"Elryk #2: Zwiastun burzy" to kontynuacja rasowej opowieści dark fantasy, której pierwszy tom zaprezentował nam w zeszłym roku Taurus Media. "Rubinowy tron" kończył się niespodziewanym cliffhangerem: oto uwikłany w bratobójczy konflikt z Yyrkoonem białowłosy cesarz Elryk dokonał przełomowego dla fabuły komiksu wyboru i wezwał na pomoc najbardziej niebezpieczne bóstwo - Ariocha, władcę chaosu. Złowrogi bóg o wyglądzie cherubinkowatego dziecięcia rzeczywiście mógł przyprawić o dreszcze. Ale czego się nie robi dla najbliższej sercu osoby? Wraz z Yyrkoonem z dworu cesarstwa Melnibone zniknęła Cimoril, a znając dekadencki charakter serii, można było się spodziewać, że Elryk uczyni wszystko, co w jego mocy, by odzyskać osobę, która tak naprawdę utrzymywała go przy życiu. Muszę przyznać, że pierwszy tom tej epickiej opowieści nie spełnił do końca moich oczekiwań. Być może przeczytałem już za dużo komiksów i obejrzałem za dużo filmów, więc obraz dekadenckiego cesarstwa i jego elity, dla której ludzkie życie jest dosłownie niczym, nie zrobił na mnie wrażenia, jakie w zamyśle twórców powinien. Elryk nie był jeszcze do końca wiarygodnie nakreślonym bohaterem; jego wahania, jego wybory i postawa budziły obawę, że słynny bohater Moorcocka w komiksowym ujęciu nieco spowszednieje, zamieni się w ciepłe kluchy i stanie w rozkroku między dobrem a złem. No cóż, druga odsłona serii rozwiała moje wątpliwości. To jest dark fantasy z prawdziwego zdarzenia, a Elryk staje się bohaterem, który zamiast sympatii budzi raczej szacunek w połączeniu ze strachem.
Źródło: Taurus Media
  Jednakże czytając pierwsze strony drugiego albumu, nie miałem jeszcze tak jasno sformułowanych odczuć. Poszukiwania nic nie dają i cesarz znowu musi wikłać się w układy z boskimi siłami. Ponownie urzekają nas majestatyczne kadry, na których jak w żadnym innym komiksie ludzkie postacie są czasem niczym mrówki wobec potęgi, jaką dysponują bogowie, a czytelnik ma nieodparte odczucie, że tak właśnie powinno wyglądać prawdziwe fantasy. Elryk w darze od boga wody otrzymuje monumentalny statek, na którego pokładzie wraz z pięćdziesiątką ludzi gna do ujawnionego mu miejsca przebywania zbiega i uprowadzonej kobiety. Po drodze w intrygę wikła się kolejny bóg i w efekcie resztę drogi bohaterowie pokonują pieszo. I właśnie kiedy trafiają do wioski, w której małe dziecko nie potrafi poprawnie wypowiedzieć nazwy cesarstwa, wiele się zmienia. Dekadencki, mroczny ton pierwowzoru przejmuje władzę nad opowieścią, a Elryk staje przed wyborem, wobec którego te z pierwszego tomu są jak igraszka. Znamy marvelowskie, wyświechtane określenie - nic już nie będzie takie samo. Po ostatecznej konfrontacji Elryka z Yyrkoonem te słowa nabierają prawdziwej wagi.
Źródło: Taurus Media
  Drugi tom "Elryka" rozbudza nadzieje na nieszablonową, różną od innych historię. Choć od bogów bohater usłyszał już o swoim przeznaczeniu, decyduje się na próbę pokierowania własnym losem. Wiąże się to z niespodziewanym zwrotem akcji, który innych bohaterów wprawia w prawdziwe osłupienie. Fatalizm sagi w tym kontekście jest dojmujący, a poczynania Elryka nagle zaczynają mocno intrygować. Zresztą tak samo jak tytułowy, z pozoru pompatyczny w nazwie Zwiastun burzy. W pierwszym tomie Elryk był cesarzem, kolejną z panteonu fantasy postacią, o których zdarza nam się szybko zapomnieć po lekturze. W finale "Zwiastuna burzy" staje się prawdziwym, świadomym konsekwencji własnych wyborów bohaterem historii. Oby takim pozostał w następnych albumach.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj