Fae Farm to kolejna produkcja, w której możemy prowadzić spokojny i radosny żywot na wirtualnej farmie.
Studio Phoenix Labs w
Fae Farm zaprasza graczy do krainy o nazwie Azoria, w której przygotowano mnóstwo atrakcji. Zarządzanie tytułową farmą to bowiem tylko jedna z aktywności, którymi można zająć się w tym miejscu. I chociaż nie wszystkie z nich trzymają równie wysoki poziom, to całość jest zaskakująco przyjemnym, lekkim i przede wszystkim bardzo wciągającym doświadczeniem.
Początek gry nie odbiega od tego, co znamy z innych, podobnych produkcji, takich jak na przykład szalenie popularne
Stardew Valley. Tworzymy bohatera, który staje się nowym mieszkańcem Azorii i otrzymuje niewielką chatkę oraz przestrzeń wokół niej – już wkrótce pojawi się tu wirtualna farma stanowiąca dla gracza nie tylko miejsce do spędzania wolnego czasu, ale i źródło zarobku. Po wykonaniu kilku wprowadzających zadań możemy zająć się tym, czym chcemy. Oczywiście co jakiś czas otrzymujemy kolejne zadania główne, które popychają fabułę do przodu i odblokowują nowe mechaniki, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by zająć się uprawą roślin, hodowlą magicznych zwierząt, łapaniem insektów czy rybołówstwem. Możliwości jest sporo!
Zabawa wygląda znajomo – jeżeli graliście w inne gry farmerskie, to w
Fae Farm szybko poczujecie się jak w domu. Niektórzy mogą uznać to za wadę, jednak ja przez zdecydowaną większość czasu nie miałem z tym problemu i bawiłem się doskonale. Dopiero po kilkunastu godzinach zaczęła wkradać się nuda i nieco bardziej doskwierał mi brak większej liczby unikalnych mechanik.
Twórcy zadbali natomiast o kilka ciekawych rozwiązań z kategorii usprawnień QOL (czyli "jakości życia), których brakowało mi na przykład w
Stardew Valley. Bardzo ucieszył mnie fakt, że narzędzia są automatycznie dobierane w zależności od tego, w co wycelujemy – jeżeli przed nami znajduje się drzewo, bohater wyposaży się w topór, a jeśli skała, to w jego dłoniach znajdzie się kilof. Znacznie ułatwia to zabawę i sprawia, że nie musimy przeklikiwać się przez kilka przedmiotów, by wybrać ten, który jest nam w danej chwili potrzebny. Świetnie wypada również eksploracja. Nasza postać nie tylko szybko się porusza, ale może też skakać, a nawet korzystać ze specjalnych "trampolin" umożliwiających błyskawiczne przemieszczanie się z miejsca na miejsce. Z czasem odblokowujemy również możliwość otwierania portali pozwalających nam na ekspresową podróż.
Materiały i przedmioty możemy oczywiście sprzedać, dzięki czemu zyskamy pieniądze potrzebne na zakupy. Twórcy zdecydowali się jednak na bardzo kontrowersyjny krok i mocno ograniczyli możliwość transakcji. Na start dostajemy jedynie cztery stoły, na których każdego dnia w grze możemy umieścić po osiem pojedynczych produktów. Oznacza to możliwość sprzedania jedynie 32 sztuk (niecałych zestawów) dziennie, co znacznie spowalnia tempo zarabiania. Trudno powiedzieć, dlaczego zdecydowano się na taki krok. Podejrzewam, że uznano to za sposób na przedłużenie zabawy, ale w praktyce sprawdza się to średnio i zwyczajnie irytuje.
Poza zarządzaniem farmą zajmiemy się tutaj również eksploracją podziemi. To w zasadzie mus, a nie coś opcjonalnego, bo znajdziemy tam cenne surowce (na przykład złoża metali i kryształy) i popchniemy fabułę do przodu. Niestety to w moim odczuciu jedna z najgorszych części
Fae Farm. Schodzimy coraz niżej i niżej, ale praktycznie nic się nie zmienia – trafiamy tylko na inne surowce i wrogów, ale cała reszta wygląda dokładnie tak samo. Na dodatek walka nie stanowi większego wyzwania i jest bardzo prosta. Sprowadza się wyłącznie do unikania jasno oznaczonych ataków przeciwników przy jednoczesnym okładaniu ich różdżką i okazjonalnym rzucaniu zaklęć.
Dla wielu osób bardzo istotnym problemem będą mało rozbudowane opcje "towarzyskie". Owszem, w Azorii znajdziemy sporo mieszkańców, ale daleko im do zróżnicowanych postaci ze
Stardew Valley czy
Animal Crossing. Tutaj sprawiają oni wrażenie raczej bezmyślnych robotów, które powtarzają kilka kwestii. Nie są to postacie, do których możemy poczuć jakąkolwiek sympatię, co dziwi, bo twórcy nie zapomnieli o mechanice romansów i przyjaźni, które przez to wypadają zwyczajnie blado. Być może zostanie to jakoś rozwinięte w późniejszych aktualizacjach, ale obecnie jest to po prostu rozczarowujące.
Fae Farm zdecydowanie nie jest technologiczną perełką, która wyciska ostatnie soki z Nintendo Switch, ale prosta, kolorowa oprawa graficzna ma swój urok. Na dodatek całość jest czytelna i działa płynnie, a czasy ładowania (poza pierwszym uruchomieniem, które trwa dość długo), nie dają się we znaki. Miłym zaskoczeniem było również zróżnicowanie tego wirtualnego świata. Stopniowo odkrywamy kolejne lokacje, które wyglądają zupełnie inaczej. Szkoda tylko, że warstwa audio wypada zdecydowanie gorzej, a muzyka i (zwłaszcza) dźwięki wydawane przez postacie bardzo szybko zaczynają irytować.
Czy
Fae Farm zagrozi pozycji
Stardew Valley i innych gier z pogranicza symulatorów farmy i życia? Moim zdaniem raczej nie, przede wszystkim z powodu wspomnianych powyżej mankamentów, a także bardzo wysokiej, premierowej ceny. Mimo tego może być to tytuł, przy którym miło spędzicie kilkanaście lub nawet kilkadziesiąt godzin. Dla mnie okazał się on idealną "odtrutką" po mękach, jakich doznałem podczas przemierzania ulic Krat w niezwykle mrocznym i wymagającym
Lies of P.
Plusy:
+ oprawa i wydajność na Nintendo Switch;
+ wciągająca rozgrywka;
+ sporo dostępnej zawartości.
Minusy:
- z czasem robi się powtarzalna;
- nudne podziemia;
- kiepskie opcje "towarzyskie".
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h