Evil to serial dziwacznie wręcz niejednoznaczny. Kolejne odcinki, poruszając odpowiednio sprawę cudu oraz potencjalnego opętania, ciągłe zbijają widza z tropu i zmuszają go do zadawania pytania: to prawda czy oszustwo? I prawdę mówiąc, do końca tej pewności nie mamy i to jest w tym serialu znakomite. Ta cała groza budowana wokół wątków i wyśmienicie kształtowane napięcie dają poczucie niepokoju, który dziwnie uwiera, ale i ekscytuje. Gdy dochodzimy do konkluzji, możemy wyciągnąć wnioski na tak lub na nie. Twórcy jednak cały czas pozostawiają niedomówienia - intrygujące, dwuznaczne i szalenie dobrze wpływające na odbiór serialu.
Okazuje się, że Evil nie jest zwyczajnym proceduralem, czyli nie jest serialem opartym tylko na sprawach rozwiązywanych w pojedynczych odcinkach. Jest w tym wątek główny, który w tych dwóch odcinkach jest podkreślony i rozbudowany. Objawia się on w osobie psychopatycznego (albo demonicznego, ta dwuznaczność!) doktora granego przez Michaela Emmersona. Aktor świetny, a postać wybitnie niepokojąca - otwarcie sugerująca, że nie jest zwykłym człowiekiem, a raczej jakimś demonem, którego celem jest szerzyć tytułowe zło. Biorąc pod uwagę dziwne sytuacje związane z tą postacią można domniemywać, czy jest on częścią wątku nadnaturalnego, czy też nie? Rywalizacja z nim i tajemnicze ukazywanie się jego osoby w wizjach Acosty może to sugerować, ale nie ma w tym nic dosłownego ani pewnego. Acosta ma wizje, widzi jakieś rzeczy potencjalnie od Boga, ale jednocześnie widzimy, że wspomaga je "ziołową" herbatką, więc ponownie nic nie jest oczywiste. I to chyba jest największa zaleta Evil, bo pobudza ciekawość. A konflikt z większymi siłami wydaje się nieunikniony i ten wątek przewodni Evil, choć na razie zaledwie zarysowany, może być jego mocnym punktem.
Pojedyncze odcinki prezentują sprawę cudu tajemniczego zmartwychwstania nastolatki oraz opętania broadwayowskiego dramaturga. Twórcy prowadzą je spokojnie, bez przewidywalności czy prostych zagrań, ale tak, że koniec końców dochodzi do konkluzji raczej naukowej, dającej racjonalne wyjaśnienie. Jednak jak wspomniałem, są niedomówienia. Widać to w wątku zjawy w 2. odcinku, której nie da się wytłumaczyć oraz ingerencji innej siły doprowadzającej do śmierci opętanego w 3. odcinku. To wszystko zmusza do myślenia i ciągłego angażowania w historię, czyli choć jest to rozrywka, nie jest to tak zwany odmóżdżacz, bo wymaga od widza ciągłej uwagi i analizy poszczególnych elementów.
Serial również stara się poruszać dość głębsze tematy, które mogą chodzić po głowie niejednego widza. Dlaczego ktoś wierzy, gdy na świecie jest tyle zła? Pokazane różne aspekty wiary dają pojęcie, że twórcy chcą wyciągnąć z tego coś więcej. Chociaż objawia się to jedynie przez rozmowy głównych bohaterów, to biorąc pod uwagę dyskusję niewierzącej z głęboko wierzącym, staje się to pretekstem do poruszenia kwestii problemów Kościoła jako instytucji oraz samej wiary. Ciekawy aspekt, który na razie jest w tle, ale zdecydowanie jest dostrzegalny.
Evil jest seriale wyjątkowo niepokojącym. Jego klimat i napięcie działają wyśmienicie i twórcy nie tracą w tym aspekcie pazura. Szczególnie czuć to w 2. odcinku, gdy powraca kwestia koszmaru głównej bohaterki, gdy jesteśmy zbijani z tropu, czy to na pewno tylko zły sen? Dzięki tym wszystkim aspektom i należycie rozwijanym bohaterom jest to rzecz warta uwagi, z potencjałem, który pozwala rozwinąć ten tytuł w coś wyjątkowego.