W marcu, w ofercie PlayStation Plus pierwszy epizod The Walking Dead udostępniony został graczom za darmo. Z racji tego, że produkcją interesowałem się już od kilku miesięcy, grzechem było nie skorzystać. Spróbowałem i wsiąkłem, błyskawicznie wykupując cztery kolejne epizody. Bowiem The Walking Dead proponowany był graczom w nietypowej formie. Gra, niczym serial, podzielona została na pięć epizodów, które systematycznie udostępniane były graczom w dystrybucji cyfrowej. Od razu należy zaznaczyć, że ruch ten wydawał się trafiony, ponieważ konstrukcja epizodów miała w sobie wszystko to, co powinien mieć… dobry serial. Wyraziści bohaterowie, emocjonująca i wielowątkowa fabuła i cliffhangery kończące odcinki sprawiały, że gracze wyrywali sobie włosy z głowy. Telltale Games było bezlitosne, a na kolejne epizody kazało czekać około dwóch miesięcy.

Moją osobę – na szczęście – czekanie na kolejne epizody ominęło. Dostałem, w cenie niecałych 40zł, pełny sezon, który zapewnił mi oglądanie 12-godzinnej historii, nierzadko chwytającej za serce i sprawiającej, że w kilku momentach szczękę trzeba było zbierać z podłogi. Nieprzypadkowo piszę o „oglądaniu”, a nie o „graniu”. The Walking Dead to przygodówka, która w dużej mierze oparta jest na fabule i dialogach. Oczywiście znajdziemy w niej również elementy charakterystyczne dla tego typu gier, czyli przetrzepywanie pomieszczeń, szukanie wskazówek i rozwiązywanie drobnych łamigłówek. Wszystko to uznać można za miły dodatek, który dzięki temu znacznie wydłuża czas spędzony przed konsolą.

[image-browser playlist="591916" suggest=""]

Co ciekawe – nigdy nie przepadałem za klimatem zombie i serialową wersją The Walking Dead stacji AMC. Zróżnicowane opinie na temat produkcji telewizyjnej skutecznie mnie zniechęciły, ale nie na tyle, by nie zwrócić uwagi na grę. Na szczęście nie muszę porównywać fabularnych wątków proponowanych przez Telltale Games, do tego, co przez trzy sezony udało się stworzyć scenarzystom w telewizji. Jednego jestem pewien – pod względem dojrzałości fabularnej, kreacji głównych bohaterów i prezentowanej historii we wszystkich pięciu epizodach – The Walking Dead to jeden z najlepszych tytułów, w jakie miałem okazję zagrać przez ostatnie lata.

Głównym bohaterem, którego poczynaniami kierujemy jest Lee Everett. Poznajemy go w niezbyt sprzyjających okolicznościach. Transportowany jest do aresztu, ponieważ dopuścił się morderstwa. Na jego (nie)szczęście w tym samym momencie wybucha epidemia. Radiowóz, którym Lee podróżował spada w przepaść i właśnie wtedy rozpoczyna się ta bardziej „grywalna” część gry. Główny bohater szybko odnajduje innych ocalałych i usiłuje przeżyć, co okazuje się niezwykle trudnym zadaniem. Jedną z pierwszych osób, jaką Lee napotyka na swojej drodze jest mała ośmioletnia dziewczynka o imieniu Clementine. To kluczowa postać dla całej fabuły, dzięki której twórcy po mistrzowsku ukazali uczucia i emocje towarzyszące bohaterom podczas apokalipsy zombie. Więcej na temat fabuły – najzwyczajniej w świecie pisać nie wypada. Najlepiej „obejrzeć” i zagrać w to samemu.

[image-browser playlist="591917" suggest=""]

Niech nie zmyli nikogo nieco komiksowy, czy też rysunkowy styl The Walking Dead. To gra dla dorosłych, poruszająca poważne tematy, a do tego stawiająca gracza przed niejednym szokującym dylematem, co też napędza całą historię. W zależności od tego, kogo uda nam się uratować, jakie rozwiązanie danej sytuacji wybierzemy, konsekwencje naszych wyborów poniesiemy w dalszej części gry. Czasem są to wybory pozorne i tak naprawdę nie mają wielkiego wpływu na dalszy tok fabularny. Zdarzają się jednak sytuacje, w których musimy wybrać, którego z towarzyszy uratujemy. Aby było ciekawiej – tytuł w perfekcyjny sposób gra na emocjach. Celowo zachęca nas do znienawidzenia lub polubienia danej postaci, tylko po to, by kilka godzin później postawić nas przed niezwykle trudnym dylematem. Są też sytuacje, w których gra jest bezlitosna i kompletnie z zaskoczenia eliminuje bohaterów, którzy jeszcze chwilę temu wydawali się tymi głównymi.

Dlaczego The Walking Dead jest tak dobre? Na pewno przez wyraźne inspiracje komiksem Roberta Kirkmana, który jako konsultant sam brał udział w produkcji gry studia Telltale Games. Dzięki temu tytuł w udany sposób uzupełnia, a jednocześnie znacznie poszerza uniwersum stworzone w komiksach i serialu. Od strony czysto growej wprowadza interesujące rozwiązania jak np. bardzo krótki czas na podjęcie decyzji (chwilami ciężko zapoznać się ze wszystkimi możliwymi opcjami wyboru). Co ważne – tytuł nie skupia się na eksterminacji hord zombie. Ma charakter bardziej skradankowy, gdzie żywe trupy najlepiej omijać z daleka lub eliminować je po cichu. Z kolei jedyna niedogodność, z jaką się spotkałem, to kilkukrotne spadki animacji w sytuacjach, gdy na ekranie nie dzieje się nic szczególnego, a mimo to gra przycina. W ostatecznym rozrachunku nie wpływa to jednak w żaden sposób na jej odbiór.

The Walking Dead to tytuł wyjątkowy. Z perspektywy czasu trudno mi określić, czy to najlepsza gra 2012 roku. Ale skoro produkcja Telltale Games zdobyła blisko 100 takich wyróżnień, to ciężko z tym polemizować. Przygody Lee i Clementine utkwią w mojej pamięci na bardzo długo. To jedna z tych produkcji, po skończeniu której pozostaje w człowieku pewna pustka. Pozostaje czekać na drugi sezon, który według zapowiedzi twórców zadebiutuje w trzecim kwartale 2013 roku.

PLUSY:
+ dopracowana fabularnie
+ wzbudzająca masę emocji
+ wybory wpływające na dalszy rozwój fabuły
+ charakterystyczny klimat apokalipsy zombie

MINUSY:
- zdarzają się spadki animacji

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj