Fear the Walking Dead znalazł się w przejściowym momencie fabuły – zakończył się wątek Virginii, ale jeszcze nie przyszedł czas na starcie z nowymi złoczyńcami. Więc w niezłym dziesiątym odcinku historia skupiła się na Danielu i jego opowieści, w której nie zabrakło zaskoczenia. Oceniam.
W nowym odcinku
Fear the Walking Dead wybrał ciekawy sposób narracji, bo z perspektywy Daniela, który opowiadał widzom (a raczej June) o przebiegu zdarzeń zza krat. To wokół jego wersji wydarzeń kręciła się historia. I to był trafiony pomysł, bo dzięki temu fabuła była nieco bardziej interesująca, mimo że w ogóle nie posunęła się do przodu. Poza tym
Rubén Blades, gdy ma okazję raz na sezon się wykazać, to pokazuje na ekranie cały swój nieprzeciętny talent. Gdy na jego postaci skupiają się epizody, to zawsze można liczyć, że będą one w miarę solidne.
W tym wypadku nie było inaczej. Bohaterowie spotkali się w schronieniu Morgana, aby omówić nowe zagrożenie, które zbliża się w ich kierunku. A porządku pilnował Daniel pod nieobecność Jonesa. Doszło do wybuchu, który nieco zaskoczył. Potem fabułę napędzała intryga i wzajemne podejrzenia po zniknięciu broni. Nie zabrakło też zarażonych, którzy wtargnęli na teren za tamą, więc postacie musiały sobie poradzić z nimi tym, co miały pod ręką, ale nie wyglądało to efektownie. Te wydarzenia nie były porywające, ale wzbudzały nieco ciekawości. Emocji dostarczyła scena, gdy Daniel mierzył z pistoletu do Victora znajdującego się w celi. Przez chwilę można było pomyśleć, że rzeczywiście strzeli, więc sytuacja trzymała w napięciu. Poza tym Salazar wciąż ma Strandowi za złe, że go postrzelił. Twórcy chyba zainspirowali się
Skyfall, gdy Daniel wyciągnął protezę szczęki. Ale nie zrobiło to takiego piorunującego wrażenia, jak w filmie o Jamesie Bondzie, gdzie Silva (Javier Bardem) zaprezentował swoje obrażenia.
Ostatecznie okazało się, że Daniel ma problemy z pamięcią. Może mieć to podłoże psychologiczne lub jest to po prostu postępująca demencja. Ten twist fabularny był dobrze ukryty, dlatego zaskakiwał. Niespodzianka zadziała, gdy Grace i Charlie powiedziały, co naprawdę się zdarzyło. Sam motyw nie jest rewolucyjny, a na pewno łatwo można było się domyślić, że Daniel coś ukrywa lub kłamie, bo widzom nie wszystko pokazano podczas jego opowieści. Pytanie brzmi: czy rzeczywiście bohater ma takie problemy? A może tylko udaje? W tym sezonie już widzieliśmy jego „przedstawienie” z amnezją u Virginii. Niewykluczone, że tym razem chodziło o to, żeby trafił do obozu Stranda. Nie jest tajemnicą, że nikt mu nie ufa, a warto mieć go na oku. Natomiast lepiej byłoby, gdyby nie powtarzano tego motywu. Dzięki temu postać Daniela byłaby mniej przewidywalna, bo nie wiadomo, co mogłoby wpaść do głowy choremu człowiekowi. A w końcu zrobiłby wszystko żeby uchronić swoich przyjaciół.
Najnowszy odcinek
Fear the Walking Dead był dobry, ale to zasługa tylko świetnego w swojej roli Rubéna Bladesa. Można powiedzieć, że fabuła mu się podporządkowała, więc pozostałe postacie po prostu płynęły z jej prądem. Nie wychylały się, dlatego wkradł się pewien fałsz w ich poczynania, a mało zdecydowane zachowania nie przekonywały. Do tego wątek Dwighta i Sherry utknął w martwym punkcie, co rozczarowuje. W epizodzie pojawiły się drobne emocje, ale było ich mało. Natomiast ważne, że nie odczuwało się, że odcinek był kręcony w czasie pandemii. Zupełnie jakby wszystko wróciło do normalności, więc to dobry prognostyk na przyszłość.
Dziesiąty epizod nie posunął fabuły naprzód, ale za to nakreślił, w którym kierunku będzie zmierzać. Grupy połączą siły, aby zmierzyć się z nowymi, tajemniczymi wrogami. Blisko nich są Alicia i Al, których zabrakło w tym odcinku. Oby kolejne wydarzenia dostarczyły większych wrażeń!
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h