Romantyczny wizerunek samotnego kowboja, wędrującego przez ledwie zbadane przestrzenie, oczyszczającego Dziki Zachód z niebezpiecznego elementu i wykazującego się kodeksem moralnym godnym wojownika o lepszą sprawę – wydawałoby się, że wiele już w tym temacie nie można powiedzieć. I prawdopodobnie należałoby się z tym zgodzić, jednak od czego jest fantastyka z jej nieskończonymi możliwościami umieszczenia znanych nam motywów w nieoczekiwanych i dowolnych warunkach? Twórcy serii Fear Agent swojego kowboja uczynili eksterminatorem kosmicznych szkodników, a zamiast lojalnej szkapy dali mu statek kosmiczny z żeńską sztuczną inteligencją. Z jakim efektem?
Heath Huston to typ człowieka, któremu łatwiej jednak byłoby zostać drobnym przestępcą, jednak ma legalną pracę, nawet jeśli niezbyt dobrze płatną. Na zlecenie usuwa wszelkiego rodzaju szkodniki, jakie można spotkać w kosmosie. Pieniędzy starcza akurat, by nieustannie zapewnić sobie dopływ mocnych trunków do organizmu, ale niewiele więcej. Ma przeszłość, która prześladuje go w snach, oraz powód, by nieustannie znieczulać się alkoholem. Kiedy jednak przypadkiem odkrywa, że jedna z kosmicznych ras zorganizowała spisek mający na celu eksterminację ludzkości, staje na wysokości zadania. Ma ku temu kwalifikacje – niegdyś należał do Agentów Strachu, legendarnej jednostki wymordowanej w bliżej nieokreślonym incydencie. Czas mija nieubłaganie, wojna trwa w najlepsze, kolejne rasy zgłaszają chęć totalnego wytrzebienia ludzkości. Heath musi radzić sobie z wrogimi kosmitami, własnymi wspomnieniami wpływającymi na jego ocenę sytuacji, oraz spotkaniem, które napawa go jednocześnie szczęściem i rozpaczą. Kiedyś, zdawałoby się w poprzednim życiu, mógł wyjść do baru i napić się z kumplami w starym, dobrym teksańskim stylu, teraz nieustannie musi walczyć, najczęściej bez dostępu do alkoholu.
Fear Agents przysięgali bronić Ziemi przed najeźdźcami z kosmosu. Jednak kilka lat po odparciu inwazji większość Agentów ginie w tajemniczych okolicznościach. Większość, ale nie Heath Huston, który staje przed ważną decyzją: zalewać smutki alkoholem, czy po raz ostatni stanąć w obronie macierzystej planety. Spektakularne i zabawne SF w wykonaniu Ricka Remendera i Tony’ego Moore’a. Źródło: Non Stop Comics
+1 więcej
  Narracja jest prowadzona dynamicznie, sceny zmieniają się jak w kalejdoskopie, zaś rysunki, choć sięgające po przyjemne palety barw, to naturalistycznie akcentują każdą kroplę krwi oraz wszelkich innych płynów ustrojowych lub części ciała, jakie mogą pojawić się w kadrze podczas scen walk. Nawet jeśli są to na wpół obgryzione ludzkie żebra. Urozmaicone plany, dostosowanie kolorystyki do sceny – to wszystko pozytywnie wpływa na odbiór komiksu. Fear Agent fabularnie ma mocne wejście w pierwszym tomie, wizualnie zaś doskonale przekazuje historię, jaką twórcy chcą przekazać czytelnikom. Jest to interesujący początek serii i zaostrza apetyt na kolejne tomy.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj