Przesiąknięty erotyzmem El Gaucho to doskonały przykład na to, że powieści graficzne potrafią dostarczyć emocji i trafić czytelnika mocnym przesłaniem.
Osadzony w realiach historycznych El Gaucho stanowi doskonały przykłada na to, że komiks europejski – choć pod niektórymi względami inny – wcale nie pozostaje w tyle za dziełami pochodzącymi zza wielkiej wody. Jego autorzy, Hugo Pratt i Milo Manara, udowadniają, że znają się na opowiadaniu mocnej – wizualnie i w treści – historii.
Jako scenę dla swojej opowieści wybrali dość mało znany fragment historii, czyli interwencję brytyjskiej marynarki na terenie obecnej Argentyny. W tle przewijają się kwestie związane z polityką wielkich imperiów, ale też różnych loży masońskich. Jednakże to tylko konieczne narzucenie ram, bo sama opowieść koncentruje się na zwykłych ludziach: doboszu, marynarzach czy dziewczynach mających umilać długi rejs oficerom.
Autorzy komiksu grają tu motywem nadziei, obietnicą nowego, lepszego życia z dala od ojczyzny i narzuconych przez nią zobowiązań. Każda z postaci ma inne motywacje i marzenia – choć w większości przyziemne, wynikające z ich pozycji społecznej – ale wszystkie szukają wolności nowej drogi w życiu. Rzeczywistość jest jednakże brutalna i okrutna, a przesłanie El Gaucho nie pozostawia złudzeń i nadziei. Poszukiwanie szczęścia jest bezcelowe, a z bezwzględnych trybów rozgrywki, w której liczą się władza, siła i pieniądze, ocaleć może jedynie ten, kto zbyt późno zorientuje się, co naprawdę w życiu jest istotne.
Kreska Milo Manary pozornie wydaje się niedopracowana: wielokrotnie w rysunkach brakuje szczegółów, kontury są wygładzone, a rysy twarzy przedstawione dość umownie. A jednak jego przekaz jest niezwykle wyrazisty, bo uwydatnia kluczowe elementy postaci. I tak potrafi uszlachetnić garbusa przez burzę loków, a postaciom kobiecym kilkoma szczegółami – przygryzioną wargą, ułożeniem ciała etc. - nadać niezwykłej zmysłowości.
Zresztą erotyzm to wręcz wizytówka tego rysownika. Kto zna Le déclic, Guliwerianę czy nawet Un été indien, ten wie, że odważne ujęcia kobiecych postaci są typowe dla Manary. W El Gaucho się nie krępuje, wszak wiele z bohaterek to – z wyboru lub konieczności – kobiety nieco lżejszych obyczajów. Ale to nie koniec: tu historia przekracza granice zwykłego erotyzmu, pokazując miejscami znacznie mocniejsze – emocjonalnie i wizualnie – sceny.
Edycja uzupełniona została o krótki wstęp przedstawiający historię komiksu i relację pomiędzy dwójką autorów, a także prezentujący wstępne szkice i wyjaśniające niektóre z wątków historycznych pojawiających się w albumie. Warto się z nim zapoznać, choć może niekoniecznie przed lekturą właściwej historii, by nie narzucać sobie jej interpretacji.
To mocny komiks, narysowany z lekkością, ale wcale niebanalny w swoim przekazie. Początkowa frywolność – choć od początku okraszona piętnem – szybko przeradza się w znacznie poważniejszą i refleksyjną opowieść. Pozostaje w pamięci.