etyczność eksperymentu i podważano jego naukowość. Stanley Milgram powiedział prawdę o rodzaju ludzkim i przez to stał się bardzo niepopularną osobą. [video-browser playlist="758104" suggest=""] O przebiegu i konsekwencjach tego eksperymentu opowiada Experimenter, ale na szczęście nie ogranicza się tylko do tego jednego wątku. Amereyda patrzy na swojego bohatera nieco szerzej, rozbudowuje rys biograficzny, tak by widz mógł go lepiej poznać. I może zrozumieć. Z filmu wyłania się obraz interesującego, skomplikowanego człowieka, którego najbardziej na świecie fascynowali ludzie, mimo że sam nie zawsze umiał się z nimi obchodzić. W tym była lepsza Sasha, jego żona. W swoim filmie Amereyda zdecydował się na dużo zabawy formą, nieraz zaskakując i konfundując widza. Nie dość, że wykorzystał bohatera tej opowieści równocześnie jako narratora, który przemawia do kamery, to potrafił też wprowadzić do kadru słonia i kręcić sceny na sztucznym tle. W Experimenter takie triki przeplatają się z ułożonymi, klasycznymi sekwencjami charakteryzującymi standardowy film biograficzny. Odhaczone są więc wszystkie obowiązkowe elementy. Czytaj także: City of Gold: Miasto smaku – recenzja Wprowadzenie do filmu kontrolowanego chaosu w większości świetnie się broni, ale czasem jednak wydaje się, że reżyser przeszarżował i sam dokładnie nie wiedział, po co zastosował dany zabieg. Całe szczęście treść od początku do końca jest bez zarzutu, a genialny Peter Sarsgaard sprawia, że Stanley Milgram faktycznie ożył na ekranie. Koniec końców Experimenter nie jest filmem, który łatwo polubić, ale opłaca się podjąć wysiłek. Za akredytację na festiwal AFF dziękujemy telewizji Ale kino+.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj