Euforia w 1. odcinku specjalnym skupia się na granej przez Zendayę Rue. Zatytuowany Trouble Don’t Last Always świąteczny epizod, będący w zasadzie godzinną sesją terapeutyczną, przyniósł kilka zaskoczeń. Jak wypadł?
Euforię otwiera perfekcyjny poranek. Rue rozpoczyna dzień u boku ukochanej Jules, a ich miłość kwitnie. Bohaterki mieszkają razem w pięknym, jasnym mieszkaniu, a wszystko jest dokładnie tak, jak Rue sobie wymarzyła. Zbyt idealne, by było prawdziwe? Otóż to. Gdy tylko Jules wychodzi na zajęcia, Rue wyciąga spod łóżka narkotyki i wraca do dawnej słabości. Czar prysł. A my wracamy do szarej, melancholijnej codzienności bohaterki. Tak, to wszystko było jedynie niespełnionym marzeniem.
W rzeczywistości Rue spędza bowiem wigilijny wieczór z Alim, który sponsoruje ją w walce z nałogiem. Są prawie jedynymi gośćmi w miejscowym lokalu. Rozmawiają, lecz mężczyzna szybko wyczuwa, że Rue jest pod wpływem narkotyków, dostrzega też fałsz w jej wypowiedziach. Sprowadza ją jednak do poziomu szczerości, w którym Rue jednocześnie martwi i zaskakuje nas swym wyznaniem: Tak na prawdę nie chcę przestać ćpać.
Prawie cały odcinek jest po prostu rozmową bohaterów, która stanowi po części sesję terapeutyczną. Z tą różnicą, że terapeuta jest niemniej aktywny, co pacjent. To, co mówi Ali, jest mądre, przekonujące i wartościowe, nie tylko w odniesieniu do życia osób uzależnionych, ale dla ludzi w ogóle, również dla widzów. Oprócz tematu uzależnienia bohaterowie poruszają inne, choć powiązane z nim, życiowe kwestie. To rozmowa, która wiele daje również nam. Zmusza do myślenia, uzmysławia pewne sprawy. W tym tkwi szczególna wartość tego odcinka.
Ali wiele mówi o odkupieniu i wybaczeniu... Wybaczeniu jako podstawie umożliwiającej zmianie. Sam zaś fakt, że o sprawach zasadniczych prawi osoba, która nie jest nieskazitelna, jeszcze bardziej pozwala wierzyć w prawdziwość wypowiadanych słów. Poruszane przez postaci problemy i tematy dotyczą nas wszystkich. W gruncie rzeczy bohaterowie prowadzą fascynującą rozmowę o wielkiej, niepoznawalnej tajemnicy, jaką jest ludzkie życie. Ich słowa angażują nas tak bardzo, że godzinna sesja mija w mgnieniu oka, a po seansie odcinka cieszymy się, że mogliśmy być milczącymi uczestnikami wartościowej rozmowy.
Plusem tego epizodu jest też to, że pojawiają się w nim dwie kwestie, które mogą (choć nie muszą) mieć odzwierciedlenie w kolejnym sezonie. Rue ma problemy z przyjęciem drugiego stwierdzenia z programu dwunastu kroków. Wiąże się on z zawierzeniem w większą, boską siłę. Ali, będący wyznawcą islamu, próbuje nakierować bohaterkę na tor przemiany duchowej. Inną kwestią jest temat relacji z Jules, którą Rue obwinia za swój powrót do nałogu. Chociaż bohaterki pozostają w kontakcie, to widzimy, że sytuacja pomiędzy nimi, przynajmniej ze strony Rue, nie jest czysta. Istotne dla fabuły 2. sezonu mogą być słowa Aliego, który twierdzi, że aby skupić się na trzeźwieniu, Rue musi zrezygnować ze związków. W momencie, kiedy czekamy na kolejną serię, wypowiedź Aliego intryguje i możemy się zastanawiać, czy Rue weźmie je sobie do serca.
Jeden z najciekawszych punktów pierwszego specjalnego odcinka produkcji stanowi fakt, że twórca pozwala nam wejść nie tylko w wewnętrzny świat Rue, ale i jej sponsora. Fragmentarycznie poznajemy historię Aliego – człowieka, który choć teraz wydaje się ideałem i wzorem cnót, wcześniej taki nie był. Świetnie pokazano zarówno tragizm, jak i siłę tej postaci. To bohater, który przez różne osoby postrzegany jest inaczej. Rue widzi w nim dobrego, mądrego człowieka, który odzyskał kontrolę nad swoim życiem. Tymczasem rodzina, którą Ali wielokrotnie zawiódł, postrzega go jako kogoś przegranego, niewiele wartego. Sam Levinson udowadnia tym samym, że potrafi tworzyć wiarygodne, złożone portrety nie tylko nastoletnich bohaterów.
Ten odcinek nie jest na tle serialu wyjątkiem, jeśli chodzi o świetną realizację i kwestie formalne. Tutaj wszystko zostało dobrze przemyślane. Nie można nie docenić faktu, iż sposób filmowania koresponduje ze znaczeniem scen. Kiedy np. na początku Rue próbuje oszukać Aliego, bohaterów obserwujemy zza szyby, zza bariery kłamstwa. Dopiero gdy nastolatka zaczyna mówić szczerze, postaci widzimy już bezpośrednio. Efektownie wypada też ujęcie, kiedy kamera płynnym ruchem przechodzi przez ścianę lokalu na parking. Trzeba zauważyć, że twórcom udało się w tej odsłonie przenieść widzów w świat, jaki znamy i lubimy z serialu Euforia. Wszystko za sprawą kolorystyki, ciepłej bądź utrzymanej odcieniach fioletu. Dobrze przekazali także melancholijny nastrój korespondujący z samopoczuciem bohaterki. Już sama aranżacja przestrzeni - pusty lokal, w którym w wigilijny wieczór siedzi para uzależnionych bohaterów - sprawia, że możemy poczuć ich samotność. Samotność, ale i piękno tej sytuacji – poezję, jak mówi Ali.
Pierwszy z dwóch specjalnych, świątecznych epizodów bez wątpienia można ocenić jako udany. Przynosi bliskie spotkanie z Rue, dzięki czemu mamy wrażenie bycia „na bieżąco” z - jak się okazuje - nie najlepszą, kondycją bohaterki. Twórcy sprawili, że nasza relacja z postaciami i zaangażowanie w ich losy zostały utrzymane. To ważne, bo do momentu premiery drugiego sezonu mogłoby się ono nieco zatrzeć.
Dodatkowo ten odcinek, prezentujący w zasadzie jedynie rozmowę bohaterów, kontrastuje nieco z ekstatycznymi epizodami pierwszego sezonu, w których działo się wiele. Sam Levinson udowadnia więc, że potrafi utrzymać zaangażowanie widza nawet bez stosowania kontrowersji. A nie wszyscy się chyba tego spodziewali. Trouble Don’t Last Always to naprawdę dobry odcinek, który fanom Euforii na pewno przypadnie do gustu.