W Grimm zawsze widzieliśmy różne wariacje baśni, które tworzyły jedną, dość spójną i w miarę hermetyczną mitologię. Co prawda jest ona stopniowo rozbudowywana, ale nigdy nie mieliśmy takiego odcinka jak "El Cucuy". Tym razem scenarzyści inspirują się folklorem krajów hiszpańskojęzycznych, pokazując tytułową postać potwora, jakiego żaden Grimm nigdy wcześniej nie spotkał. Dzięki temu epizod nabiera zupełnie innego wyrazu, bo za centralną postać w sprawie kryminalnej mamy kogoś, kogo nie da się w ogóle sklasyfikować normami zaprezentowanymi przez Grimm. Jednocześnie twórcy udowadniają, że to uniwersum ma w sobie ogrom potencjału, który wychodzi poza to, co Nick ma spisane w przyczepie.

Sama sprawa rozpoczyna się w miarę zwyczajnie - bandyci, przestępstwo i niewinna ofiara. Klimat zaczyna się rodzić w momencie, gdy pierwsza osoba wzywa tytułowego El Cucuy. W miarę rozwoju sprawy, gdy pojawiają się ofiary, wydawałoby się, że twórcy prezentują odcinek sztampowy i przewidywalny. Nie mógłbym jednak bardziej się mylić, gdyż sugestii tego, kim może być El Cucuy, dostaliśmy kilka, a ostatecznie żaden z moich faworytów nie był tym stworzeniem. To miłe zaskoczenie, bo twórcy pozbyli się banału i oczywistości, opowiadając historię w sposób ciekawy, intrygujący i emocjonujący.

[video-browser playlist="633611" suggest=""]

Kiedy już poznajemy El Cucuy, cieszy w tym wszystkim reakcja bohaterów, którzy nie wiedzą, o co chodzi. Wszyscy na czele z Renardem są zszokowani, bo nikt nigdy o czymś takim nie słyszał. Patrząc w tej chwili na chłodno na fabułę, powinniśmy się domyśleć, że tą osobą jest właśnie postać stojąca w tle i wzbudzająca najmniej podejrzeń. Sama końcówka, gdy El Cucuy ponownie rusza na polowanie, pokazuje nam bohaterów w pozytywnym świetle. Wiedzą, że ta postać czyni dobro, więc nie próbowali na siłę wsadzić jej za kratki (jakby chcieli, mogliby coś tu wymyślić pomimo okoliczności).

Związek Monroe i Rosalee idzie krok dalej, gdyż w równaniu zaczyna się pojawiać temat rodziców. Scen niewiele, ale wzbudzają sympatię i mają naturalnie odpowiednią dawkę humoru. Pozytywnie wypada także reakcja Juliette na obwieszczenie o matce Nicka. Bałem się, że twórcy pokuszą się o banał z jakimiś fochami, ale na szczęście bohaterka wie, dlaczego było to tajemnicą i nie robi dramatu. Po prowadzeniu wątku Renarda jestem już prawie pewien, że to on jest ojcem dziecka Adalind, a nie Eryk, jak nam sugerowano.

Odcinek nietypowy, wyjątkowy, klimatyczny i niezwykle wciągający. Takie Grimm to ja lubię.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj